Ten sezon miał być wyjątkowy. W malowniczym Edynburgu wszyscy kibice Heart of Midlothian ostrzyli sobie zęby na trzeci w historii klubu tytuł mistrzowski. Apetyty były ogromne. Zbliżała się właśnie czterdziesta rocznica założenia klubu i nikt nie wyobrażał sobie, że przy tak specjalnej okazji piłkarze Heart mogliby zawieść rozbudzone nadzieje. A były one jak najbardziej uzasadnione. Drużyna dysponowała bowiem składem, który później w annałach klubu określony został jako „jeden z najlepszych w historii szkockiego futbolu”. Początek sezonu 1914/15 był wymarzony. Na nowo otwartym obiekcie blisko dwadzieścia tysięcy osób mogło oglądać znakomitą drużynę, która na inaugurację rozgrywek wygrała 2:0 z broniącym tytułu Celticiem. Kolejne siedem zwycięstw potwierdziło jedynie mistrzowskie aspiracje i wydawało się, że upragniony cel jest na wyciągnięcie ręki. Nie wszystko jednak układało się tak wspaniale. To był niespokojny czas.
Jest czerwiec 1914 roku. Wielka Brytania postanawia przyłączyć się do globalnego konfliktu, który swój kres znajdzie dopiero po czterech latach. Rozpoczynają się przygotowania do wojny na masową skalę, która już wkrótce pochłonie miliony ofiar. Z rezerwy powołani zostają dwaj piłkarze Heart, George Sinclair i Neil Moreland. Oni akurat przetrwają I wojnę światową. Tymczasem w cieniu wojennych zmagań toczą się swoim rytmem futbolowe rozgrywki, ale zainteresowanie nimi nie jest tak wielkie jak dotychczas. Podnoszą się głosy, że sportowa rozrywka nie przystoi w momencie, kiedy na froncie giną kolejni brytyjscy żołnierze. Grono krytyków rośnie, ale niewiele można zrobić. Piłkarze są zwolnieni z obowiązku uczestnictwa w wojnie. Mimo wszystko nad sprawą pochyla się w końcu szkocki parlament, a jeden z lokalnych posłów, Sir George McCrae, uderza w patriotyczne tony i wygłasza odezwę do wszystkich, którzy chcą być częścią nowopowstałego oddziału, 16. Szkockiego Batalionu Królewskiego. W międzyczasie na ochotnika zgłasza się kolejny z zawodników Heart, Jimmy Speedie, który jeszcze nie wie, że swoje bohaterstwo przypłaci najwyższą ceną – własnym życiem. Na efekty wezwania McCrae’a nie trzeba długo czekać. Grono potencjalnych żołnierzy rośnie z każdym dniem i w ciągu tygodnia batalion zostaje uformowany. W grupie wojaków znajduje się trzynastu zawodników Heart, a także ponad sześciuset kibiców z Edynburga, którzy poszli w ślady swoich pupili z Midlothian. Na wezwanie odpowiada również 150 sympatyków największego rywala Heart, Hibernian. Od teraz wszyscy oni tworzą wyjątkowo liczną, futbolową drużynę – blisko 1400 osób – której już wkrótce przyjdzie strzelać do wroga zamiast do bramki.
Początkowo zawirowania kadrowe nie miały żadnego przełożenia na wyniki Heart w lidze. W wojsku było już przecież szesnastu zawodników pierwszej drużyny, a mimo to zespół dalej radził sobie nadzwyczaj dobrze. Dość powiedzieć, że popularne „Serca” na pierwsze szesnaście spotkań przegrały zaledwie raz. W końcu jednak dały o sobie znać intensywne ćwiczenia na poligonie, kontuzje i niezdolność wielu piłkarzy do regularnej gry. Marzenia o mistrzowskim tytule zaczęły pryskać jak bańka mydlana. Coraz gorsza sytuacja doprowadziła do załamania nerwowego trenera od przygotowania fizycznego Heart, Jamesa Duckwortha, który już teraz był świadom, że oto wymyka się niepowtarzalna szansa. Czarę goryczy przelała domowa porażka z innym kandydatem do tytułu, Glasgow Rangers, które po pasjonującym boju wygrało 4:3. Niewielkie to zapewne pocieszenie dla sympatyków Heart, że wówczas gazety w Edynburgu donosiły się o bohaterstwie piłkarzy z Midlothian. – Męstwo tych dzielnych młodzieńców odbiło się echem w całym kraju – pisano. I choć jeszcze na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Heart zajmowało pozycję lidera, ostatecznie z czteropunktową stratą do Celticu musiało ustąpić miejsca nowemu-staremu mistrzowi z Glasgow. Porażki z Morton i St. Mirren na samym finiszu okazały się decydujące, a ogromne rozczarowanie było zrozumiałe. Stało się nieuniknione.
Był upalny, lipcowy dzień 1916 roku, kiedy rozpoczęła się największa bitwa I wojny światowej. Nad Sommą w północnej Francji w batalii, która pochłonęła ponad milion ofiar starły się ze sobą sprzymierzone wojska m.in. Wielkiej Brytanii, Francji, czy Kanady z Cesarstwem Niemieckim. Byli tam również piłkarze Heart, ale bardzo szybko okazało się, że znacznie lepiej operują skórzaną futbolówką niż wojskowym karabinem. Już pierwszego dnia bitwy trzech z nich zginęło na polu walki: Ernie Ellis, Henry Wattie i Duncan Currie. Następni dołączyli w kolejnych latach, James Boyd w 1916 roku i John Allan w 1917 roku. Piekło wojny pochłonęło ich bezpowrotnie. A Bitwa nad Sommą? Tę wojska niemieckie przegrały, ale liczba ofiar pokazała, że było to nic więcej jak pyrrusowe zwycięstwo wojsk Ententy.
Tragiczne wydarzenia z linii frontu musiały się odbić na postawie Heart w kolejnym sezonie. Zdziesiątkowana drużyna nie była w stanie nawiązać do sukcesów zespołu, który jeszcze przed rokiem toczył heroiczny bój o mistrzostwo. Utalentowanych piłkarzy, którzy teraz bronili honoru własnej ojczyzny zastąpiono mieszanką ambitnych, acz mało uzdolnionych piłkarsko zawodników: ochotników, żołnierzy na przepustce i młokosów. Na domiar złego do armii wcielony został najlepszy strzelec zespołu, Willie Wilson, i wiadomo już było, że oto nadchodzi czas klęski. Tak też się stało. Heart przegrało dziewięć z dwunastu pierwszych spotkań, a „ukoronowaniem” sportowej degrengolady była domowa porażka 6:1 z Falkirk. W sezonie, w którym klub sprawdził blisko pięćdziesięciu (!) zawodników, Heart zajęło odległe czternaste miejsce w lidze. Na kolejne sukcesy przyszło czekać sympatykom „Serc” przez długie dziesięciolecia. Korona mistrzowska wróciła do Edynburga dopiero w 1958 roku. O bohaterach jednak nie zapomniano.
Już po zakończeniu wojny, 9 kwietnia 1922 roku na placu w Edynburgu blisko 35 tysięcy ludzi stawiło się, by oddać hołd herosom sprzed lat. Imponującą ceremonię odsłonięcia pamiątkowego pomnika poprowadził wysoki rangą szkocki sekretarz, Robert Munro. Gdzieniegdzie widać było także najważniejszych dygnitarzy w kraju. Wszyscy rozumieli wyjątkowość tej chwili. Podniosłą atmosferę zadumy i milczenia przerwały w końcu słowa pana Munro: – Nie zawahali się, kiedy przyszło służyć ojczyźnie w pierwszych dniach wojny światowej. Za ich przykładem poszli kolejni. Niektórzy z nich polegli w bitwie nad Sommą. Upadli we wczesnych latach swego żywota. Upadli z podniesionym czołem.
A historię piszą zwycięzcy. Podobno.
JAKUB CHODERNY
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]