Niektórzy twierdzili, że my się na Wojciecha Pawłowskiego uwzięliśmy, a my tylko chcieliśmy oszczędzić mu takich upokorzeń, jakich doznał w telewizyjnym studio Udinese – gdzie niestety ten utalentowany bramkarz zaprezentowany został jako typowy piłkarski półgłówek. Apelowaliśmy do niego: chłopaku, ucz się włoskiego! Miał przecież ten chłopak szansę niebywałą: wiedział, do jakiego kraju jedzie już na pół roku przed transferem. Mógł wynająć nauczyciela i katować z nim włoskie rozmówki. Gdyby się spiął, gdyby był profesjonalistą myślącym o każdym szczególe, pierwszego wywiadu w Italii udzieliłby już po włosku.
Niestety, on miał to gdzieś. Ł»e zmarnował ten czas – udowodniliśmy już wcześniej, dzwoniąc do niego i przedstawiając się jako dziennikarze włoskiej gazety. Wtedy było przykro słuchać jak się męczy ( KLIKNIJ TUTAJ), ale teraz… Teraz mamy już koniec lipca 2012 roku, Pawłowski po włosku ciągle potrafi powiedzieć przede wszystkim „pizza capriciosa”, ale co gorsza świetnie się z tym czuje. Nie umiejąc porozumiewać się w żadnym obcym języku, usiadł w telewizyjnym studiu, co skończyło się żenującym spektaklem. Chłopaku, ty tam jesteś – mimo wszystko – jakimś tam ambasadorem naszego kraju i prosilibyśmy grzecznie, żebyś nie robił wstydu Polakom. Skoro nie potrafisz mówić ani po włosku, ani po angielsku to następnym razem poproś o polskiego tłumacza albo powiedz, że cię boli ząb i nie pchaj się przed kamerę.
Wyjątkowo przykry widok – dukający po angielsku polski piłkarz i konsternacja tłumaczki.