Grali pięknie jak zawsze, czyli lekcja cierpliwości dla nadpobudliwych

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2012, 10:53 • 2 min czytania

Siedem punktów po czterech meczach. Nie pozostało nic innego, jak tylko złożyć ręce do oklasków. Dziełem przypadku? Hm, to nieważne bo znów zaczynamy szukać dziury w całym. Przecież panowie piłkarze wygr… ups, zremisowali na ciężkim terenie w Bielsku-Białej. Na terenie gdzie punkty zgubiła i Wisła i skąd Śląsk nawet w drodze po mistrzostwo nie przywiózł kompletu oczek.
Jeśli ktoś oczekiwał, że na grze mistrza Polski swoje piętno odciśnie efekt nowej miotły, gratulujemy naiwności. Piłkarze, co rusz potwierdzają, jak to na treningach strzelają na bramkę. Odnieśliśmy wrażenie, że swoje zajęcia prowadzą razem z Devilsami Wrocław. Ci futboliści amerykańscy zdobywają trzy punkty za tak zwane zagranie field goal, polegające na kopnięciu piłki między słupkami, ale nad poprzeczką bramki przeciwnika. Pewnie kojarzycie – do tego samego wczoraj podążali podopieczni Levego (o zgrozo, jak to brzmi komicznie).

Grali pięknie jak zawsze, czyli lekcja cierpliwości dla nadpobudliwych
Reklama

Najbliżej celu był فukasz Gikiewicz. Gdyby mecz odbywał się w Zabrzu, zakładalibyśmy że zawodnik celuje w koparkę, a tak musimy pofatygować się do trenera Devilsów z prośbą o przetestowanie Gikiego. Tylko od razu jedna uwaga – tam siłowni nie ominiesz, nawet po zmianie szkoleniowca…

Wrócił po surowej banicji i już się go czepiamy… A przecież wypada kogoś pochwalić. Widać, że pod okiem Levego, Waldek Sobota będzie pełnić rolę wolnego elektronu. Wcześniej u Oresta Lenczyka, filigranowy pomocnik wciąż wysłuchiwał uwag o zbyt długim holowaniu piłki. No ale chyba powinien być w zespole choć jeden zawodnik, który potrafi minąć rywala (dwóch, trzech, czterech?), zwłaszcza gdy cała drużyna stoi. Wiele wskazuje na to, że jesienne weekendy mogą należeć do Soboty. W wywiadach cały czas podkreśla, jak wiele wiary w siebie nabrał podczas zgrupowania kadry i wczoraj tę wiarę zaobserwowaliśmy.

Reklama

Z kolei wciąż zbyt wiele zaufania do swoich wątpliwych umiejętności przejawia Marcin Kowalczyk (ponoć najlepszy transfer Lenczyka – zatem co prezentuje reszta?). Chodziły słuchy, że u poprzedniego szkoleniowca, miał pewne miejsce w składzie, bo… wyciskał największe ciężary na siłowni. Teraz, za kadencji Levego, Kowalczyk znów jest podstawowym zawodnikiem, a za jego obecność na boisku piłkarze Podbeskidzia powinni złożyć podziękowania na ręce opiekuna Śląska. Boiskową wegetację podkreślił w 56 minucie, spacerując obok walczącego o piłkę Paweli.

Eksperci w studiu zastanawiali się, ilu jeszcze piłkarzy musiałoby opuścić boisko, by wrocławianie wygrali mecz z Podbeskidziem. Odpowiadamy – dwóch. Sędzia oszczędziłby wysiłku piłkarzom, a przede wszystkim, widzom. Bo na grę atakującego przetrzebionych rywali Śląska, patrzeć wypada wyłącznie w celach terapeutycznych. To taka 90 minutowa lekcja cierpliwości dla nadpobudliwych. Na kolejne zajęcia zapraszamy za tydzień, w roli asystentów wystąpią piłkarze Bełchatowa.

MICHAف WYRWA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama