Kew Jaliens: – Nie zmienię się tylko dlatego, że ktoś mnie krytykuje

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2012, 23:32 • 11 min czytania

Z Kew Jaliensem mieliśmy już okazję porozmawiać półtora roku temu, kiedy trafił do Wisły (TUTAJ). Od tamtej pory przeszedł drogę z nieba do piekła i… Już mieliśmy napisać, że z powrotem, ale jest na to zdecydowanie za wcześnie. Dopiero na pół roku przed wygaśnięciem umowy ten holenderski stoper, a raczej już defensywny pomocnik zaczął się spłacać i przestał drażnić sympatyków „Białej Gwiazdy”. W wywiadzie dla Weszło, chyba najdłuższym, od kiedy przeniósł się do Krakowa, opowiada o swoich trudnych chwilach, a także aktualnych problemach jego klubu.
Dobrze ci zrobiła zmiana pozycji.
Była to dla mnie niespodzianka, ale trener zapytał mnie na początku, czy mi to odpowiada. Następnie przez cały tydzień trenowałem właśnie jako defensywny pomocnik i chyba szło mi nieźle. Cieszę się, że w ogóle mogę grać, bo wcześniej siedziałem na ławce. Grywałem już poza tym na tej pozycji podczas zgrupowania przed sezonem, a także w Alkmaar za Co Adriaanse, więc nie muszę się uczyć wszystkiego od zera.

Reklama

Spisujesz się tak dobrze, dlatego że nie ciąży już na tobie taka odpowiedzialność jak na stoperach?
Na pewno, ale to nie jedyna różnica, bo teraz nie obserwuję tylko zachowania napastnika, ale sam muszę za nim podążać i dostosowywać do jego gry. Sam też mogę podejmować inicjatywę ataku. Mam zdecydowanie większą wolność.

No i wyszedłeś obronną ręką z rywalizacji między stoperami, których w Wiśle jest aż nadmiar.
Piłkarska edukacja w Holandii na tym polega – nie uczysz się grania na jednej pozycji, do której będziesz przywiązany przez całą karierę. Trzeba umieć się przyzwyczaić do nowych warunków. Mam to szczęście, to błogosławieństwo, że mogę grać w różnych miejscach, więc daję więcej możliwości trenerowi. Mogę grać na stoperze, prawej obronie, prawej pomocy, lewej i tak dalej. U trenera van Gaala nauczyłem się podstawowych zadań dla każdej pozycji i dzięki temu też wiem, jak powinni się zachowywać moi koledzy i mogę przewidywać ich reakcje.

Reklama

W porządku, ale na stoperze wcale ci tak dobrze nie szło. Byłeś jednym z najbardziej krytykowanych piłkarzy Ekstraklasy.
Zdarza się. Jeden będzie cię lubił, drugi nie. Cała moja kariera tak wyglądała, ale nie przejmowałem się tym aż tak, bo centrum mojego życia to Jezus i w każdej sytuacji myślę o nim. Nie będę się zmieniał tylko dlatego, że ktoś mnie skrytykował, część kibiców mnie nie lubi albo trener mnie nie wystawia. Zwracam się wtedy do Boga i szukam wewnętrznego spokoju. Inne sytuacje nie mają wtedy na mnie negatywnego wpływu.

To ciekawe, bo kiedy kibice śpiewali, że nie chcą oglądać ciebie i Lameya, sprawiałeś wrażenie zamkniętego i nie chciałeś rozmawiać z dziennikarzami.
To mylne wrażenie. Zdenerwowało mnie tylko, że kilku dziennikarzy przeinaczyło moje słowa. Nie pamiętam już, o co poszło, ale przychodziłem rano do klubu i słyszałem, że w gazecie jest napisane tak i tak, a mówiłem coś innego. Albo udzielałem dłuższej wypowiedzi, a wyciągali same negatywne rzeczy i robili z tego „story”, a ja nie mogłem nic z tym zrobić, bo nawet nie wiedziałem, kto jest autorem artykułu. Ale ogólnie nie mam problemu z mediami. Szanuję waszą pracę i wiem, że kiedy zagram źle, macie prawo mnie krytykować.

Media mediami, ale kiedy cały stadion huczy, żebyście wracali do Holandii, to jednak inna sprawa.
Nie ma to na mnie wpływu, bo kibice nie wiedzą, co dzieje się w szatni albo podczas treningów. Miałbym problem, gdyby nie akceptowali mnie koledzy lub trener. Jeśli nie idzie drużynie, kibice zawsze znajdą jakiś powód, żeby krzyczeć. W piłce każdy dzień jest inny. Jeśli nie wygrywasz, pojawiają się wrogowie.

Wspomniałeś o trenerze i kolegach, a co jeśli nie akceptuje cię… sam klub? Bo taka jest rzeczywistość. Zaoferowano ci rozwiązanie kontraktu.
Klub ma problemy finansowe, ja mam wysoki kontrakt, więc chcieli, żebym go rozwiązał. Ale to nie ma związku z piłką ani moimi umiejętnościami. Biznes i futbol to dwie oddzielne sprawy.

OK, ale to musi być dziwne uczucie – grać dla klubu i starać się wygrywać, wiedząc jednocześnie, że twój kontrakt ten klub rujnuje.
Nie podchodzę do tego w ten sposób. Nie podpisałem kontraktu sam ze sobą tylko na moich warunkach. Przystały na niego obie strony, podpisałem go, a jeśli ktoś ma teraz z tym problem, to już jest jego sprawa.

A jak w ogóle zareagowałeś na propozycję przedwczesnego rozwiązania umowy?
Przedstawili mi pewną propozycję, na którą się nie zgodziłem, bo mi nie odpowiadała. Jeśli chcesz, żeby twój piłkarz rozwiązał kontrakt, musisz zaproponować mu dobrą ofertę. Ja takiej nie dostałem, więc powiedziałem „nie”. Biznes.

Nie jesteś rozczarowany osobiście całą tą sytuacją?
Nie. Dokonałem prostego wyboru, bo zależało mi na piłce. Kocham tę grę, ona czyni mnie szczęśliwym i to było dla mnie najważniejsze. Jeśli klub ma ze mną problem, musi się ze mną dogadać. Po pierwszej propozycji rozwiązania kontraktu nie dostałem kolejnej, co szczerze mówiąc trochę mnie zdziwiło, bo gdyby rzeczywiście chcieli się mnie pozbyć, to chyba powinni negocjować, a nie przedstawić jedną ofertę i koniec.

W międzyczasie musiałeś biegać po Błoniach. W ten sposób chciano cię „zachęcić” do rozwiązania umowy. Czułeś, że to początek twojego końca w Wiśle?
A tam.

Powiedzieli ci, żebyś biegał, a ty od razu się zgodziłeś?
Tak, mogę biegać cały czas. Wierzę, że Bóg czuwa nad moim życiem i jeśli ja będę w porządku, to moje problemy zostaną rozwiązane. Poza tym może w Polsce takie bieganie jest normalne.

Jako jeden z najlepiej zarabiających piłkarzy w lidze stałeś się symbolem ogromnego kryzysu w Wiśle.
Skoro tak ludzie myśląâ€¦ Możliwe. Ale też nie uważam, żeby mój kontrakt był aż tak wysoki. Zanim trafiłem do Wisły, mogłem przejść do Kataru lub wielu innych państw tylko po to, żeby zarabiać dużo więcej. Odrzuciłem taką możliwość, bo chciałem coś jeszcze osiągnąć w piłce. Wisła to wielki klub, który regularnie walczy o mistrzostwa i dlatego go wybrałem. Poza tym zależało mi na życiu w odpowiednim mieście. W Krakowie moje dzieci chodzą do porządnej międzynarodowej szkoły i żonie też się tu podoba. Pieniądze nie są wszystkim. Dlatego dziwi mnie, że po dwóch latach mój kontrakt stał się kłopotem. To zaskakujące, że tak duży klub ot tak (Jaliens pstryka palcami – przyp. red.) wpada w kryzys. Już w poprzednich latach musiały się pojawiać jakieś problemy. Nie można obwiniać mnie za całą tę sytuację, skoro na podpisanie tego kontraktu zgodziły się dwie strony.

Spodziewałeś się, że w Wiśle dojdzie nawet do poślizgów w wypłatach?
Nie, to była niespodzianka, bo wcześniej nigdy nie mieliśmy tego typu problemów i pieniądze zawsze przychodziły na czas.

