Tekst czytelnika: Futbol w służbie propagandy. Historia Meczu Śmierci

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2012, 10:55 • 7 min czytania

– Przegrajcie albo zginiecie – ten rozkaz mieli usłyszeć jako jeden z ostatnich. Tak przynajmniej przez długie dziesięciolecia głosiła oficjalna propaganda. Nie ugięli się. Zwycięstwo mieli przypłacić najwyższą ceną – własnym życiem. Poznajcie historię „Meczu Śmierci”. Spotkania owianego legendą. Spotkania, które po dzień dzisiejsz stanowi przedmiot badań historyków i wreszcie spotkania, wokół którego wciąż jest jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi.
Jest lato 1942 roku. Wojska Wehrmachtu prą na Wschód zajmując kolejne tereny. Europa pogrążona jest w wojnie. Hitler zaciera ręce. Na oczach wszystkich dokonuje się właśnie zbrodniczy plan III Rzeszy, Lebensraum. W okupowanym Kijowie grupa ludzi postanawia zachować pozory normalności. Chcą zrzucić z siebie piętno wojny i sprawić, że codzienna rzeczywistość zacznie przypominać tę, jaką znali przed 1941 rokiem, kiedy Hitler postanowił zaatakować dotychczasowego sojusznika. Jeszcze nie wiedzą, że ich na pozór zwykły pomysł stanie się kanwą, na której utkany zostanie jeden z największych mitów sowieckiej propagandy.

Reklama

– Znaliśmy filmy o piłkarzach, którzy zagrali w „Meczu Śmierci”. Pisano też o tym książki. Ci ludzie byli dla nas wzorem – opowiada po latach były piłkarz Dynama Kijów, Jurij Wojnow. Istotnie, legenda o tym spotkaniu znalazła się po wojnie w podstawie programowej. Kolejne pokolenia wychowywano na historii o ludziach, którzy – jak wówczas przedstawiano – tak bardzo pokochali stalinizm, że woleli oddać za niego życie niż zawieść wąsatego satrapę rodem z Gruzji.

Kiedy w 1941 roku wojska niemieckie zbliżały się do Kijowa, kilku z piłkarzy Dynama Kijów, najsilniejszego wówczas zespołu sowieckiej piłki, zaciągnęło się do wojska, chcąc bronić własnej ojczyzny. Po wyniszczającej bitwie, która pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar, ostatecznie Wehrmacht odniósł zwycięstwo. Obrońców stolicy zatrzymano i skategoryzowano. Jedni zostali rozstrzelani, innych wysłano do przymusowej pracy. Ci, którzy mieli najmniej szczęścia zostali umieszczeni w obozach śmierci. Była także grupa więźniów, którą określono jako nieszkodliwą i wypuszczono wolno pośród mieszkańców Kijowa. Wśród nich byli biedacy, bezdomni, głodujący, ale także piłkarze Dynama, którzy zatrudnili się w miejscowych fabrykach. Jeden z nich, bramkarz Mikola Trusewicz, został wypuszczony z obozu w Kijowie i znalazł pracę w Fabryce Chleba Nr 3. W końcu wpadł na pomysł utworzenia lokalnej drużyny piłkarskiej i rozpoczął poszukiwania dawnych kolegów. Jako pierwszego odnalazł skrzydłowego kijowskiej drużyny, Makara Gonczarenko. – Mikola przyszedł do mnie w miejscu, w którym żyłem nielegalnie wraz ze swoją teściową. Opowiedział o swoim pomyśle i tak rozpoczęliśmy poszukiwania pozostałych chłopaków. Mieliśmy kontakt z dwoma i tak już jakoś poszło – opowiada Gonczarenko.

Reklama

Kolejni piłkarze odnajdywali się w okupowanej rzeczywistości i kilka tygodni później uformowano drużynę FC Start, która składała się z ośmiu piłkarzy Dynama Kijów i trzech zawodników Lokomotiwu. Poproszono niemieckie władze o zgodę na utworzenie lokalnych rozgrywek między garnizonami i – o dziwo – otrzymano ją. To był czas, kiedy naziści starali się zyskać wizerunkowo, zjednać sobie mieszkańców i pokazać, że pod ich rządami może panować względna normalność. Nie czyniono zatem przeszkód i wkrótce ruszyła naprędce przygotowana liga. Nie wszyscy jednak chcieli uczestniczyć w rozgrywkach. Część zawodników sądziła bowiem, że taka forma rozrywki nosi znamiona kolaboracji z wrogiem, a w prostej konsekwencji – zdrady.

Niemniej jednak 7 czerwca 1942 roku na inaugurację Start gromi drużynę Ruchu, utworzoną przez Georgija Szwecowa aż 7:2. Szybko okazuje się, że dawni piłkarze Dynama nie zapomnieli, jak się gra w piłkę. Kolejni przeciwnicy zmuszeni są przełknąć gorycz porażki, a przyznać trzeba, że wśród rywali były zespoły nietuzinkowe: pracownicy kolejowi (9:1), węgierski garnizon (6:2), rumuński garnizon (11:0), czy wreszcie niemiecki zespół Flakelf, złożony z oddziałów obrony przeciwlotniczej. Także to ostatnie spotkanie padło łupem Sowietów, którzy wygrali 5:1. Szybko zorientowano się, że zwycięstwa FC Start podnoszą na duchu mieszkańców jednocześnie obniżając morale żołnierzy niemieckich.

– W Kijowie toczono własną walkę z Niemcami. Te wygrywane mecze były bardzo ważne dla mieszkańców okupowanego miasta. Były ich jedynym zwycięstwem, jakim mogli się cieszyć – tłumaczy dziennikarz, Witalij Jerenkow. Rozgrywki zostały zawieszone, a drużynie Startu zaproponowano rewanż, który miał znaczenie symboliczne. Nie chodziło tylko o to, by odnieść korzystny rezultat. Spotkanie miało wymiar ideologiczny. Chciano udowodnić „wyższość rasy aryjskiej”. Pieczołowicie zadbano zatem o to, by wynik był „odpowiedni”. Spotkanie sędziował oficer SS, który na kilka chwil przed rozpoczęciem meczu miał poinstruować sowieckich piłkarzy. – Jestem arbitrem tego spotkania. Wiem, że jesteście bardzo dobrym zespołem. Przestrzegajcie zasad, nie łamcie reguł, a przed pierwszym gwizdkiem pozdrówcie swoich rywali tak, jak my to robimy – miał powiedzieć sędzia. Na tę propozycję sowieccy piłkarze nie przystali. Na nazistowskie „Heil Hitler!” mieli odpowiedzieć: „Da zdravstvuyet sport!” (Heil sport!).

Do rewanżu doszło 9 sierpnia 1942 roku. Na wypełnionym po brzegi stadionie w Kijowie zasiedli także cywile, którzy na własne oczy mieli przekonać się o potędze wojsk Hitlera. – Miałem wtedy 9 lat. Pamiętam, że środkowe trybuny pełne były Niemców, a po prawej siedzieli żołnierze węgierscy. Dynamo oczywiście prowadziło i wygrało mecz. Kibice Niemców byli zdesperowani i zaczęli strzelać w powietrze, a Węgrzy naśmiewali się z nich – opowiada świadek tamtych wydarzeń, Wiktor Iwanow.

Zgodnie z przewidywaniami niemiecki arbiter był pobłażliwy wobec poczynań drużyny Flakelf, której zawodnicy wszelkimi metodami próbowali zatrzymać rywali. Brutalna, ostra gra uchodziła płazem niemieckim piłkarzom, którzy pierwszą bramkę zdobyli w momencie, kiedy bramkarz Startu był opatrywany poza boiskiem – wcześniej został kopnięty w głowę. Uderzenia bez piłki, ciągnięcia za koszulkę, ataki od tyłu – cały ten repertuar „zagrań” nie robił najmniejszego wrażenia na sędzim, natomiast sowieccy zawodnicy zgłaszali swoje pretensje. Mimo to Start odniósł zwycięstwo.

