Cztery reprezentacje olimpijskie zagrają dziś na Wembley i Old Trafford, by za cztery dni, już w wąskim, dwuzespołowym gronie, rozstrzygnąć w czyje ręce trafią złote krążki. Bez względu na to, który zespół w Londynie okaże się najlepszy, dokona tego po raz pierwszy w historii swojego kraju. O dziwo, tyczy się to nawet takiej piłkarskiej potęgi, jak kadra Canarinhos, która zdobywała już na igrzyskach medale srebrne i brązowe, ale nigdy nie zdołała sięgnąć po ten najważniejszy – złoty.
Mano Menezes oświadczył dziennikarzom z dużą pewnością siebie, ale i też z odrobiną przesady, że żaden z dotychczasowych rywali nie zdołał go zaskoczyć. Patrząc na chłodno z boku, trudno odnieść podobne wrażenie. Brazylijczycy wygrywają mecz za meczem, ale dość wspomnieć ten ostatni, ćwierćfinałowy z Hondurasem, w którym zespół Menezesa dwukrotnie musiał gonić niekorzystny wynik.
BETCLIC: Komu złoto? Brazylia – 1.40, Japonia – 6.50, Meksyk – 7, Korea – 11
Cztery olimpijskie występy Canarinhos sporo powiedziały nam już o głównym faworycie. Pokazały, że w ofensywie jest samonapędzającą się maszyną, która nie ma problemów z kreowaniem sytuacji, ani ze znalezieniem wykonawców, która z idealną regularnością, od początku turnieju, aplikuje rywalom po trzy gole. Jednak pokazały również bardzo wyraźnie, że Brazylia nie jest nieomylna w defensywie. Więcej – momentami popełnia w tyłach błędy, jakich nie wstyd robić tylko na lekcjach WF-u w podstawówce. – Pod względem taktycznym gramy inaczej niż większość drużyn. Nasi boczni obrońcy zawsze muszą myśleć o ataku, dlatego tak istotny jest środek pola, gdy piłkę ma przeciwnik – mówi Menezes, a zaraz dodaje: – Uważam jednak , że znaleźliśmy odpowiedni balans między obroną a atakiem.
Jeśli Brazylia awansuje do finału, przed szansą dwunastego występu na igrzyskach olimpijskich stanie Marcelo, czym wyrówna krajowy rekord ustanowiony przez Bebeto. Co jednak istotniejsze, jeśli każdy taki turniej, cokolwiek byśmy o nim myśleli, kreuje nowe gwiazdy, ten wykreował Leandro Damiao, którego niegdyś na swego następcę wskazywał sam Ronaldo. Leandro w niemal każdym meczu stawia własny stempel na ofensywnych poczynaniach Canarinhos i ma już na koncie cztery bramki, czym tylko potwierdza skuteczność z Internacionalu Porto Alegre. Sam przyznaje, że chciałby niebawem zagrać w Europie, najlepiej w barwach Juventusu Turyn, jednak władze klubu, świeżo wzbogacone na sprzedaży Oscara do Chelsea, nie spieszą się ze zbijaniem zaporowej ceny.
BET-AT-HOME: Korea Południowa – Brazylia 1×2 7.50 – 4.30 – 1.40
EXPEKT: Leandro Damiao strzeli gola Koreańczykom – 2.35
Dziś Brazylijczycy zagrają z Koreą Południową, która – co jest niemałą niespodzianką – nie przegrała dotąd na igrzyskach ani jednego spotkania, a w ćwierćfinale odprawiła słabą (nie tylko w egzekwowaniu jedenastek) Wielką Brytanię. Generalnie – Azjaci w turnieju olimpijskim mogą albo wręcz powinni się podobać. Nie tylko za sprawą możliwości motorycznych, ale tego, co niegdyś rzadko ich charakteryzowało, a więc za sprawą silnej chęci dyktowania własnych warunków i utrzymywania się przy piłce.
COMEON: Meksyk – Japonia 1×2 3.10 – 3.06 – 2.40
– Są mocni: dynamiczni i dobrze zorganizowani – mówi o Japończykach selekcjoner kadry Meksyku, Luis Fernando Tena. Dodatkowego smaczku ich półfinałowej rywalizacji dodaje fakt, że oba zespoły spotkały się w meczu towarzyskim… na pięć dni przed igrzyskami. 22 lipca Japonia wygrała 2:1, co dziś pozwala jej zawodnikom wygłaszać śmiałe sądy. Pomocnik Hiroshi Kiyotake mówi: „naszą misją jest złoto”, a trener drużyny cieszy się, że jego zawodnicy mogą spędzić tyle czasu w wiosce olimpijskiej z… reprezentantkami Japonii, które wczoraj awansowały do finału turnieju kobiecego.
Męski odpowiednik wchodzi w decydującą fazę reprezentowany przez piłkarzy, wśród których próżno szukać Europejczyków. Przedstawiciele naszego kontynentu dawno wywiesili na boisku białą flagę i pozostają aktywni już tylko na trybunach. Choć piłka na igrzyskach wielka nie jest, a jedynie wielka bywa – momentami i od święta – organizatorzy nie narzekają na frekwencję. Cztery ćwierćfinały zgromadziły na widowni 260 tysięcy ludzi.