Ile razy pukałeś do gabinetu prezesa, żeby zapytać o przelewy?
Ani razu. Wiedziałem, że pieniądze w swoim czasie przyjdą. Ale rzeczywiście całą drużynę to zaskoczyło, że przez rok sytuacja się aż tak zmieniła.

Problem polega na tym, że nie wypalił „holenderski eksperyment”. Stan Valckx przeinwestował sporą kasę, ściągając obcokrajowców, którzy mieli wprowadzić klub do Ligi Mistrzów. Nie udało się, a olbrzymie pensje trzeba płacić.
OK, ale to ich sprawa. Nie ja kreuję filozofię klubu. Jeśli oni podjęli takie decyzje, to oni powinni się teraz drapać po głowach. Ja po prostu dostaję ofertę, dyskutuję z rodziną i podpisuję kontrakt. Nie mogę się aż tak zagłębiać w budżet klubu.

A może nie chciałeś rozwiązać umowy, bo odkładasz na… akademię futbolu w USA?
Też (śmiech).

Powiedz o tym coś więcej, bo chyba nie wspominałeś o tym publicznie.
Rzeczywiście – chciałbym prowadzić treningi dla dzieci dzieci, bo w dzisiejszej piłce edukacja taktyczna i szkolenie samych umiejętności jest ważne od bardzo młodego wieku. Poza tym po zakończeniu kariery chcę się przenieść na stałe do USA, bo mam rodzinę w Kansas City i Orlando, praktycznie co roku ich odwiedzam i bardzo mi się tam podoba.

Czyli po tym sezonie zwijasz się do MLS?
Nie wiem. Najważniejsze, żebym mógł grać. Rozważę wszystkie opcje.

A jeśli Wisła zaproponowałaby ci przedłużenie kontraktu o rok z obniżonymi np. o połowę zarobkami?
To też jest opcja. Możemy negocjować. Nie mówię „nie”, bardzo mi się tu podoba.

Ł»ałowałeś kiedykolwiek przejścia do Wisły?
Nigdy. Ani razu.

Pod koniec poprzedniego sezonu powiedziałeś, że jeśli nie awansujecie do pucharów, to będzie katastrofa…
… no i jest. Od takiego klubu trzeba dużo wymagać i wciąż jestem bardzo rozczarowany, że nie dostaliśmy się do pucharów. Trzeba się skupić na teraźniejszości i na ponownej walce o mistrzostwo.

O które będzie nieporównywalnie trudniej niż w poprzednich latach. Po niektórych zawodnikach widać, że mecze z Podbeskidziem czy Lechią nie wyzwalają w nich ambicji.
Nie sądzę. Nie ma dla mnie znaczenia, czy gram z Podbeskidziem, czy w pucharach. Albo kochasz ten sport, albo go nie kochasz. Ja jestem profesjonalistą i nie mam problemu z motywacją.

W ostatnich meczach rzeczywiście to widać, ale patrząc na takiego Gargułę czy Ilieva, mam wątpliwości.
Niech Garguła wypowiada się na swój temat. Dla mnie każdy mecz zaczyna się od zera. Dziękuję Bogu, że w ogóle mogę tu grać i zdrowie pozwala mi na utrzymanie dobrej formy. Poza tym jako doświadczony zawodnik mam być wzorem dla młodszych. Idolem juniorów z Wisły pewnie jest Sobol, ale ja też muszę świecić przykładem. Zwróć uwagę, jak wiele dzieci chce być zawodowymi piłkarzami, a jak niewielu się to udaje. Bóg dał mi to błogosławieństwo i gdybym miał teraz problemy z motywacją, hańbiłbym swoją osobę.

Nie uważasz, że kibice oczekują od tej drużyny za dużo? Ł»e skład osobowy zmienił się znacząco od czasów Roberta Maaskanta i Wisła stała się zwykłym przeciętniakiem?
Możliwe, ale to Wisła…

… w trakcie rewolucji.
No, zgadza się. Z jednej strony może faktycznie oczekuje się od nas za dużo, ale z drugiej muszę to zrozumieć. Wisła przez lata była wielkim klubem, więc kibice muszą być rozczarowani. Tym bardziej, że mamy kilku doświadczonych zawodników, którzy powinni spisywać się lepiej. Nie jesteśmy przeciętniakiem, ale rzeczywiście drużyna całkowicie się zmieniła.

Kogo z Wisły Maaskanta brakuje ci najbardziej?
Dudu Bitona. Strata zawodnika tej klasy jest widoczna. Cwetan jest naszym jedynym zawodnikiem, który strzela więcej goli.

