Boruc wraca na karuzelę. Albo mu się uda, albo za rok historia się powtórzy

redakcja

Autor:redakcja

22 września 2012, 23:11 • 2 min czytania

Artur Boruc podpisał kontrakt z Southampton. To dobra informacja – przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze, jakkolwiek zabrzmi to banalnie, wreszcie znalazł pracodawcę. Po drugie, w najsilniejszej lidze świata, do której, jak sam bez przesadnego kadzenia mówił, zawsze chciał trafić. I po trzecie, nie związał się z Evertonem, o czym swoje zdanie wyrażaliśmy już przed kilkoma dniami (można znaleźć tutaj).
Niektórzy piszą, że się stoczył. Zjechał z niezłego klubu ligi włoskiej do walki o utrzymanie w Premier League, ale jakoś te argumenty do nas nie trafiają. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że PL to obecnie liga wielokrotnie poważniejsza od Serie A. Klub podobno słaby? Tym bardziej będzie miał okazję udowodnić swoją klasę. Druga połowa września to już nie czas na wybrzydzanie. I tak dalej, piłeczkę można odbijać w nieskończoność. Boruc podpisał kontrakt do końca sezonu. Już za rok może grać gdzieś indziej i niewykluczone, że tak właśnie będzie – nie wygląda nam to długoletnie małżeństwo, raczej krótkotrwały romans.

Boruc wraca na karuzelę. Albo mu się uda, albo za rok historia się powtórzy
Reklama

„Święci” fatalnie rozpoczęli sezon. Przegrali wszystkie cztery mecze, tracąc w nich czternaście goli, co jest najgorszym wynikiem od osiągniętego przez Swindon w 1993 roku. Dziś, choć znów zaczęło się fatalnie od bramki Darrena Benta, pokonali Aston Villę 4:1, strzelając wszystkie gole już po przerwie.

Menedżer Nigel Adkins nie mówi, że Boruc przychodzi na pewniaka, od razu jako bramkarz numer jeden. Nie wysyła żadnych sygnałów tego typu. Mówi o wsparciu, szerszym polu manewru i zwiększonej konkurencji. Do tej pory tym pewniakiem był 35-letni Kelvin Davis, który od 2006 roku rozegrał w bramce „Świętych” ponad 250 meczów. Dziś nagle, jakby Adkins uznał, że niewiele ma już do stracenia, posłał na boisko debiutanta. O piętnaście lat młodszego Paulo Gazzanigę, człowieka zupełnie bez doświadczenia na tym poziomie.

Reklama

Boruc zapowiada, że najbliższe tygodnie pokażą, kto na dłużej stanie w polu bramkowym, ale zdaje się, że trafił na odpowiedni moment. Moment zachwianej stabilności w całym klubie, z pozycją bramkarza włącznie, czego nie było w Southampton do tej pory. Na pewno Artur jest w stanie tę rywalizację wygrać, do końca sezonu rozegrać ponad trzydzieści meczów, a potem… los znów będzie w jego rękach. Zostanie jako numer jeden o ile klub nie spadnie z ligi albo odejdzie i historia zacznie się od nowa.

PM

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
0
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama