Legia Warszawa idzie na rekord. Kary za zachowanie kibiców dotyczące tylko tego sezonu wynoszą już 181 tysięcy euro, czyli około 750 tysięcy złotych. Kibice za chwilę będą przekonywać, że i tak do klubu przynoszą więcej pieniędzy, kupując regularnie bilety i karnety, ale nie biorą pod uwagę jednego – każdy budżet zakłada wpływy na odpowiednim poziomie, natomiast żaden nie zakłada, że zysk z biletów zostanie pochłonięty przez kary. W takim momencie arkusze excela pokrywają się czerwienią i budżet przestaje się dopinać. A kiedy budżet przestaje się dopinać, trzeba zacisnąć pasa. Na przykład – ograniczyć wydatki czysto sportowe.
Kiedy więc ktoś za pół roku zapyta, gdzie są pieniądze, gdzie są transfery i dlaczego znowu odchodzi piłkarz, odpowiedź będzie prosta: kibice wybrali, że od Kuciaka/Łukasika/Jędrzejczyka wolą dym z rac. To był ich wybór, teraz muszą ponieść konsekwencje. Niektórzy dodają do tego całą tę ideologię i mówią: od rac się zaczyna, chcą nas wypędzić z trybun!
Cóż, ludzi, przez których trzeba płacić 750 tysięcy złotych tylko dlatego, że nie potrafią zaakceptować faktu, że race są zabronione… Takich ludzi wypędziłby z trybun każdy racjonalnie myślący biznesmen. Niestety.
To więc nie spisek, tylko matematyka.
A coraz ostrzejsze – a więc też coraz dłuższe – kontrole przy wejściach na sektor to też nie spisek, i nie prowokacja. To coraz bardziej uzasadnione i logiczne środki zapobiegawcze.