Do przerwy dawni piłkarze Dynama prowadzili 3:1. Wtedy właśnie do szatni ukraińskich zawodników miał wejść oficer SS, który niczym Don Corleone, rzekomo wystosował propozycję nie do odrzucenia i poprosił, by pomyśleli o ewentualnych konsekwencjach ich wygranej. Bez względu na to, jak było faktycznie – badania historyków przeczą obowiązującej legendzie – Start dorzucił dwie bramki, Niemcy także odpowiedzieli dwoma trafieniami, a arbiter chcąc oszczędzić drużynie Flalkelf większego upokorzenia zakończył spotkanie przed 90 minutą. FC Start zwyciężył 5:3. A co było dalej? To od dziesiątek latach próbują ustalić historycy.

Mitów narosłych wokół spotkania jest co niemiara. Historia tej rywalizacji, która po latach określona zostanie mianem „Meczu Śmierci” została sprawnie sprzęgnięta w tryby sowieckiej propagandy. Zabiegi powojennej władzy radzieckiej, która próbowała dźwignąć kraj z kolan po latach wojny skutecznie zamazała prawdziwy obraz. Według obowiązującej wersji piłkarzy Dynama jeszcze w strojach sportowych Niemcy mieli rozstrzelać w ramach zemsty za poniesioną klęskę. Rzeczywistość była jednak inna. – Nie mogę powiedzieć, że to było spotkanie w atmosferze nienawiści. Z całą pewnością był to jednak intensywny mecz. Na boisku było przecież kilku legendarnych piłkarzy. Po spotkaniu zrobiono także pamiątkowe zdjęcie. Jeśli się przyjrzeć, widać, że wszyscy wyglądają na nim dobrze. To potwierdza, że spotkanie przebiegło nieźle – o kulisach meczu opowiada syn piłkarza FC Startu, Vladlen Putistin. Wątpliwości budzi również rzekomy fakt wizyty oficera SS w trakcie przerwy spotkania. – Ojciec nigdy nie wspominał, że ktokolwiek odwiedził ich w szatni, a co więcej, że im groził – tłumaczy Putistin.

Kolejny mit dotyczy strojów piłkarzy Dynama, który czerwonymi trykotami mieli podkreślić swoją miłość do ojczyzny i jej przywódcy, Józefa Stalina. – Nie mamy broni, ale możemy walczyć na boisku. Na ten czas piłkarze Dynama i Lokomotiwu razem zagrają w jednych barwach, pod jedną flagą. Faszyści musza się przekonać, że ten kolor nie może zostać zwyciężony – wedle propagandy tymi słowy Wiktor Trusewicz miał zagrzewać swoich kolegów do boju. W rzeczywistości barwy FC Startu były strojami drużyny Spartaka, które udało się znaleźć Miszy Swiridowskjemu. Faktem jest, że po kilku dniach paru zawodników Startu zostało zatrzymanych w obozie w Siret i czterech z nich zostało zabitych. Tymczasem Trusewicz padł ofiarą akcji karnej Niemców, którzy postanowili zabić co piątą osobę w obozie. Na krótko przed śmiercią bramkarz Startu miał krzyknąć: „Stalin nadejdzie! Niech żyje sport sowiecki!”. Część z nich została zatrzymana z powodu faktycznej przynależności do NKWD, uważanej przez nazistów za „żydowsko-masoński spisek”. Kilku z nich przeżyło, doczekując późnej starości. Tych władze sowieckie strąciły w niepamięć konsekwentnie wykuwając mit o „Meczu Śmierci” i bohaterstwie piłkarzy.

Oddane im honory były jednak tylko zabiegiem propagandowym. Rodziny zawodników poddawano bowiem po wojnie wielogodzinnym przesłuchaniom. Wypytywano o powody uczestnictwa piłkarzy w spotkaniu z drużyną niemiecką i wprost wysuwano oskarżenia o rzekomą zdradę sowieckiej władzy. Tymczasem w 1971 roku odsłonięto w Kijowie pomnik, upamiętniający bohaterstwo piłkarzy. Dziesięć lat później zmieniono nazwę obiektu Zenitu na Stadion Startu. Proces, który zakończył się 2005 roku nie wykazał, że śmierć kilkorga z zawodników Startu miała jakikolwiek związek z wydarzeniami z 1942 roku. Legenda polana propagandowym sosem przetrwała jednak do dziś, choć dla wielu stanowi jedynie komunistyczny wymysł. Na to, by poznać całą prawdę przyjdzie nam jeszcze poczekać. Zagadka wciąż nie została rozwiązana.

JAKUB CHODERNY

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama