Jesteś piłkarzem i martwisz się, że polska reprezentacja świętuje odebranie biletów do Rosji, a ty jedyne co możesz zrobić, to otworzyć szampana na kanapie? Nic straconego! Nawet jeśli w eliminacjach byłeś pomocny jak grzebień łysemu, to wciąż masz szanse załapać się na mundial. Pokazują to wybory Nawałki przy okazji Euro 2016.
Nawałka nie jest bowiem tym typem selekcjonera, który po udanej jednej kampanii, na drugą chce zabrać taki sam zestaw ludzi i nieważne, że pierwszy jest bez formy, kolejny siedzi na bezrobociu, a trzeci ma złamaną nogę. Pewnie, trener do samego boiska dopuszcza już wąską elitę, bo obraca się przeważnie w gronie 14-15 nazwisk, ale dostać powołanie i powalczyć o plac, okazję miało już wielu piłkarzy. Ostatnio Makuszewski i Kądzior.
A przed wspomnianym Euro? Do szerokiej kadry zaproszono następujących gości:
Mariusz Stępiński – 0 minut w eliminacjach, niepowoływany w eliminacjach
Paweł Wszołek – 0 minut, niepowoływany
Paweł Dawidowicz – 0 minut, niepowoływany
Bartosz Salamon – 0 minut, niepowoływany
Artur Sobiech – 0 minut, powołany na jedno zgrupowanie
Przemysław Tytoń – 0 minut, powołany na trzy zgrupowania
Thiago Cionek – 0 minut, powołany na wszystkie zgrupowania
Artur Boruc – 0 minut, powołany na wszystkie zgrupowania
Przed mistrzostwami zagraliśmy sześć meczów sparingowych i czasem wystarczył jeden dobry występ, by przekonać do siebie selekcjonera. Tak było w przypadku Wszołka – z Finlandią zagrał popisówkę, miał dwa gole i asystę i do momentu nieszczęśliwego urazu pozostawał w gronie zainteresowań selekcjonera. Podobnie sprawy się miały z Salamonem, który zagrał w trzech sparingach i w każdym kadra broniła na zero, a obrońca potrafił też błysnąć w ofensywie, jak przy podaniu do Grosickiego przeciwko Finlandii. Ale nawet jak nie dałeś koncertu w sparingach, a pokazałeś się w klubie, też mogłeś zwrócić uwagę trenera. Tak było w przypadku Sobiecha – napastnik w sześciu ostatnich meczach Bundesligi trafił do siatki cztery razy i po prostu wypadało mu dać szansę.
Z kolei Stępiński też nie grał za wiele w sparingach (siedem minut), w ekstraklasie spuścił z tonu – ledwie jeden gol w fazie finałowej ekstraklasy – ale i tak dostał szansę. Podobnie jak Dawidowicz, wyciągnięty z rezerw Benfiki.
Jeszcze innym przypadkiem, o którym do tej pory nie wspominaliśmy, jest Filip Starzyński. On co prawda grał w eliminacjach, ale marne 12 minut z Gibraltarem, później koszulki z Orłem już nie nakładał, więc de facto wypadł z kadry. Wrócił do grania dopiero na Finlandię i nie zawalił (strzelił gola). Swoją dyspozycję potwierdzał w ekstraklasie, notując choćby cztery asysty w sześciu ostatnich kolejkach, kończąc sezon z Zagłębiem na miejscu pucharowym. I mimo że przy awansie odegrał marginalną rolę – na turniej pojechał.
Zbierając to wszystko do kupy – z wymienionych nazwisk do Francji pojechali Stępiński, Salamon, Boruc i Cionek, ale wiadomo, że zabranie ostatnich dwóch nie było niespodzianką. Wszołek został w domu przez kontuzję, gdyby nie ona, zapewne na Euro by się załapał. Sportową rywalizację przegrali zaś Tytoń, Dawidowicz i Sobiech.
Kolejne miesiące mogą być więc w kwestii powołań naprawdę ciekawe, trudno sobie wyobrazić sytuację, w której dobrze pokazujący się piłkarz, nie dostaje swojej szansy. Specjalnie akurat tutaj nie mówimy o nazwiskach, bo teraz nie mają znaczenia – znaczenie ma fakt, że drzwi do kadry nie są zamknięte. Szanse będą się pojawiać i tylko od zawodników zależy, jak z nich skorzystają.