Błaszczykowski irytuje, Lewandowski strzela fochy plus mała głupotka o Mierzejewskim

redakcja

Autor:redakcja

08 września 2012, 23:15 • 4 min czytania

Zwyczaje w kadrze coraz oryginalniejsze. Jakub Błaszczykowski najpierw oświadczył w wywiadzie, że bez niego to reszta drużyny mogłaby zrobić kupę, a nie strzelić bramkę w czasie Euro i zaznaczył, że to fakt, a nie plotka. Kuba rośnie w oczach, już jest znacząco większy od dziesięciu pozostałych zawodników razem wziętych. Jak tak dalej pójdzie to wystartuje w październikowych wyborach na prezesa PZPN, o ile zmieści się w drzwiach.
Brak pokory, a wręcz narastająca pycha u tego zawodnika wcale nie dziwi tych, którzy mieli okazję widzieć, jak się zachowuje, gdy wyłączone są kamery. Niestety, choroba postępuje nazbyt szybko, a wszelkie próby temperowania nic nie dają. Nawet nie ma co wspominać, że to Euro bez Błaszczykowskiego wcale nie musiało oznaczać Euro bez gola – słowa Kuby są przecież tylko hipotezą, zresztą słabą, bo nie wziął pod uwagę, że gdyby nie grał on, to by grał kto inny. Z jakim efektem – nigdy tego nie stwierdzimy. Ponadto chyba zapomniał o najważniejszym: jego zakichanym obowiązkiem jest kreowanie akcji ofensywnych i jeśli od kogoś należało oczekiwać goli i asyst, to od niego, bo nie od Perquisa, Wasilewskiego czy Tytonia, prawda? Więc się bileterku tak nie pręż, bo kiedy ty biegałeś z przodu, twoi koledzy odpowiadali za inny odcinek prac. Powinieneś – zwłaszcza jako kapitan – rozumieć sens słów, że wygrywa i przegrywa cały zespół.

Błaszczykowski irytuje, Lewandowski strzela fochy plus mała głupotka o Mierzejewskim
Reklama

Błaszczykowski najpierw zasugerował, że reszta nie dorasta mu do pięt, a następnie – po meczu z Czarnogórą – naskoczył na Ludovica Obraniaka. Oczywiście na Obraniaka naskakiwać można, natomiast zasadnicze pytanie brzmi: czy powinien robić to inny zawodnik? Kubusiowi wydaje się, że opaska upoważnia go do wypowiadania się z pozycji drugiego trenera (co najmniej!) i że jest na prawach specjalnych. Nam się zdaje, że mógłby Błaszczykowski popracować nad ostatnim podaniem, a od Obraniaka się odstosunkować, bo wykracza poza swoje kompetencje.

Kiedy dodamy dwa do dwóch, czyli najpierw przywłaszczanie sobie wszelkich zasług za Euro (chociaż nie ma się czym chwalić – pamiętajmy), a potem besztanie innego piłkarza – wyłania nam się obraz Błaszczykowskiego nabzdyczonego i widzącego tylko czubek własnego nosa. W piątek w Podgoricy zdążył jeszcze kolejne wypytać wszystkich dziennikarzy, jaką gazetę reprezentują, tonem bardzo niesympatycznym, by potem łaskawie coś powiedzieć. Całym sobą dawał jednak do zrozumienia, że na rozmowy nie ma żadnej ochoty.

Reklama

* * *

W ogóle z polskimi dziennikarzami nie porozmawiał Robert Lewandowski, ponieważ zdaje mu się, że ktoś przeinaczył jego słowa po meczu z Estonią. Robertowi już się kiedyś tak zdawało, gdy wypierał się jednego z wywiadów, a potem musiał wypierać się wypierania. Ten typ tak ma.

„Lewy” inteligencją nie błysnął, ponieważ pogadał z dziennikarzami z Czarnogóry. Jako że nie jest on otoczony najbystrzejszymi ludźmi w tym biznesie, wytłumaczymy mu jedną kwestię: jeśli nie chcesz, by twoje wypowiedzi przekręcano, to nie rozmawiaj z Czarnogórcami, ponieważ oni później mówią polskim dziennikarzom, co powiedziałeś, korzystając z 28 angielskich słów, które przyswoili. To dopiero głuchy telefon i proszenie się o przeinaczenia.

Do tej pory najbardziej słowa Roberta przeinaczył sam Robert w programie „Kropka nad i”, kiedy powiedział, że wszystko w kadrze jest fantastycznie, a zespół fizycznie jest tak przygotowany, że mógłby grać mecze Euro co godzinę. Później sam się spektakularnie sprostował.

* * *

Przedziwna jest też wypowiedź Adriana Mierzejewskiego, jednego z bohaterów spotkania. Jeśli rozłożymy ją na czynniki pierwsze… Hmm…

– Tak jak na treningach „Ludo” Obraniak miał wrzucać z wolnego, ale… nie do mnie. Ja miałem pilnować, aby Czarnogórcy nas nie skontrowali. Był jednak wynik 1:2, stałem przy Mirko Vucinicu i tak sobie pomyślałem, że takiemu zawodnikowi ofensywnemu, jak on nie będzie się chciało bronić. Dlatego zaryzykowałem, otrzymałem super wrzutkę i zdobyłem bramkę.

– Cieszy to, że od razu w pierwszym meczu uzyskaliśmy bramkę po wyćwiczonej akcji.

Adrianie, skoro miał wrzucać nie do ciebie, tylko do kogoś innego i skoro miałeś zachowywać się w tej sytuacji zupełnie inaczej, to gol nie padł po żadnej wyćwiczonej akcji, tylko na skutek szczęśliwej improwizacji. Natomiast źródłem całej improwizacji było to, że postanowiłeś zlekceważyć zalecenia taktyczne i zamiast pilnować Vucinicia, by nas nie skontrował (tak rozkazał trener, o ile dobrze rozumiemy twoją opowieść), ruszyłeś do piłki. Wyszło oczywiście fantastycznie, ale na przyszłość – jeśli ta drużyna ma jakoś funkcjonować – kiedy trener nakaże ci się zachowywać w określony sposób, to rób to bez szemrania.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama