Wczoraj doszliśmy do smutnego wniosku (kliknij), że choć start rozgrywek pierwszej ligi już za ledwie tydzień, trudno byłoby nam wskazać dziesięć wartościowych transferów dokonanych w letnim oknie. Dziesięć takich, które autentycznie nas zaciekawiły lub pozytywnie zaskoczyły. Gdyby jednak szukać tych wykonanych z musu… Bez pieniędzy, na ryzyku, odgrzewając jakiś „stary kotlet”, byle jak najniższym kosztem łatać dziury – nic prostszego! Takich były dziesiątki. Wiele świeżych nazwisk jest wciąż tak anonimowych, że aż trudno podjąć się oceny, choć już na pierwszy rzut oka widać, że kilka źródełek finansowych wysycha w szybkim tempie – te w Warcie Poznań, Sandecji czy nawet w Niecieczy. Wszędzie tam próżno szukać nowych, wartościowych graczy. Pomijając już przypadki skrajne, jak ten, że na testach w GieKSie Katowice – w pierwszej lidze! – zjawił się Senegalczyk (Dieme Yahiya, niedawno o nim pisaliśmy), który na co dzień, jak doniósł nam znajomy, robi za parkingowego pod jednym z hoteli w Chorzowie.
10 transferów rozpaczy w I lidze według Weszło:
1. Grzegorz Kasprzik znikąd do Floty Świnoujście – kiedyś, choć to czasy, które dziś wydają się już prehistorią, mieliśmy go za bramkarza nad wyraz solidnego. Był przynajmniej taki krótki moment, kiedy sądziliśmy, że Lech wreszcie znalazł kogoś, kogo nie wstyd postawić między słupki. Dziś jednak trudno rozpatrywać jego możliwości w kategorii „Grzegorz Kasprzik – piłkarz”, skoro ostatni mecz w barwach Kolejorza – ba, w ogóle ostatni mecz o stawkę – rozegrał 25 września 2009 roku! Trudno więc uznać za obiecujące wzmocnienie kogoś, kto przez trzy ostatnie lata błyszczał najwyżej na portalach społecznościowych i za sprawą swojego solidnie wyhodowanego brzucha.
2. Sebastian Olszar znikąd do Floty Świnoujście – nie zakładamy, że w pierwszej lidze już nie da sobie rady, jednak w przypadku Floty to kolejny transfer znikąd. Generalnie, z Olszarem jako napastnikiem jest mniej więcej ten sam problem, co z Łukaszem Gikiewiczem – po prostu nie strzela goli, co w normalnych warunkach powinno dyskwalifikować go z uprawiania sportu na poważnie, ale przecież nie u nas takie rzeczy. Co gorsza, Olszar po raz ostatni przyzwoicie kopał piłkę ponad dwa lata temu, a od lutego w ogóle nie miał klubu.
3. Dawid Jarka z rezerw Katowic do GKS-u Tychy – kiedyś „Super Express” ostrzegał, że Polska może stracić swój największy talent, bo Jarką zainteresowana jest niemiecka federacja. Dziś brzmi to jak niskobudżetowe science fiction. Rożne etapy kariery ma za sobą już ten chłopak – włącznie z takim, w którym zastanawiał się, czy nie rzucić piłki i wyjechać do Niemiec, ale jako budowlaniec. Ostatnie pół roku spędził w rezerwach GKS-u Katowice. Wcześniej przez całą rundę w Radzionkowie strzelił marne dwa gole – w tym jeden z karnego. Jak widać, musi jeszcze zwiedzić parę klubów, żeby świat ostatecznie się przekonał, że Jarka wart jest dziś niewiele.
4. Marcin Krzywicki wraca do Cracovii – „polski Crouch”. Jeden z tych piłkarzy, którzy gdyby nie kilkuletni kontrakt z Cracovią, prawdopodobnie przepadliby na wieki, a tak jednak się trzymają i co chwilę, przynajmniej na moment, wypływają na powierzchnię. Krzywicki to niegłupi chłopak, pewnie nawet moglibyśmy go polubić, ale mimo wszystko – fakt, że w piłkę zawodowo gra człowiek, który robić tego kompletnie nie potrafi, jest dla nas nie do zaakceptowania. Krzywicki znowu wraca po półrocznym niebycie. Po kontuzji kolana, a wcześniej spektakularnej rundzie w Radzionkowie, gdzie – jak Jarka – strzelił całe dwa gole. To straszne, że są jeszcze ludzie, którzy wierzą, że ktoś taki może pomóc „Pasom”.
5. Wszystkie transfery ŁKS-u – musieliśmy potraktować temat zbiorczo, bo aż trudno było nam wybrać jedno, konkretne nazwisko. ŁKS płaczliwym tonem błaga o najniższy wymiar kary. Taki Daniel Cyzio, na ten przykład… Sorry, ale zawsze mieliśmy go za piłkarza (kandydata na piłkarza) bardzo przeciętnego, nawet w Młodej Wiśle i wcale nas nie dziwi, że nigdy dotąd nie grał w seniorskiej piłce na poziomie pierwszej ligi. O umiejętnościach pozostałych, chociażby Karola Domżała, syna… nowego dyrektora generalnego ŁKS-u, nie chcemy przesądzać, co nie zmienia faktu, że świetnie nam pasują do kategorii transferów rozpaczy.
6. Marcus Vinicius z Orkanu Rumia do Arki Gdynia – Brazylijczyk wraca jak bumerang. Już za moment ma podpisać kontrakt z Arką. W Bełchatowie rozwiał wszelkie wątpliwości, że ekstraklasa to dla niego zbyt wysokie progi, a teraz ma okazję zrobić to samo klasę niżej. Na tyle, na ile go jeszcze pamiętamy – zawsze wyróżniał się niezłą (pozornie) techniką, z której jednak nic nie wynikało, bo każdy jego drybling kończył się odbiorem przeciwnika albo zgubieniem piłki. Ostatnio strzelił 11 goli w czwartej klasie rozgrywkowej i jakoś wciąż nam się nie widzi w roli tego, kim Arka mogłaby przypuszczać szturm na ekstraklasę.
7. Szymon Matuszek z Wisły Płock do Dolcanu Ząbki – wieczny talent, który powoli zjeżdża coraz niżej, ale wciąż – co jakiś czas – udaje mu się wrócić przynajmniej na grunt pierwszoligowy. Ostatnio co pół roku zmienia kluby, a naoczni świadkowie twierdzą, że nie zachwycał swoją formą nawet w Chojniczance Chojnice. Na domiar złego, wiosną złapał poważną kontuzję i musiał poddać się artroskopii kolana. Dobry przykład zawodnika, który ciągle dryfuje na powierzchni, nie mając sobą wiele do zaoferowania.
8. Piotr Trafarski z Niecieczy do Kolejarza Stróże – trener Przemysłach Cecherz mówi, że zaplecze ekstraklasy cierpi na niedobór napastników, ale on tym się nie przejmuje, bo lubi pracować z ludźmi, których trzeba wyciągać z kłopotów za uszy. No, to trafił swój na swego. Kolejarz Stróże pozyskał napastnika, który w 48 meczach pierwszej ligi, grając w czołowym klubie, lepszym niż Kolejarz, trafił do siatki 4 razy. Czy potrzeba jeszcze jakiegoś komentarza?
9. Mario Pavec z HNK Gorica do Floty Świnoujście – być może za mało o nim wiemy, jednak na pierwszy rzut oka trafił nam się podręcznikowy przykład niedrogiego szrotu z zagranicy. 23-letni napastnik z drugiej ligi chorwackiej (nigdy nie grał wyżej), w której w ostatnim sezonie – według dostępnych źródeł – rozegrał dwa mecze. DWA! Nie piętnaście, nie dwadzieścia, tylko dwa. Sezon wcześniej ponoć strzelał jak najęty w lidze trzeciej, ale wybaczcie, tym nie będzie się specjalnie sugerować…
10. Piotr Rocki z Radzionkowa do GKS-u Tychy * – z gwiazdką, bo w tym przypadku rozpacz ma zupełnie inny wymiar. To taka ogólna rozpacz nad kondycją pierwszej ligi albo i całej polskiej piłki. Na zdrowy rozum przecież, rynek dawno powinien wyprzeć 38-letniego „Rocky’ego”, który wirtuozem nigdy nie był, na peryferie poważnego sportu. Zrobić z niego statystę z niezłą przeszłością. Ale gdzie tam. Oglądamy dzisiaj skrót sparingu GKS-u Tychy i Rocki dalej gra tam pierwsze skrzypce. Biega najszybciej, widzi najwięcej, kreuje grę – strzela, podaje, a przede wszystkim nie odpuszcza (najlepszy dowód – 20 żółtych i 3 czerwone kartki w dwóch ostatnich sezonach). Młodzi nabierają kompleksów i nie dotrzymują kroku.
PAWEŁ MUZYKA