Leje jak z cebra. Zaparkowaliśmy trzy przystanki tramwajowe od Stadionu Narodowego, bo przecież wiadomo, że zaparkować bliżej jest trudno. Po meczu, którego nie było, idziemy więc na przystanek, czekamy na tramwaj, oczywiście ścisk nieludzki. Spodziewałbym się, że w takim dniu komunikacja miejska pracuje pełną parą, nawet bardziej intensywnie niż w godzinach szczytów.
(…)
Ja więc chciałem więcej tramwajów niż zazwyczaj, a okazało się, że nie będzie żadnego. Deszcz leje, ludzi tłum, ja z dziećmi, w ogóle rodziców z dziećmi sporo, koło mnie facet na wózku inwalidzkim. I wszyscy ruszają mostem Poniatowskiego oczywiście na piechotę. Klną pod nosem, idą przemoczeni i wściekli.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.