Wszyscy piszą dziś o Grzegorzu Lacie i wyborach na nowego prezesa PZPN, ale brakuje jakichś bardziej odkrywczych tekstów. Warto za to przeczytać wywiad z Sylwestrem Cackiem w „Gazecie Wyborczej”.
FAKT
Zaskakująco ciekawie, jak na “Fakt”. Najpierw fotostory z odejścia Grzegorza Laty, a następnie teksty o tym, że Bobo Kaczmarek posadzi na ławce Rasiaka, o nowym trenerze Bełchatowa, którym ma zostać Dominik Nowak oraz o przepychankach pomiędzy Marcinem Adamskim a działaczami ŁKS-u.
Teraz osoby, które zarzucały piłkarzowi pazerność, same nasyłają na klub komorników, chcąc odzyskać swoje pieniądze. – Nie zamierzam oceniać postępowania panów Sieczki czy Paradowskiego, tak jak oni oceniali mnie. Do tej pory nie odzyskałem wszystkich pieniędzy. Będąc jeszcze w ŁKS zrzekłem się około 250 tysięcy złotych. Ciekawe, który z tych „wielkich: ełkaesiaków zrezygnowałby chociaż z połowy tej kwoty? – pyta Adamski.
Według byłego już zawodnika ŁKS problemy klubu nie wzięły się przez niego. – Nikt nie myślał o szkoleniu młodzieży czy profesjonalnym skautingu. Odpowiedzialny za transfery Tomasz Wieszczycki nie sprowadził w ciągu dwóch lat żadnego zawodnika, na którym można by zarobić. To wielka sztuka! To był problem, a nie wyimaginowana pensja Adamskiego – kończy były piłkarz.
SUPER EXPRESS
Tekst o Mariuszu Stępińskim.
Piłkarz po historycznym golu dostał mnóstwo gratulacji, a najlepiej sytuację podsumował Maciej Chorążyk, kierownik kadry U17, w której błyszczał Stępiński. „Dziś o 19:47 zaczęła się era bombardiera” – napisał piłkarzowi Widzewa Chorążyk, odnosząc się do momentu, w którym Stępiński strzelił pierwszego ligowego gola. – W reprezentacji rocznika 1995 Mariusz rozegrał 36 meczów i strzelił 25 goli. Chłopak ma niesamowitą zdolność zachowania zimnej krwi w podbramkowych sytuacjach. Jest wulkanem energii, ale tylko na boisku. Poza nim zero sodówki – zapewnia Chorążyk.
Skauci zagranicznych klubów wielokrotnie próbowali „podchodzić” piłkarza, ale ten na razie nigdzie się nie wybiera. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że AC Milan dawał za niego milion euro, jednak Widzew miał odrzucić ofertę. Nie wiadomo jednak, czy to prawda, bo wątpliwe, żeby biedni łodzianie pogardzili taką kwotą. Inna sprawa, że jeśli Stępiński będzie się rozwijał, to milionowe oferty staną się kwestią czasu…
RZECZPOSPOLITA
Artykuł o wyborach.
Nawet Kręcina zrozumiał, że współpraca z Latą nic mu już w tych wyborach nie da. Na początku współpracowali, razem dostali poparcie od m.in. Lechii Gdańsk. Ale potem w zbieraniu rekomendacji pomagał Lacie tak naprawdę już tylko wiceprezes Rudolf Bugdoł. Zdobyli głosy m.in. Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze, Podbeskidzia Bielsko-Białej. Ale Bugdoł, choć do końca lojalny w tej sprawie, też szukał już mocniejszych kandydatów, by zachować wpływy. Z naszych informacji wynika, że dołączy do Edwarda Potoka, który, jak każdy ze zgłoszonych kandydatów oprócz Zdzisława Kręciny ma szansę na zwycięstwo.
Wszystko zależy od tego, czy baronowie, widząc, że kłótnie i podziały im szkodzą, będą się potrafili przed wyborami zjednoczyć. Jeśli tak, to wygra Potok lub Antkowiak. Wszelkie podziały sprzyjają Romanowi Koseckiemu, który jest kandydatem kompromisu. Nie zanosi się natomiast na współpracę dwóch byłych piłkarzy. Po pierwsze dlatego, że Zbigniew Boniek deklaruje jasno, iż chce być prezesem, a nie wiceprezesem w obozie zwycięzcy. A poza tym Koseckiego i Bońka dzieli konflikt tego drugiego z Cezarym Kucharskim, który jest sojusznikiem Koseckiego. Wszystko w rękach baronów.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Sylwestrem Cackiem.
Bierze pan pod uwagę wariant, że Widzew będzie rozgrywał mecze na stadionie miejskim przy al. Unii?
– To tak jakby pan mnie zapytał, czy Widzew będzie rozgrywał mecze w Bełchatowie, Płocku czy Warszawie. Poza tym nie ma sensu mówić o czymś, co nie istnieje i nie wiadomo, czy będzie istnieć, bo i takie sygnały do mnie dochodzą. A na dodatek dla mnie to nie będzie stadion miejski tylko klubu ŁKS, gdyż historii nie da się zmienić wieloma oświadczeniami. A i sam stadion nie będzie zasługiwał na miano miejskiego.
(…)
Kiedy patrzy pan na ten młody zespół i to jak świetnie radzi sobie w lidze, to nie żałuje pieniędzy wyrzuconych w błoto, wydawanych na wysokie pensje dla przeciętnych piłkarzy, których już w Widzewie nie ma?
– To nie jest takie proste, jak może się wydawać i jak opisuje się to w gazetach. Trzeba pamiętać, że rynek się zmienia. Kiedyś pan Wojciechowski płacił piłkarzom jeszcze cztery razy więcej niż ja, podobnie było w innych klubach. Darvydas Sernas odchodził do Zagłębia Lubin, które gwarantowało mu jeszcze więcej pieniędzy niż dostawał u nas. Rynek kształtuje świadomość piłkarzy, czyli w pewnym okresie da się więcej, w innym mniej. Nie można powiedzieć, że pompowaliśmy pieniądze tylko w nietrafione transfery. Często, gdy o tym piszecie, przywołujecie przykład Fernando Arriero, a jestem przekonany, że w obecnym zespole Hiszpan, by się świetnie sprawdził. Tylko tamten zespół [prowadzony przez Pawła Janasa – przyp. red] nie był dopasowany do takiej gry, jaką on prezentuje.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Niebawem czeka nas mecz eliminacji mistrzostw świata z Anglią. Pana sytuacja w kadrze powinna chyba ulec zmianie? Wśród defensywnych pomocników wyrasta pan na numer jeden. Dotychczasowy podstawowy zawodnik kadry Ariel Borysiuk gra jednak o klasę niżej. Liczy pan na miejsce w podstawowym składzie?
Na pewno mam taką nadzieję. Trener często powtarza, że najważniejsze jest, by grać regularnie w klubie, a ja spełniam ten warunek. W każdy weekend wychodzę na boisko i w ten sposób walczę, by dostać powołanie. Liczę, że trener mnie dostrzeże.
W poprzednich meczach siadał pan na ławce. Mocno był pan zawiedziony?
Najpierw byłem zaskoczony, że w ogóle dostałem powołanie. Ale nie przyjechałem na zgrupowanie jako turysta, tylko po to, by walczyć o miejsce w podstawowym składzie. Gdy dowiedziałem się, że nie gram, byłem więc rozczarowany. To jednak w piłce normalne. Jedenastu piłkarzy jest zadowolonych, a siódemka, która znajdzie się na ławce, ma znacznie mniej powodów do radości.


