Ekipa EkstraStats podała wczoraj na Twitterze statystykę, w którą aż trudno uwierzyć i nad którą z pewnością wypada się szerzej pochylić. Dotyczyła ona Górnika Zabrze, czyli drużyny, która – chyba nie będzie to przesadą – podoba nam się z całej ligi najbardziej i po której – to nie będzie przesadą z pewnością – najbardziej widać odciśnięte piętno trenera. Jeśli mielibyśmy wskazać największą siłę zabrzan w tym sezonie, zastanawialibyśmy się maksymalnie dwie sekundy. Są to:
a) stałe fragmenty gry,
b) błyskawicznie przeprowadzane kontrataki.
Można by tam dopisać jeszcze oczywiście lewą nogę Kurzawy, lewą nogę Angulo czy półmaratońskie dystanse Żurkowskiego, ale generalnie wiecie, o co nam chodzi – jeśli Górnik strzela bramki, to zazwyczaj po stałych fragmentach bądź kontratakach. Chociaż “zazwyczaj” powinniśmy raczej zastąpić słowem “jedynie” – i tu przechodzimy do tego, o czym napisało EkstraStats – bowiem Górnik… w zasadzie nie potrafi zdobywać bramek w inny sposób. Na 22 strzelone gole jedenaście było wynikiem kontrataków a dziesięć padło po stałych fragmentach gry. Oznacza to, że tylko raz Górnik strzelał w inny sposób. Raz!
STAŁE FRAGMENTY
Po ostatnim meczu Górnika napisaliśmy, że Marcin Brosz musi czuć się jak Arjen Robben: nie wymyśla żadnego prochu, stosuje wciąż podobny wachlarz rozwiązań rzutów rożnych – bo to głównie z rogów straszy Górnik – a wciąż nikt nie potrafi znaleźć na nie sposobu. Spośród dziesięciu bramek ze stałych fragmentów osiem padło właśnie po rogach. Pozostałe dwie to efekt rzutu wolnego (dość szczęśliwego, piłka po strzale Kurzawy trafiła w słupek a potem wprost pod nogi Angulo) i autu (ćwiczony schemat, zgranie z pierwszej piłki Wolsztyńskiego i strzał także z pierwszej Angulo).
Osiem bramek po rzutach rożnych. Oznacza to, że statystycznie bardziej prawdopodobne jest, że w następnym meczu Górnik załaduje gola po kornerze, niż że tego nie zrobi. Zabrzanie potrzebują średnio 8,5 rzutu rożnego na strzelenie gola, co daje im skuteczność na poziomie 12% (gdy zdecydowana większość ligi nie potrafi przekroczyć pięciu procent*). W stałych fragmentach Górnikowi dorównuje jedynie Śląsk Wrocław z dziewięcioma trafieniami. Warto jednak zaznaczyć, że trzy z nich były po rzutach karnych.
Najbardziej skutecznym – i wciąż stosowanym, tak padła bramka choćby w ostatniej kolejce – sposobem Górnika na rzuty rożne jest zagranie na krótki słupek. Górnik strzelał już tak…
Wiśle Kraków:
Cracovii:
Wiśle Płock:
Pogoni Szczecin:
Modelowy, zabójczo skuteczny schemat Górnika, choć zabrzanie naturalnie się na niego nie zamykają – zdobywali gole i po wrzutkach na długi słupek na zgranie piłki, i po wrzutkach w centralny punkt pola karnego, i po krótkich rozegraniach. Gwarancję wrzutek w punkt daje Rafał Kurzawa i – trochę chyba niedoceniany – Damian Kądzior, który przecież także bije rzuty rożne (i także tak dobrze jak Kurzawa).
KONTRATAKI
Kontrataki wyprowadzane przez Górnika cechują się dwoma rzeczami.
Pierwsza – oszczędność w kontaktach z piłką.
Było ją widać choćby podczas pierwszego meczu sezonu z Legią, podczas którego zabrzanie wyłuskali piłkę pod własnym polem karnym i za sprawą pięciu podań z pierwszej piłki doprowadzili do tego, że Angulo biegł od połowy boiska z piłką mając przed sobą tylko bramkarza. Od momentu wyłuskania piłki do przekroczenia przez Angulo linii połowy boiska minęło siedem sekund. Do momentu strzelenia gola – trzynaście. Jeśli ktoś zechce zabrać się za pisanie podręcznika “jak wyprowadzać kontratak”, właśnie tę akcję powinien umieścić na pierwszych stronach.
Błyskawiczne podania z pierwszej piłki oglądaliśmy też, gdy Angulo wyszedł sam na sam w Płocku (piłka w siatce po 8 sekundach od przejęcia).
Szybciutko piłka została przetransportowana do przodu też w meczu z Jagiellonią (piłka w siatce po 8 sekundach od przejęcia).
To jeden rodzaj kontrataków, gdy piłka odbierana jest bardzo głęboko i dostarczana jest w ekspresowym tempie pod bramkę rywala. Drugi rodzaj to kontry po przejęciu piłki po wysokim pressingu, z dala od własnej bramki, czyli mniej więcej to, co w filozofii Borussii Dortmund nazywane jest Gegenpressingiem. Gdy Górnik straci piłkę nieopodal pola karnego przeciwnika, mobilizuje szyki by odebrać ją jak najszybciej właśnie tam, gdzie doszło do straty. Błyskawiczny doskok niewątpliwie kosztuje mniej sił, niż powrót za całą akcją i próba zablokowania jej w sposób konwencjonalny. Często było to też doskoczenie do rywala rozgrywającego piłkę na środku boiska i zwykłe czyhanie na jego błąd.
Górnik rozpoczynał akcję w następujących miejscach. W meczu z Wisłą Kraków (piłka w siatce po 7 sekundach od przejęcia):
Tak było z Cracovią (piłka w siatce po 10 sekundach od przejęcia):
Jeszcze raz z Cracovią (piłka w siatce po 7 sekundach od przejęcia):
I z Bruk-Betem (piłka w siatce po 8 sekundach od przejęcia):
I z Pogonią także (piłka w siatce po 4 sekundach od przejęcia):
Bramka z Pogonią to zresztą najbardziej modelowy przykład DNA Górnika. Cała akcja była bowiem przemyślanym i powtarzalnym schematem wyrzutu z autu (powtarzalnym, bo dzięki identycznemu schematowi Górnik wpakował bramkę Lechii). Gdy Pogoń połapała się w planach rywala, zabrzanie – wykorzystując dużą liczbę piłkarzy w okolicach pola karnego – błyskawicznie odebrali piłkę.
Zero przypadku.
***
Stałe fragmenty gry i kontratak na kilometr pachną antyfutbolem, zabijaniem emocji i grą tylko na wynik, ale chyba największym sukcesem Marcina Brosza jest fakt, że Górnik gra przy tym… ładnie dla oka. Ba! Wskażemy palcem niewiele ekip w lidze, na które patrzy się równie przyjemnie, co na zabrzan. Miejmy nadzieję, że sposobem Górnika zainspirują się inne kluby, bo to dowód, że po odbiorze nie trzeba grać w poprzek, że mozolne budowanie akcji wcale nie musi przynosić efektów, że szybka piłka jest nie tylko skuteczna, ale i przyjemna do oglądania, o czym świadczą też komplety widzów na zabrzańskim stadionie.
Panie Brosz, serdecznie gratulujemy pozycji lidera. Przypadku w tym tyle, co rzutach karnych Roberta Lewandowskiego.
*dane za ekstrastats.pl