Sezon ogórkowy w pełni. Do tego stopnia, że jedyną ciekawą wiadomością w ciągu ostatnich trzech dni w Hiszpanii były popisy Evera Banegi. Człowieka, który przekonuje, że kampania „Piłeś, nie jedź” to wciąż za mało, żeby ostudzić zapędy motoryzacyjne wśród mniej utalentowanych kierowców. Zwłaszcza, że gość sieje popłoch za kółkiem na trzeźwo. I nie musi nawet przekraczać żadnych przepisów, o czym znów mogliśmy się przekonać.
Ale po kolei – pomocnik Valencii doznał w lutym złamania kostki, a więc niezbyt oryginalnej kontuzji dla piłkarza. Oryginalny był jedynie sposób, w jaki jej się nabawił, bo nastąpiło to na stacji benzynowej. 24-latek po wyjściu z samochodu zapomniał zaciągnąć hamulec ręczny, o czym zresztą się szybko przekonał. Wtedy, kiedy jego SUV przejechał mu po stopie…
Minęło sześć miesięcy, chłop znów stanął na równe nogi i z wagi ciężkiej przesiadł się na sportowe Ferrari 458. Uprzedzamy – tym razem nie ucierpiał fizycznie, ale stracił jakieś 250 tysięcy euro. A wszystko przez przesadne podkręcanie silnika, który nie wytrzymał i zajął się ogniem. Coraz częściej mamy wrażenie, że mózgi piłkarzy służą im tylko do kontroli własnych mięśni…
