Waldemar Fornalik wszedł do kadry na kolanach

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2012, 21:20 • 4 min czytania

Nie wiemy, jak skończy Waldemar Fornalik (pewnie źle, bo selekcjonerzy reprezentacji zazwyczaj źle kończą), ale wiemy jak zaczął – najgorzej jak mógł. Na dzień dobry potwierdził wszystkie obawy związane z powierzeniem mu tej funkcji – że nie jest osobowością dość mocną, by zapanować nad zawodnikami z rozdętym ego. Jeśli mielibyśmy najkrócej opisać, w jaki sposób wszedł do kadry, to napisalibyśmy: na kolanach. Waldemar Fornalik na dzień dobry nie pokazał, że jest nowym szeryfem w mieście, czy chociaż nowym kogutem w zagrodzie, tylko grzecznie zapytał: – Przepraszam, czy tu biją?
Hmm, czy biją? Jeszcze od nikogo (chyba) w dziób nie dostał, ale jak tak dalej pójdzie to niewykluczone, że będzie biegał chłopakom po wódkę. Lewandowski mówi: „Pomogę mu się zaaklimatyzować w drużynie” i już tym daje sygnał, kto jest od kogo mocniejszy. „Lewy” weźmie Waldusia pod skrzydła i się nim zaopiekuje. Na dzień dobry Robert pokazał hierarchię, a Fornalik nie zareagował. Już dał się ustawić w drugim szeregu.

Waldemar Fornalik wszedł do kadry na kolanach
Reklama

Pewnie nie dowierzacie, ale obecnemu selekcjonerowi życzymy dobrze. Niestety, aby osiągnął sukces, musi zaistnieć podstawowy warunek – facet musi wstać z kolan, a na to się nie zanosi. Na klęczkach można jakimś cudem dojść do Częstochowy, ale już do Rio de Janeiro – a tam Fornalik ma się dostać – niekoniecznie. Na dziś pan W-F nie wygląda na kogoś, kto zaprowadzi w kadrze swoje rządy, raczej na klasowe popychadło. Można liczyć, że na razie po prostu obrał taktykę przyglądania się wszystkiemu z boku, bez ingerowania, chociaż zachodzą obawy, że nazbyt mocno wcielił się w tę rolę i że już z niej nie wyjdzie.

Najpierw mieliśmy nominacje do sztabu wedle klucza „byle jeszcze bardziej cichy niż ja”, w skutek czego trenerzy kadry pasują przede wszystkim do tego, by zarządzać leżakowanie w przedszkolu. Później powołania identyczne jak u Smudy. Ktoś powie – a kogo niby miał powołać? My powiemy – mógł wprowadzić lekkie zamieszanie, nie wziąć jednego czy dwóch zawodników pierwszego składu chociaż na ten pierwszy mecz, by dać sygnał, że zaczyna się nowe rozdanie i że on nie ma zamiaru dać się porwać tej irracjonalnej propagandzie sukcesu pt. „drużyna jest gotowa, tylko pechowo przerżnęła”. Mógł wysłać komunikat, że to będzie jego autorska kadra, w której to on rządzi od A do Z. Mógł – jak Anastasi – namierzyć sobie jakiegoś piłkarskiego Wlazłego i zostawić go w domu, by pokazać, że nie będzie świętych krów. Ale nie, Fornalik przybił pieczątkę pod powołaniami Smudy i tym samym zakrzyknął: chłopaki, byle tak dalej!

Reklama

Dzisiaj ośmieszył się wyborem kapitana. A nawet nie samym wyborem, ale słowami, które wypowiedział. Cytat za sport.pl:

– Dla mnie to było jasne, że kapitanem zespołu pozostanie Kuba Błaszczykowski – mówił na konferencji prasowej na stadionie Le Coq w Tallinie nowy selekcjoner kadry. – Nie znalazłem jednego powodu, by cokolwiek zmieniać. Podczas Euro Kuba wywiązał się z tej roli bardzo dobrze i dla mnie jego wybór był oczywistością. To ja zdecydowałem, że Kuba wciąż będzie nosił opaskę.

Nie znalazłem ani jednego powodu, by cokolwiek zmieniać… Kuba wywiązał się z tej roli bardzo dobrze… Bla, bla, bla. Poprosiłeś go jeszcze o autograf? O zdjęcie dla rodziny? W którym momencie wywiązał się z roli bardzo dobrze, bo nam się zdaje, że gorszego kapitana w dziejach kadry nie było? Czy to nie Błaszczykowski tuż przed meczem kłócił się z Grzegorzem Latą o dodatkowe bilety, zamiast wziąć przyznaną pulę, zamknąć mordę i skoncentrować się na grze? Czy to nie on po sportowej kompromitacji zapragnął zrzucić odpowiedzialność na prezesa PZPN? Czy to nie on „negocjował” te hańbiące normalnego sportowca wyjściówki i inne premie za niezrealizowany cel? Innymi słowy – czy to nie on zajmował się biletami i kasą, zamiast przygotowaniami do turnieju? Pomijamy już koszulkową kompromitację u Moniki Olejnik i ostatnie jego jazdy psychiczne, ale nie dostrzegamy NICZEGO pozytywnego w jego kapitańskiej przygodzie.

Fornalik mówi – jego wybór był oczywistością. Z jakiego niby powodu? Ani on mądry, ani charyzmatyczny, ani specjalnie lubiany w drużynie. Mianował go Smuda, ot tak, ale gdyby trenerem dalej miał być Smuda i gdyby miały obowiązywać jego decyzje, to by był. Nie trzeba do tego Fornalika. Tymczasem on zaczyna od pielęgnowania zgniłego i przegranego układu. Jeśli czasami trzeba na dzień dobry pokazać, kto rządzi, to Fornalik pokazał – piłkarze.

Z dobrego serca – zalecamy zmianę postawy. A jeśli to niemożliwe, w trosce o zdrowie, zalecamy zakup klęcznika:

Image and video hosting by TinyPic

Będzie wygodniej „rządzić”.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama