Krytykowany zewsząd Bruno Labbadia w końcu nie wytrzymał. Po remisie na własnym boisku z Bayerem Leverkusen trenerowi Stuttgartu puściły nerwy podczas konferencji prasowych. Oskarżył media o przedstawianie go w niekorzystnym świetle i odpowiedział wygwizdującej go publiczności, że trener nie może być przez wszystkich traktowany jak śmietnik. Monolog trwał dwie minuty, dziewięć sekund i dziś robi furorę.
Sttuttgartowi w tym sezonie nie idzie najlepiej – drużyna zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkową, wygrała w lidze tylko jedno spotkanie. W Lidze Europejskiej, choć awansowała do fazy grupowej, też zawodzi, bo najpierw zremisowała u siebie ze Steauą, a potem przegrała na wyjeździe z Molde FK. Niemiecka prasa zgodnie określiła to kompromitacją. Kilka dni później jego piłkarze mieli się zrehabilitować z Leverkusen – padł remis.
– Objąłem drużynę 22 miesiące temu, byliśmy wówczas w trudnej, bardzo trudnej sytuacji, ale powróciliśmy na właściwą drogę, a ostatnio wprowadziłem zespół do Ligi Europejskiej. W międzyczasie zredukowaliśmy wydatki w budżecie o 20 milionów, zminimalizowaliśmy koszty… Ale cierpliwość się skończyła, limit został wyczerpany. Muszę powiedzieć wprost, że nie będę akceptował sytuacji, że trener przedstawiany jest jako człowiek, który nie ma żadnego pomysłu. Zmierzam w tej chwili trudną drogą, bo taką musi iść Stuttgart, i albo będziemy szli razem, albo powiem: Pocałujcie mnie w dupę. Trener w Bundeslidze nie może być traktowany jak śmietnik dla innych ludzi – mówił wściekły Labbadia, obwiniając również media, które miały pisać kłamstwa i nieprawdę na jego temat.
Oliver Kahn, felietonista „Bilda”, w swoim najnowszym tekście odnosi się do statystyk. – Tylko 19 procent ludzi obwinia trenera za falstart Stuttgartu, a 61 procent największy problem widzi w drużynie. To daje do myślenia – pisze. „Bild” też pokusił się o sondę internetową, aczkolwiek nieco inną, bo czytelnicy wybierali największy wybuch złości w niemieckim futbolu. Labbadia zajął trzecie miejsce (6 proc.), za atakiem szału Rudiego Voellera po Euro 2004 (26 proc.) i za, rzecz jasna, Giovannim Trapattonim (63 proc.).
– Potrafię zrozumieć emocjonalny wybuch naszego trenera, może nawet dobrze, że to powiedział. Niekoniecznie jednak zgadzam się z każdym doborem słów – mówi Gerd Mauser, prezes Stuttgartu. Czy Labbadia poniesie jakieś konsekwencje, czy przez słabe wyniki zostanie zwolniony? Póki co władze klubu zapewniają, że są zadowolone z pracy trenera.
