Jagiellonia po raz szósty z rzędu bez zwycięstwa

redakcja

Autor:redakcja

08 października 2012, 20:23 • 3 min czytania

Jagiellonia Białystok to chyba najbardziej jałowa drużyna ze wszystkich. Niby gra, niby atakuje, niby sprawia dobre wrażenie optyczne, niby robi na boisku sporo zamieszania, ktoś biega, ktoś wychodzi na pozycję, ale gdyby się tak zastanowić nad konkretami to się okaże, że w większości meczów bramkarz drużyny przeciwnej może iść na ryby. Dzisiaj też atakowała, nacierała, wymieniała podania, cuda, wianki itd. Tylko efekt taki, że bramkarz Lechii Gdańsk Bartosz Kaniecki – mimo że przez całą transmisję komentujący spotkanie Maciej Murawski usilnie robił z niego bohatera – piłkę miał mniej więcej tak często, jak i wy, drodzy telewidzowie. Trudno byłoby mu puścić gola.
Jak się przystawi ucho tu i tam to można się dowiedzieć, że prezes Jagiellonii Cezary Kulesza jest rozczarowany tym, że Tomasz Hajto nie jest dla piłkarzy tak ostry, jak to się po nim spodziewano. Tęskni za Probierzem, który w Białymstoku trzymał wszystkich za mordy. Kulesza to nerwus, niech nikt się nie zdziwi, jak Hajtę zwolni. Nie będziemy teraz pisać, czy to dobrze, czy źle (albo dobra, napiszemy – źle, powinien pracować do końca sezonu), ale fakty są takie, że Jagiellonia na siedem meczów wygrała tylko jeden, z Podbeskidziem i to po mękach, w pierwszej kolejce. Od tamtej pory – dupa. Hajto więc nie ma wiele argumentów na swoją obronę, opowiastki o sprzedanym Makuszewskim nie na każdego podziałają (chociaż docenić trzeba zastrzyk finansowy, jaki Hajto zagwarantował klubowi promując tego zawodnika).

Jagiellonia po raz szósty z rzędu bez zwycięstwa
Reklama

Spośród wszystkich drużyn ligowych to Jagiellonia miała najłatwiejszy terminarz – pięć meczów u siebie: z Podbeskidziem, Górnikiem, Zagłębiem, Piastem i Lechią. Wymarzony zestaw, by wypracować dobrą pozycję przed następną fazą rozgrywek, zwłaszcza, że chodzi o drużynę własnego boiska. Tymczasem „Jaga” zamiast wypracować przewagę, wypracowała stratę. Biorąc pod uwagę, jak wielkie problemy ma ten zespół z grą na wyjazdach, można się spodziewać, że będzie tylko gorzej. Zgadujemy więc, że jeśli teraz jeszcze Kulesza się powstrzyma i Hajty nie zwolni, to zrobi to na wiosnę, kiedy „Jaga” z tymi samymi przeciwnikami będzie musiała zmierzyć się na wyjazdach. Chyba że Hajto dokona niemożliwego i nauczy białostoczan do gry na obcych boiskach.

Tak sobie pomyśleliśmy, że z Jagiellonią to jest mniej więcej tak, jak z jej środkowym pomocnikiem, فukaszem Tymińskim. Tak jak „Jaga” niby robi dobre wrażenie, tak głównie robieniem wrażenia zajmuje się Tymiński, który w czasie gry szuka głównie przerzutów. Przerzuty są czasami fajne, ale nie non stop. Mamy wrażenie, że on akurat ciągle decyduje się na przerzuty, byle tylko piłka była dalej. Jako środkowy pomocnik, ani nie strzela goli (niby ma uderzenie), ani nie notuje asyst (niby ma technikę). W ofensywie słaby, w obronie taki sobie. W zawodnika, który tylko robi wrażenie przekształcił się Dżalamidze, Plizga to samo, Kupisz w tym sezonie jest całkiem daremny, Pejović zawsze był nędzny. Może się za bardzo znęcamy, ale naprawdę siedem punktów po siedmiu meczach z takimi rywalami to nie jest dobry bilans.

Reklama

Lechia – o, Lechia! – ta to ma dobry bilans. Na cztery mecze wyjazdowe, wygrała aż trzy. W Szczecinie, Kielcach i w Białymstoku. To jest coś. To jest zaliczka, która pozwala z optymizmem patrzeć na resztę sezonu. Para Bieniuk – Madera nie po raz pierwszy udowadnia, że umie grać (chociaż Madera dzisiaj zszedł z powodu kontuzji), ma kto odbierać piłki w środku pola, pozytywnie pokazuje się Machaj, znowu cieszy się grą Traore, któremu w dodatku chyba dobrze gra się razem z Ricardinho. Czas chyba pracuje na korzyść tej ekipy.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama