Polityk UPR, ZChN, AWS, Samoobrony i PiS-u, czyli po prostu Ryszard Czarnecki, znowu nie dał rady wystartować w wyborach na prezesa PZPN, nie wybił się ponad miano kandydata na kandydata. Jak i poprzednio, tak i teraz nie uzbierał wymaganych piętnastu poparć. Jest to jasny sygnał, że środowisko piłkarskie traktuje tego politycznego przebierańca jak dziwadło. On się jednak nie zraża i tę osobistą klęskę nieudolnie próbuje zamienić w PR-owy sukces.
Ot, zwykły, wywołujący wymioty polityk, jakich wielu.
Czarnecki zwołał dzisiaj konferencję i ogłosił, że gdyby chciał, to by te piętnaście poparć bez problemów zdobył, jednak zorientował się, że działacze nie są gotowi na intelektualną rewolucję, którą on zagwarantowałby polskiej piłce. A skoro oni nie są gotowi – to on się bawić nie będzie. Jako urodzony zwycięzca bierze albo pełną pulę, albo w ogóle nie startuje. Uznał, że może następnym razem.
Ale nie myślcie, że Czarnecki nic w polskiej piłce nie znaczy. O nie, nie! On jeszcze któremuś z kandydatów udzieli poparcia. Na razie nie ujawni, któremu, ale będzie to wydarzenie niezwykłej wagi. Pani Barbara, która pracuje w pobliskich sklepie mięsnym też nam powiedziała, że jednego z kandydatów poprze i też na razie trzyma język za zębami.
Na koniec – co ważne – Czarnecki podziękował kibicom, którzy uważali go za jedynego kandydata, który byłby w stanie naprawić polski futbol. Wy też możecie podziękować Rysiowi i namawiać, by za kilka lat spróbował ponownie. Mieczysław Golba też mógłby spróbować raz jeszcze. Oddajemy wam komentarze!