Wydawało się, że mecz z Dijon będzie kolejnym popisem Neymara i spółki. PSG mierzyło się z zespołem z dołu tabeli, w dodatku osłabionym brakiem podstawowego stopera Cedrica Yambere. Znalezienie jakichkolwiek powodów do optymizmu dla Dijon było bardzo trudne. Drużyna bez formy i ostoi defensywy podejmowała przecież rozpędzone zbiorowisko gwiazd z Paryża. Jednak pomimo niesprzyjających okoliczności, otarła się o remis.
Gospodarzom od początku udawało się neutralizować ofensywne zapędy Paryżan. PSG oczywiście kontrolowało przebieg meczu, przeważało pod względem kultury gry czy posiadania piłki, ale wynikało z tego tyle samo, ile – nie szukając daleko – ze skuteczności Kylian Mbappe w dzisiejszym spotkaniu. Pierwsza połowa to bicie głową w mur, którego fundamenty zadrżały tak naprawdę tylko raz. Dani Alves oddał potężny strzał z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od poprzeczki.
Zupełnie inaczej wyglądało to po zmianie stron, gdzie sytuacji było już co niemiara. PSG objęło prowadzenie dopiero w 70. minucie, kiedy Meunier dobił strzał Neymara, ale tak naprawdę wcześniej powinno prowadzić minimum dwoma czy trzema bramkami. Co prawda zaczęło się od groźnego strzału przewrotką Djilobodji z Dijon, ale potem głos mieli już tylko Paryżanie.
– Di Maria minął bramkarza i nie trafił do pustej bramki.
– Mbappe po podaniu Di Marii stanął przed stuprocentową okazją, ale z bliska nie potrafił wpakować piłki do „pustaka”.
– Mbappe chciał sprytnie minąć bramkarza, ale świetnie dysponowany Reynet wygarnął mu piłkę spod nóg.
– Marquinhos trafił w poprzeczkę.
– Neymar wraz z Mbappe wyprowadzili kontrę. Brazylijczyk dograł do Francuza, a ten nie wykorzystał sytuacji jeden na jeden z bramkarzem.
– Niepilnowany na piątym metrze Mbappe dostał idealną piłkę, którą efektownie spartolił.
Trafienie bocznego obrońcy PSG znacznie uspokoiło sytuację. Goście mogli unormować tempo swoich ataków. Niewykluczone, że właśnie to uśpiło ich czujność. Byli pewni siebie i świadomi własnej klasy, ale pewność siebie i świadomość własnej klasy często leży obok brawury. A za brawurą zazwyczaj czai się zwyczajna głupota. W 87. minucie, kiedy kibice powoli zaczynali zbierać się do opuszczenia stadionu, Benjaminowi Jeannotowi przytrafił się strzał życia. Uderzył z woleja z bardzo dalekiej odległości. Areola nawet nie drgnął. Piłka dostała takiej rotacji, że zgłupiał i stał jak słup soli.
Dijon było o krok od sprawienia sensacji, ale w doliczonym czasie gry szczęście uśmiechnęło się do przyjezdnych. Nie uratował ich ani Neymar, ani Mbappe. Uratował ich prawy obrońca Meunier, który tym samym skompletował dublet. Po jego strzale piłka pechowo dla gospodarzy przeleciała pod nogami jednego z obrońców, bramkarz też nie zdążył ze skuteczną interwencją. PSG uciekło spod topora i skrzętnie wykorzystało wczorajszą porażkę Monaco. Obecnie przewodzi stawce z przewagą sześciu punktów nad wiceliderem.
Dijon – PSG 1:2 (0:0)
Jeannot 87 – Meunier 71, 90+1