No tak, Sikorski nie strzela w ogóle.
„Sikora” nie stawiam na tej samej półce co Cwetana, bo brakuje mu meczów. Biton robił różnicę. Tak samo Małecki. Czasami brakowało nam jednej akcji i oni decydowali o wyniku. Potrzebujemy czasu, skoro do drużyny wchodzą młodzi piłkarze, którzy mogą się rozwijać tylko podczas meczów. Dobrze byłoby, gdyby kibice to zrozumieli, bo potrzebujemy ich w każdej sytuacji. Nie można też oczekiwać, że ci młodzi od razu będą grali na najwyższym poziomie. Weźmy takiego Michała Chrapka. Pamiętam, jak się spisywał, zanim poszedł na wypożyczenie (do Kolejarza Stróże – przyp. TĆ). Od tamtej pory bardzo się rozwinął. Podobnie zresztą jak Szewczyk. Obaj prezentują już poziom pierwszej drużyny, z którego nie powinni spaść, ale pozwólmy im spokojnie stawiać kolejne kroki do przodu. Po jednym sezonie w Ekstraklasie byliby istotną częścią każdej drużyny.

Powiedziałeś ostatnio, że nie grasz dla trenera, tylko dla siebie. W świetle ostatnich dyskusji, czy Probierz powinien być zwolniony, taka opinia brzmi dwuznacznie.
Każdy kto ci powie, że gra dla trenera, będzie kłamcą. Gra się tylko dla drużyny, bo szkoleniowcy i zawodnicy się zmieniają. Mam ci teraz powiedzieć – gram dla tego trenera, a co będzie, jak po trzech meczach odejdzie? Wtedy będę grał dla następnego?

Ale nie wierzę, że jest ci kompletnie obojętne, czy trener zostanie zwolniony. Musisz mieć na jego temat jakąś opinię.
Skłamałbym, gdybym powiedział inaczej. Bo co – w pierwszym meczu, kiedy nie było tematu zwolnienia, nie grałem dla trenera, a teraz nagle zacząłem? To naturalne, że myślę o tym, że trener może odejść, bo też jest częścią drużyny i jedziemy na tym samym wózku, ale powtarzam – nie powiem teraz, że gram dla niego tylko dlatego, że pojawiły się jakieś spekulacje. Skupiam się na kolejnym meczu, bo wiem, że dzięki wygranym trener zostanie w drużynie.

Poprzedni trenerzy Wisły, z którymi pracowałeś, byli zupełnie inni niż Probierz. Pojawiły się pogłoski, że nie odpowiada wam jego twardy charakter. Np. to, że nadmiernie gestykuluje i krzyczy podczas meczów i treningów.
Cały czas wracam do tego samego – nie mogę skupiać się na trenerze, bo po jakimś czasie mogę zmienić klub i pracować z innym szkoleniowcem. To rzeczy niezwiązane z boiskiem i nie można się na nich skupiać aż tak. Trener Probierz to facet z temperamentem, ale można z nim normalnie porozmawiać. Pracowałem już z tyloma szkoleniowcami, że nic mnie nie zdziwi. Van Gaal wydzierał się w szatni i rzucał różnymi rzeczami. Od siedemnastego roku życia jestem zawodowcem i skupiam się na kolejnych meczach, a nie charakterze trenerów. Przecież ich nie zmienię. Jeśli Probierz uważa, że odpowiada mu taki styl pracy, dla mnie nie ma problemu.

Wisła to najgorszy okres w twojej karierze?
Zdecydowanie nie. Dostałem to, czego oczekiwałem. Rodzina jest zadowolona, zdobyłem mistrzostwo, zagrałem w europejskich pucharach, walczyłem o Ligę Mistrzów.

Ze swojej formy też jesteś zadowolony? Nie ma co ukrywać, że zaliczyłeś bardzo dużo słabych meczów.
Nie można być cały czas w dobrej formie. Nie jestem typem człowieka, który załamuje się po krytyce. Chcę udowodnić przede wszystkim, że mogę być kluczowym zawodnikiem. Tak samo było przy rozwiązaniu kontraktu. Gdybym słuchał tylko tego, co ludzie mówią na mój temat, nie wiem, czy miałbym taką karierę za sobą.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama