Adam Nawałka na początku swojej pracy z reprezentacją Polski nie był zbyt wybrednym selekcjonerem. Piłkarzy do kadry zapraszał tak chętnie, że wydawało się, iż niedługo dotrze do większości Polaków, którzy potrafią prosto kopnąć piłkę przynajmniej kilkanaście razy z rzędu. Jednak z czasem skończyły się eksperymenty z Kosznikami czy innymi Leszczyńskimi, a zaczęła się ciężka praca z grupą wybrańców, do której dołączyć nie jest łatwo. Drzwi zostały zamknięte, tylko od czasu do czasu ktoś się przemknie.
Dlatego tak ważny jest dzisiejszy mecz z Meksykiem. Jasne, kibic ma pełne prawo ponarzekać, że gramy bez Lewego czy Glika, szczególnie taki, który akurat chciał zabrać dzieciaka na mecz w udziałem kozaków w skali światowej, ale jeśli chodzi o selekcję, przed nami bardzo ciekawy wieczór. To jedna z ostatnich szans, by wskoczyć na pokład samolotu, który po sezonie poleci do Rosji. Na kogo dziś zwrócimy w tym kontekście szczególną uwagę?
JAROSŁAW JACH
Sprawdzenie Jarosława Jacha od początku było zaplanowane na mecz z Meksykiem. Obrońca Zagłębia do składu na Urugwaj wskoczył przez kontuzję Pazdana, który miał zagrać jako pół-lewy stoper. Zastąpił go naprawdę udanie, nie było widać tremy debiutanta, która potrafi przecież związać nogi. Oczywiście nie od razu…
Interwencję w 22. minucie wykonywał nie Jach, a stres – zero zagrożenia, a obrońca Zagłębia wybija na korner. Potem jednak z każdą minutą czuł się pewniej, dzięki czemu Glik zyskał rzetelnego giermka. Na plus również dwa wygrane pojedynki główkowe w polu karnym Urugwaju, a także bardzo obiecujące wyprowadzanie piłki, którym popisał się w drugiej połowie.
Rzadko zdarza się, by ktoś debiutował w reprezentacji z tak mocnym przeciwnikiem, grając na Edinsona Cavaniego, a „Jachu” sobie z tym poradził, co musi dawać mu dość wysokie miejsce w hierarchii reprezentacyjnych stoperów. Za Glikiem, Pazdanem, pewnie i Cionkiem, ale choćby przed Kamińskim, który miał pecha, bo do takiego testu nie mógł przystąpić, Lewczukiem, który niedawno z kadry wypadł, grającym w Serie A Salamonem czy Janem Bednarkiem, którego Nawałka wypatrzył wcześniej niż stopera Zagłębia.
Teraz tylko podtrzymać to przeciwko Meksykanom, a miejsce choćby w szerokiej kadrze na mistrzostwa będzie już bardzo, bardzo blisko.
TOMASZ KĘDZIORA
Dostarczający informacje z kadry Tomek Włodarczyk z PS twierdzi, że dziś na prawym wahadle zobaczymy piłkarza Dynama Kijów i umówmy się – najwyższa pora. Pierwsze powołanie do kadry dostał ponad dwa lata temu, ale spotkanie z Gruzją przesiedział na ławce i wciąż czeka na debiut. Tylko że dziś to już zupełnie inny zawodnik – 23-latek z dobrego klubu ze swoimi ambicjami.
I jeszcze na początku września to on siedział na ławce rezerwowych, a Bartosz Bereszyński na trybunach, czyli w teorii był bliżej miana zmiennika Łukasza Piszczka (jak przyszło co do czego, to z Danią na boisko wszedł Cionek). Pozmieniało się – teraz piłkarz Sampdorii jest blisko pierwszego składu na lewej stronie, a w przypadku byłego kapitana młodzieżówki dalej nic nie wiemy.
Najwyższa pora zmienić znak zapytanie przy jego nazwisku na plus lub minus. W klubie łapie sporo minut, o niezbędne na tej pozycji wybieganie nie będzie się trzeba martwić.
RAFAŁ KURZAWA
Wiele może się zmienić przez rok. Na przykład będąc na dziesiątym miejscu w pierwszej lidze, rok później można znajdować się na czele ekstraklasy i debiutować w kadrze. To powinien być prawdziwy sprawdzian dla najlepszego asystenta w lidze. W Górniku już 10 jego ostatnich podań zostało zamienionych na gole, pora dograć piłkę do kogoś, kto biega w biało-czerwonej koszulce. Co prawda Nawałka jako pierwszego z rewelacyjnego Górnika dostrzegł Damiana Kądziora, ale dziś przecieki mówią o szansie dla Kurzawy.
I wiecie co? To bardzo cichy i skromny chłopak, wstydzi się nawet rozmawiać z mediami, ale wydaje nam się, że jeśli go to nie przytłoczy, to ma sporo argumentów piłkarskich po swojej stronie. Nie tylko dośrodkowania ze stałych fragmentów, ale też choćby grę kombinacyjną. Pytanie na jakiej pozycji może coś wnieść, bo na wahadło chyba brakuje mu trochę dynamiki i wytrzymałości.
RAFAŁ WOLSKI
Znajduje się poza prognozowanymi jedenastkami, ale zdziwimy się, jeśli nie dostanie żadnej szansy. Przecież w końcówce eliminacji był zmiennikiem, pojawił się na placu dwa razy, a z Armenią strzelił nawet bramkę. Zaintrygował nas, ale zapewne w pierwszej kolejności selekcjonera.
Zdradzali to między wierszami lub wprost bardziej doświadczeni reprezentanci, którzy po treningach byli pod wrażeniem umiejętności piłkarza Lechii. Oczywiście to jeszcze nie powód, by zastanawiać się, czy piłkarsko poradziłby sobie w Barcelonie (a to się, niestety, stało), ale Wolski dał sygnał, że może w tej kadrze być nie tylko pasażerem na gapę. Jeszcze jeden-dwa i nie robilibyśmy sobie na jego miejscu wielkich planów na wakacje.
JAKUB ŚWIERCZOK
Podczas 25 minut z Urugwajem nie pokazał nic wielkiego, ale to chyba jeszcze nie powód, by całkowicie go skreślać. Pewnie dostanie jeszcze jedną szansę i w obliczu słabego meczu Kamila Wilczka perspektywa zostania trzecią strzelbą w kadrze po Lewandowskim i Miliku wydaje się ciągle realna.
Dlaczego Świerczok ma naszym zdaniem szanse? Musimy przypomnieć fragment archiwalnego wywiadu z Arkadiuszem Onyszką, który spotkał go w Górniku Łęczna.
Chłopak, który nie ma polskiej mentalności. Młody, a tak sobie ustawił całą szatnię, że wszyscy robią to, co on chce. Jedyny, który wychodzi poza ramy i – jeżeli będzie podchodził profesjonalnie do piłki – może jeszcze zrobić karierę za granicę. On ma po prostu wyjebane. Niczym się nie przejmuje. Przychodzi na trening i uważa, że jest najlepszy. Że drużyna bez niego sobie nie poradzi.
Pewnie ciężko by przenosił to nastawianie jeden do jednego na kadrę, ale mamy nadzieję, że sporo bezczelności zostaje i pokaże ją na boisku.
fot. FotoPyK