Polscy piłkarze naprawdę mają trudne życie. A to za gorąco, a to za zimno, za sucho, zbyt grząsko albo zbyt mocno wieje. Gdyby nie odpowiednie kontrakty, mogliby na dłuższą metę nie wytrzymać tych kaprysów pogodowych. Jeśli więc ktoś jeszcze nie wie, jak będzie brzmiało dziś główne alibi na wypadek porażki z Anglią, to informujemy – dach, pogoda i dekoncentracja związana z przeniesieniem meczu.
Tomasz Rząsa już w co najmniej trzech różnych mediach (przynajmniej w tylu go słyszeliśmy) zdążył opowiedzieć, że zawodnicy byli fizycznie i mentalnie przygotowani do gry we wtorek, a trenerzy ułożyli plan zajęć w ten sposób, by optymalna kondycja psycho-fizyczna wypadła wczoraj o 21.
Jak wiadomo, w niedzielę o godzinie 17. grać się nie da. Pytanie, czy można w środę, pozostaje otwarte.