Kiedyś chciał wracać do Wisły Kraków. Dzisiaj spogląda już odrobinę wyżej…

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2012, 15:54 • 3 min czytania

Przy hojnym wsparciu właścicieli miał budować potentata w skali całego kraju. Wyciągnąć Kubań Krasnodar z drugoligowej szarzyzny i po pięciu latach zostawić w ścisłej czołówce rosyjskiej Priemjer Ligi. Najlepiej w europejskich pucharach. Dziś odchodzi w pół drogi. Dan Petrescu sam poprosił prezesów o rozwiązanie umowy. Z pewnością świetnie wie, dlaczego to robi. Ani nie po to, żeby pojechać na długie wakacje, ani po to, by w spokoju móc odwiedzać w Rumunii ciocie i wujków. Nowego trenera potrzebują dwaj rosyjscy mocarze ze stolicy – Dynamo i CSKA Moskwa.
Miejscowi dziennikarze są niemal pewni, że Petrescu wyląduje w jednym z tych klubów. Najprawdopodobniej w Dynamie, który mając wielki potencjał kadrowy, piłkarzy jak Dzsudzsak, Kuranyi czy Misimović, zajmuje dziś ostatnie miejsce w tabeli i właśnie zwolniło trenera Sergeia Silkina. O małej rewolucji mówi się też za miedzą, gdzie coraz bardziej chwiejna zdaje się być posada Leonida Słuckiego.

Kiedyś chciał wracać do Wisły Kraków. Dzisiaj spogląda już odrobinę wyżej…
Reklama

– Potrzebuję zmiany. Nowego wyzwania – mówi dzisiaj Petrescu.

Wszyscy interpretują to w sposób jednoznaczny. Nie odchodziłby z klubu, nie rezygnował z bardzo godziwych warunków kontraktu, gdyby nie miał niczego na oku. Rezygnuje, żeby objąć lepszy klub i zrobić skok na jeszcze większą kasę.

Reklama

Media spekulowały, że chcą go na Wyspach Brytyjskich, na co Petrescu szybko odpowiedział, że tam interesuje go tylko… Chelsea. Nie wchodzą w grę żadne inne zespoły. Z Dynamem Moskwa łączony jest średnio co kwartał. Był już, kiedy odchodził z rumuńskiej Unirei, był nawet wiosną tego roku, lecz dopiero teraz zbieg wypadów wydaje się dostatecznie sprzyjający dla jednej i drugiej strony. – Myślę, że w ciągu trzech lat w Krasnodarze zrobiłem dla klubu wszystko, co mogłem – twierdzi Rumun, którego Kuba Błaszczykowski do dziś ma za swojego najgorszego trenera w karierze (przynajmniej dopóki sam znów się czegoś nie wyprze). I aby nie było wątpliwości – włodarze Kubania będą wspominać go jak najlepiej. Jak napisaliśmy, odchodzi w pół drogi, ale tę pierwszą jej część pokonał zgodnie z opracowanym scenariuszem.

Opowiadał: – Kiedy przejmowałem Kubań, na pierwszym treningu miałem tylko pięciu piłkarzy. Część już poodchodziła, część wróciła do swoich klubów z wypożyczenia. Byłem w obcym kraju, a z marszu musiałem rozpocząć budowę zespołu, który miał wrócić do ekstraklasy. Później… Dopiero uświadomiłem sobie, że na zapleczu Priemjer Ligi mam limit obcokrajowców nie do ominięcia. To był trudny okres, ale później zdobyliśmy 80 punktów i wszystko poszło perfekcyjnie.

Awansował do ekstraklasy. Po raz trzeci został wybrany najlepszym trenerem w Rumunii, a potem zrealizował cel w debiutanckim sezonie w elicie. Miał zająć miejsce w pierwszej dziesiątce tabeli. I zajął – ósme, w samym ogonie grupy mistrzowskiej. Wiele razy powtarzał, że pieniądze na boisku nie grają, skoro jako trener Unirei potrafił ograć Sevillę czy Glasgow Rangers, a w Krasnodarze – po jednym razie, ale jednak – rozłożyć na deskach Dynamo, Spartaka, Rubin i Anżi.

Tak mówiłâ€¦

Jednak wielokrotnie domagał się również większego finansowego zaangażowania działaczy. Ci obiecywali, że nie zabraknie mu nawet ptasiego mleczka, wypłacali po dwa miliony euro za sezon, ale transferów nie przeprowadzali do końca po myśli byłego trenera Wisły. Co więcej, oddali do Anżi Machaczkała kluczowego napastnika – Lacinę Traore, zarobili na nim prawie 20 milionów, które nie zostały reinwestowane na nowych graczy.

Rosyjscy dziennikarze są pewni, że to wszystko plus kusząca perspektywa pracy w klubie o jeszcze większych możliwościach, sprawiły, że Petrescu powiedział dzisiaj: „dziękuję, odchodzę”. Ponoć w Dynamie Moskwa chętnie zatrudniliby kogoś, kto będzie doprowadzał zawodników do takiego stanu…

Image and video hosting by TinyPic

I przy tym jeszcze osiągał z nimi wyniki.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama