Piłkarze bronią Magatha po falstarcie. Szczerość a może… rozsądek?

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2012, 18:59 • 3 min czytania

Wolfsburg zanotował najgorszy start w lidze od jedenastu lat – z siedmiu spotkań wygrał zaledwie jedno, zdobył dwa gole, ma pięć punktów i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. W niemieckich mediach trwa mała nagonka na Felixa Magatha, w którego obronie stają piłkarze i podkreślają, że w zespole jest świetna atmosfera. Czy robią to, bo faktycznie tak uważają, czy może najzwyczajniej w świecie trenera się boją?
Ponad dwa tygodnie temu, gdy piłkarze Wolfsburga przegrali z Bayernem 0:3, Magath poważnie się zdenerwował. Niby stwierdził, że Bawarczycy są zbyt mocni, niby przyznał, że po cichu liczył, iż jego piłkarze zostaną nieco zlekceważeni, ale… i tak im dał popalić. Po porażce zafundował zawodnikom 14-kilometrowy bieg w lesie i gdy go ukończyli, z większości bidonów wylał wodę i napoje energetyzujące. Piłkarze się wściekli, w ich obronie stanęły media, a Magath tylko się uśmiechał: -Po ostatnich występach nie zasłużyli na więcej, podzielili się tym, co zostało. Poza tym, uzupełniać płyny muszą maratończycy, a nie zawodnicy, którzy grają dwa razy po 45 minut. Jeśli odliczyć czas, kiedy na boisku stoją, to wychodzi 50 minut gry. To nie jest tak dużo. Dlatego uznałem, że oni nie muszą tyle pić. Ja, gdybym wiedział, że teraz pokonamy Freiburg, to nie miałbym problemu, żeby głodować przez trzy dni.

Piłkarze bronią Magatha po falstarcie. Szczerość a może… rozsądek?
Reklama

Pomysł spodobał mu się na tyle, że postanowił wprowadzić zasadę, że po treningach piłkarze piją znacznie mniej, niż dotychczas.

Tego typu zapowiedzi przed spotkaniem z Freiburgiem nikogo nie powinny jednak dziwić. Ostatnia porażka z Schalke oznaczała nie tylko kolejną stratę punktów. Owszem, dla piłkarzy oznaczała, ale Magath przegrał znacznie więcej. To było starcie z klubem, który dopiero co prowadził, z zawodnikami, których niedawno trenował i którzy przed spotkaniem zaatakowali go w mediach. A konkretnie jeden, Jefferson Farfan: – Wszyscy trenerzy, którzy w ostatnich latach pracowali w Schalke, coś do klubu wnieśli. Magath po sobie nie zostawił nic pozytywnego. A jeśli już coś zostawił, to tylko kary… Pamiętam, jak kiedyś zabrał mi 125 tysięcy euro z wynagrodzenia i szczerze liczyłem, że te pieniądze zostaną zainwestowane w młodzież. Dziś mogę się tylko z tego śmiać. Okres pracy z nim był trudny, jego wojskowe metody były nie do pomyślenia, a relacje z piłkarzami wątpliwe.

Reklama

Wolfsburg, podobnie jak z Bayernem, przegrał 0:3, a jednego z goli zdobył właśnie Farfan. A gdyby tego było mało, to powrót Magatha do Gelsenkirchen był mało sentymentalny. Fani Schalke przez większość meczu śpiewali „Magath out!”, „Nigdy więcej Magatha!”. Kilka dni temu na trening Wolfsburga wtargnęło 50 kibiców, którzy wyrazili swoje niezadowolenie z postawy zespołu. Obyło się bez dantejskich scen…

Dziennikarze „Bilda” niedawno przygotowali dla trenera Wolfsburga spis ośmiu problemów, które należy jak najszybciej rozwiązać. Znalazły się tam m.in. sugestie, że zbyt mało drużynie daje Olić, że Naldo jest zbyt spokojny i często się myli, że w kiepskiej formie jest Diego, że na szansę zasługuje Polak (Jan Polak, niestety nie Mateusz Klich).

O Diego kiedyś już szerzej pisaliśmy – Brazylijczyk był poważnie skonfliktowany z Magathem, poszedł na wypożyczenie do Atletico, Hiszpanie go chcieli wykupić, ale od nich i pozostałych chętnych trener Wolfsburga żądał więcej, niż oferowali. W końcu obaj panowie musieli się pogodzić, a Diego w ramach przeprosin dostał „dziesiątkę” i miejsce w pierwszym składzie. Magath jego dyspozycją momentami był zachwycony, ale ten w lidze zdecydowanie zawodzi. – Otoczenie do niego nie pasuje. W początkowych planach przecież w ogóle go nie uwzględnialiśmy, koledzy z boiska nie byli z nim zgrani – mówi trener, jakby przyznawał się do błędu. Niemiecka prasa idzie krok dalej, pisząc, że z Diego nie ma żadnego pożytku, a są same problemy (pensja w wysokości 9 milionów euro).

Być może dlatego jako pierwszy w obronie Magatha staje właśnie playmaker z Brazylii, który na każdym kroku podkreśla, że odpowiedzialność za wynik ponosi zespół, a nie trener. Pozostali zawodnicy wydają się podzielać jego opinię. Przynajmniej publicznie. Bo przecież nie wiadomo, czy przez zawodników przemawia szczerość, czy może… rozsądek? W końcu z Magathem lepiej nie zadzierać.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama