To był nienormalny mecz, który zarazem pokazał nam, jak w pigułce wyglądają sezony w wykonaniu Tottenhamu. Nic złego tamtego dnia nie miało prawa im się wydarzyć. Jednak, na przekór wszystkiemu, wyślizgnęło im się prowadzenie 3-0. Żeby jeszcze ugrali choć remis. Tamtego dnia jednak Tottenham nie tylko był – cytując klasyka – wyjątkową Cracovią, ale może i poziom pecha wyżej.
W 45. minucie Christian Ziege ładował Manchesterowi ze szczupaka, a Fabien Barthez raczej wolał wrócić już do siebie. Stempel, który miał przypieczętować efektowne zwycięstwo Tottenhamu okazał się ich ostatnim udanym zagraniem. Po przerwie istniał już tylko Manchester United, który na trzy trafienia Spurs odpowiedział pokerem. Jeden z najbardziej pamiętnych “come backów” w XXI wieku w Premier League. Ale i gol Ziege całkiem, całkiem.
(od 3:19)