Legii nie stać na remont stadionu – będzie musiała sprzedawać piłkarzy?

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2012, 09:09 • 8 min czytania

Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” poświęca sporo miejsca ostatnim wydarzeniom na Legii. Warto przeczytać artykuły o współpracy klubu z SKLW oraz o problemach finansowych. Ponadto polecamy rozmowę z Piotrem Stokowcem w „Przeglądzie Sportowym”.
FAKT

Legii nie stać na remont stadionu – będzie musiała sprzedawać piłkarzy?
Reklama

Zapowiedzi ligi + tekst o szkółce Milanu w Łodzi.

Reklama

We Włoszech na początku szkolenia wyniki są sprawą drugorzędną. – Stają się ważne dopiero w wieku szesnastu, siedemnastu lat. Ale nie najważniejsze. Chcemy stworzyć graczy, a nie sukces za wszelką cenę w wieku juniorskim. Te liczą się dopiero w seniorach – tłumaczy koordynator Milanu. – Na początku szkolenia liczy się zabawa, nauka, kształcenie tych młodych ludzi. Nie tylko pod względem sportowym, ale także mentalnym. Dbamy o ich dobre wychowanie, po prostu staramy się uczynić z nich mężczyzn. Chcemy, żeby byli dobrze wychowani, mają szanować starszych. Przecież nie każdy z nich zostanie piłkarzem – dodaje.

Skauting we Włoszech, a w Polsce to dwa różne światy. – Mamy wielu obserwatorów, którzy jeżdżą po całym kraju. Jeśli dziecko jest wystarczająco dobre jest kierowane na dwudniową obserwację do jednej z lokalnych szkółek. Jeśli okaże się, że daje radę, zostaje – opowiada Tedoldi. Zakładając szkółkę w Polsce przedstawiciele Milany mieli jeden podstawowy wymóg. – Zajęcia muszą odbywać się na naturalnych boiskach. Ł»adnych sztucznych, które nie są dobre dla dzieci – podkreśla Tedoldi.

SUPER EXPRESS

Zapowiedź meczu Polonii z Widzewem.

W Widzewie chociaż „bida” jest równiejsza, nie ma takich 5 kominów płacowych jak w Polonii. Już bowiem rok temu właściciel klubu Sylwester Cacek zakręcił kurek z gotówką i najlepiej zarabiający zostali zmuszeni do odejścia. – Założyliśmy, że najpóźniej za dwa lata najwyższe umowy w Widzewie nie będą przekraczały 15 tysięcy złotych miesięcznie – zdradził syn prezesa, Mateusz Cacek (pełniący w klubie funkcję wiceprezesa).

Dziś właśnie tyle (15 tys. zł) co miesiąc inkasuje jeden z liderów łódzkiego zespołu Prince Okachi (21 l.). Zbliżone zarobki ma kapitan drużyny Maciej Mielcarz (32 l.) i są to najwyższe wynagrodzenia w drużynie. Pozostali mają płace od 3 do 10 tysięcy złotych. – Mamy zawodników tańszych, ale to nie znaczy, że gorszych – po każdym meczu podkreślał trener Radosław Mroczkowski (46 l.).

RZECZPOSPOLITA

Wywiad z Marcinem Baszczyńskim.

Wierzył pan, że Polonię stać na tak dobry start, kiedy latem biegaliście po parku z Jarosławem Baką?
Wtedy w nic nie wierzyłem, siedzieliśmy w szatni, patrzyliśmy w podłogę i zastanawialiśmy, jak to wszystko będzie wyglądać. Mieli odchodzić kolejni zawodnicy, do nas planowano dołączyć juniorów. Znikąd nadziei. Później zaczął się ten cyrk z przenosinami do Katowic, w ogóle nie wiedzieliśmy, co robić. I tak Polonia się zahartowała, jesteśmy drużyną po przejściach. Chyba nikt się nie spodziewał, że na tyle nas stać.

(…)

Ktoś tęskni za Józefem Wojciechowskim?
Ł»ałuję tego, że w czasie gdy miał tak ogromny zapał, nie udało nam się osiągnąć sukcesu. Presja ze strony prezesa pewnie miała na niektórych wpływ, ale przede wszystkim w tej drużynie dużo się mówiło o mistrzostwie, a niewiele robiło. Myślę, że tamta Polonia nie miała mistrzowskiej mentalności, zwyczajnie była niedojrzała, każdy dbał bardziej o własne interesy niż o drużynę. To nie byli tak wielcy zawodnicy, żeby zdobyć mistrzostwo tylko umiejętnościami, a nie grą zespołową. Teraz atmosfera w szatni jest coraz lepsza.

GAZETA POLSKA CODZIENNIE

Tekst o Widzewie.

Wydawało się przed sezonem, że ekipa z Łodzi będzie kandydatem do spadku. Transfery Phibela, Sebastiana Dudka czy Alexa nie rzucały na kolana. Dodatkowo drużynę opuścili jej liderzy – Mindaugas Panka, Jarosław Bieniuk i Ugo Ukah. Tymczasem Widzew jest liderem, wygrał cztery mecze i zremisował jeden. Alex, który zarabia miesięcznie ok. 2 tysięcy złotych i mieszka w… bursie u ojców salezjanów jest jednym z najlepszych skrzydłowych tego sezonu. Zaciskanie pasa i stawanie na młodych zawodników na razie łódzkiej ekipie się opłaca.

Według tego co mówią nam zawodnicy Widzewa, atmosfera w szatni jest świetna i nic nie zapowiada tego, że passa Widzewa zostanie przerwana. – Po każdym zwycięskim meczu do szatni „wjeżdża” sześć dużych opakowań z pizzą i skrzynki piwa. Jemy, pijemy, śpiewamy – usłyszeliśmy od jednego z piłkarzy. Jeżeli więc dzisiaj przed stadionem Polonii zobaczycie kierowcę z pizzerii z pokaźnym zamówieniem, nie zdziwcie się – oznaczać to będzie, że młoda szajka z Łodzi znowu wygrała. I do kolejnej kolejki zostanie liderem Ekstraklasy.

I o PZPN-ie.

Wczoraj w związkowych kuluarach tematem numer 1 była osoba Grzegorza Laty. – Nie czuję się upoważniony, aby opowiadać o stanie ducha prezesa – tłumaczył Baryło. – Chcecie z nim pogadać? Zaraz go zawołam! – śmiał się od ucha do ucha członek zarządu Zdzisław Drobniewski. Lato jednak nie wystawił nosa poza drzwi, za którymi odbywały się posiedzenie zarządu.

Przed prezesem ostatni miesiąc urzędowania. – Jadę właśnie do siedziby związku zawieść prezesowi kartony. Będzie mu się łatwiej spakować. To naprawdę radosna chwila, że on odchodzi . Obyśmy nie zmarnowali szansy, związanej z odnową polskiej piłki – powiedział Kazimierz Greń, który wczoraj także pojawił się w Warszawie. Szef Podkarpackiego ZPN nadal nie potwierdził, którego z kandydatów poprze. – Najbliżsi mi są Zbigniew Boniek i Roman Kosecki, ale nie poznałem jeszcze ich programu wyborczego. Od tego uzależniam poparcie – mówił Greń. Na razie Boniek zadeklarował, że funkcję prezesa będzie pełnił społecznie. Dotychczas Grzegorz Lato zarabiał 50 tysięcy złotych miesięcznie. – Słyszałem o tym geście „Zibiego” i w pełni go pochwalam. Czy inni pójdą jego tropem? Szczerze wątpię – zakończył Greń.

GAZETA WYBORCZA

Tekst o współpracy Legii ze Stowarzyszeniem Kibiców.

– Mówiłem wtedy, że żądania wojewody doprowadzą do tego, że nie będzie spokojnie, wnioskowałem nawet do ekstraklasy, by mecz przełożyć. Wojewoda nazwał mnie szefem kiboli i wyrzucił ze spotkania w ratuszu. W efekcie pierwszy raz od siedmiu lat mieliśmy mecz, na którym interweniowała policja. Skutek jest odwrotny do zamierzeń, jesteśmy dwa kroki do tyłu. W piątek zatrzymano 18 osób, ale sąd na Woli nie był zainteresowany orzekaniem w tych sprawach. W efekcie nikt nie został skazany w trybie 24-godzinnym. Dla mnie to żenada. Znów zostaliśmy sami w walce z chuligaństwem. To my będziemy musieli identyfikować ludzi przez monitoring i nakładać zakazy klubowe. Spodziewam się, że będzie ich więcej niż zakazów sądowych.

Gdy powtórzyliśmy jego słowa wojewodzie Kozłowskiemu, ten odparł, że „nie będzie polemizował i wdawał się w pyskówkę z prezesem Zygo”. Identycznie zareagował, by spytaliśmy, czy faktycznie wyprosił prezesa ze spotkania w ratuszu. – Dla nas partnerem do rozmowy jest Wojciech Kostrzewa, szef Rady Nadzorczej Legii. Jesteśmy z tej współpracy zadowoleni, regularnie spotykamy się z ludźmi odpowiedzialnymi w klubie za bezpieczeństwo. Ł»eby rozwiązać problem chuligaństwa, współpracować muszą klub, policja i wojewoda. Chcemy też rozmawiać z kibicami – mówił Kozłowski.

I o problemach finansowych Legii.

– Klubu nie stać na remont rzeczy, które zostały zniszczone. Na najbliższych meczach toalety i krzesełka zdemolowane w derbów będą straszyć swoim wyglądem – zapowiada prezes Legii Piotr Zygo. Zniszczenia po zeszłotygodniowej zadymie na trybunie północnej oszacowano na 200 tys. zł. Dla klubu, który jeszcze pod koniec 2011 roku chwalił się najwyższym w Polsce 80-milionowymbudżetem, taki wydatek powinien być drobiazgiem. Okazuje się, że nie jest.

(…)

– Właśnie za to zapłaciliśmy ponad 800 tys. zł kary za ostatnie 12 miesięcy, za to zapłaciliśmy gigantyczną stratą wizerunkową i przez to mamy zwiększone koszty ochrony meczów podwyższonego ryzyka [każde spotkanie przy فazienkowskiej ma taki status, przez co o ok. 30 proc. rosną wydatki na organizację – red]. W sumie to 2 mln zł. SKLW odpowiada, że Legia powinna zaplanować w budżecie taka kwotę. Uważają, że kibice kochają oglądać to, co się dzieje na stadionie [np. odpalanie nielegalnych rac przez kiboli], choć wiedzą, że to nielegalne. Ja tak nie uważam – mówi Zygo. – Jeśli musimy wydać tyle pieniędzy, będziemy musieli sprzedawać piłkarzy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Piotrem Stokowcem.

Wróćmy do tematu agresywnej gry. Pojechał pan na staże do drużyn z niższych lig angielskich, żeby potwierdzić swoje teorie?
Tamten klimat, podejście do futbolu, bardzo mi pasuje. Pojechałem do Yeovil Town, bo był tam Bartek Tarachulski i mi pomógł. Uważam, że jak się gdzieś jedzie, trzeba przejechać się autobusem z ludźmi, pójść na targ, zjeść w miejscowej tawernie. Wtedy będziesz mógł powiedzieć, że coś wiesz. Tak samo w piłce. Jeśli chcesz zobaczyć, jak funkcjonuje klub, nie idź tam, gdzie treningi będziesz mógł oglądać tylko przez dziurę w płocie. Ja mogłem pogadać z trenerem i magazynierem. Postarać się ich zrozumieć. Oczywiście, dzięki Pawłowi Kieszkowi byłem też na stażu w FC Porto, gdy trenerem był tam Villas Boas. Udało się załatwić, żebym wszedł na trening. Ale oni walczyli w europejskich pucharach o najwyższe cele, więc kto będzie znajdował czas dla jakiegoś gościa z Polski. W Yeovil, a potem Derby czy Reading zobaczyłem, jak łamią prawie nogi na treningach, a potem jest fantastyczna atmosfera. Atmosfery sztucznie się nie zbuduje. Nie jestem za seminarium w drużynie, musi być walka i spięcie. Zawodnicy czasami muszą złapać się za gardło, dać sobie po mordzie. Ale w ekstremalnej sytuacji muszą wyciągnąć do siebie rękę. Ekstremalne warunki to prawdziwy sprawdzian.

(…)

Wraca pan na ławkę trenerską po zawieszeniu za zbyt mocną gestykulację.
To była niesprawiedliwa kara. Kopnąłem butelkę w swojej strefie, nawet nigdzie nie poleciała, przewróciła się. Do tego kilka gestów i pytanie: „Co to k… jest?!”. Jeśli za coś takiego dostaję dwa mecze kary, to mam prawo czuć się pokrzywdzony. Tym bardziej że mówimy o sytuacji, w której błąd sędziego był ewidentny.

Sędziowie jednak trzymają się razem i pan Gil pozostał bezkarny.
Zostałem ofiarą paragrafów. Jestem pedagogiem, uważam, że trener musi zachowywać się kulturalnie, ale nie jestem księdzem. Nie potrafię tłumić emocji, jak na przykład trener Lenczyk. Przepis jest taki, że trener wyrzucony na trybuny dostaje najmniej dwa mecze. Sędzia popełnił błąd, a gdy zaprotestowałem, nie obrażając nikogo, popełnił kolejny, wyrzucając mnie na trybuny. Zrobił to bez wcześniejszego upomnienia, po sugestii asystentów.

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama