Rynek transferowy w pierwszej lidze umarł śmiercią naturalną. Właściciele i prezesi z konieczności (czytaj – z biedy) zapomnieli, że za zawodników można płacić. Ba, oni w wielu przypadkach zapomnieli, że należy płacić też samym piłkarzom. Wszystkie kluby, poza niepewnym swego losu Radzionkowem i ukaranym zakazem GKS-em Katowice, wykonały jakieś ruchy, które jednak całościowo dają obraz mieszania wciąż w tej samej zupie. Za Foszmańczyka przyjdzie Trochim, Sobieraja zastąpi Płotka i interes niby wciąż się kręci, choć poza nowymi nazwiskami, wszystko pozostaje po staremu.
Liczbę transferów gotówkowych można by policzyć w głowie, bez obawy, że o którymś zapomnimy. Zawisza musiał sypnąć parę groszy za Drygasa. Arka zarobiła na Budzińskim, Cracovia wysupłała jakieś oszczędności na Pilarza – jednak wszystkie przypadki łączy jedno: były to groszowe sprawy. Zdecydowana większość klubów nie wydała na sumy odstępnego ani pół złotego, wychodząc z tego samego założenia, co Marek Jóźwiak w Legii. „Jak sprzedamy, to kupimy. A że nikogo nie sprzedamy, to… Przecież sami wiecie”.
Najbardziej z całej tej szarzyzny wybija się Zawisza i – przynajmniej kadrowo – zdaje się być w tym momencie pewniakiem w walce o Ekstraklasę. Abbott, Chałas, Kaczmarek, Popek czy nawet Hermes i Mąka to, jak na warunki pierwszej ligi, nazwiska nieprzypadkowe. Niespodziewanie namieszała też Olimpia Grudziądz, ściągając czterech zawodników z zupełnie nieodległą przeszłością w Ekstraklasie.
10 NAJCIEKAWSZYCH TRANSFERÓW WEDŁUG WESZŁO:
1. Paweł Abbott z Ruchu do Zawiszy – po emisji „Turbo Kozaka” z udziałem tego zawodnika w trybie nagłym powinien zebrać się Wydział Dyscypliny PZPN i karnie oraz dożywotnio przesunąć go do czwartej ligi. Jozef Wojciechowski stwierdziłby pewnie, że Abbott „nie powinien zarażać młodych swoim nieudacznictwem” – technicznym w tym wypadku – i stworzyłby dla niego nowy Klub K… Abbota. W gruncie rzeczy jest to jednak napastnik, który potrafi strzelać gole – w tym cały jego urok. W pierwszej lidze może mu się to udawać częściej niż od święta…
2. Wojciech Kaczmarek z Cracovii do Zawiszy – jeden z niewielu graczy „Pasów”, którzy nie przynosili wstydu i do których trudno się przyczepić za miniony sezon. Już mniej więcej od połowy rundy wiosennej wiadomo było, że w razie jakichkolwiek problemów wyląduje w klubie państwa Osuchów, czyli u swojego menedżera.
Jest kwiecień. Cracovia jeszcze walczy. Kaczmarek rozmawia z J. Tabiszem:
– Podobno idziesz do Zawiszy – pyta dyrektor Cracovii zdziwionego bramkarza, któremu przykazano nie rozdmuchiwać przedwcześnie sprawy… Myśli, myśli, co by tu powiedzieć i w końcu, próbując się nie wydać, pyta z krzywą miną: – No, a skąd to pan wie?
3. Adam Marciniak z Górnika do Cracovii – chłopak musi mieć za sobą ciężkie sześć miesięcy, w których tydzień po tygodniu obserwował, jak wszystko nieuchronnie zmierza w stronę katastrofy, a więc tego, by podpisany jeszcze zimą kontrakt realizował nie w Ekstraklasie a w pierwszej lidze. Szczerze współczujemy. Choć dla Cracovii to może być całkiem niezły ruch transferowy.
4. Jacek Popek z Bełchatowa do Zawiszy – pomijając fakt, że z Jacka Popka nagle stał się Jackiem P. , zawsze mieliśmy go za jeden z symboli ligowej solidności. Tej ekstraklasowej, co najistotniejsze, gdzie rozegrał dokładnie 200 meczów – zwykle na podobnym, równym poziomie. Ot, taki zwykły Jacek Popek. Kiedyś zerwał więzadła w kolanie, wykonując jedenastkę, ale generalnie – można było na niego liczyć.
5. Kamil Drygas z Lecha do Zawiszy – trafia do tego zestawienia tylko z tego względu, że wybieramy transfery najciekawsze. Jest to więc typ dość życzeniowy – a nuż chłopak wreszcie rozwinie się tak, jak wszyscy mu przepowiadali. Czas leci jednak bardzo szybko. Dwa lata temu obwołano go wielkim odkryciem, ale minęły 24 miesiące, a on w dalszym ciągu ma na koncie ledwie kilkaset minut w barwach Lecha. Liczymy, że zmiana otoczenia z Poznania na Bydgoszcz zadziała na niego podobnie, jak na Adriana Błąda.
6. Krzysztof Pilarz z Korony do Cracovii – dwa ostatnie sezony można podsumować jednym słowem: klapa. Gdyby chcieć dodać jeszcze inne, pewnie byłyby to słowa „beznadzieja” i „kontuzja”, gdzieś w trzeciej kolejności. I oto wreszcie pojawia się szansa, by zacząć grać regularnie, bo Milos Budaković to bramkarz najwyżej mierny, a Szymon Gąsiński na razie dużo i ładnie mówi, ale z grą w piłkę jakoś nie jest mu po drodze. Pilarz jeszcze jako piłkarz Ruchu wyrobił sobie niezłą markę i liczymy, że to nie koniec. Przegrana rywalizacja z Małkowskim to już chyba dla niego dostateczna trauma.
7. Marcin Smoliński z ŁKS-u do Olimpii Grudziądz – w gruncie rzeczy jest to transfer bardzo przykry. Kiedy „Smoła” zostawał odkryciem roku, strzelał fantastyczną bramkę Austrii Wiedeń, świętował z Legią puchar i mistrzostwo, chyba nie mógł się spodziewać, że mając lat 27 zagra w Olimpii Grudziądz. Chłopak rozmienił swój talent bardzo drobno. W ŁKS-ie, mimo wszystko, momenty były. Oby więc wreszcie wziął się w garść, bo słychać ostatni dzwonek – w innym razie, jeszcze przed trzydziestką może skończyć bardzo nisko.
8. Marcin Cabaj z Polonii Bytom do Sandecji – cokolwiek by powiedzieć o Cabaju, nie jest to zawodnik, który nie dostarcza kibicom emocji. Cokolwiek by o nim myśleć – nie jest to też bramkarz, jak na warunki pierwszej ligi, beznadziejny. Więcej, jeśli sięgnąć lepiej pamięcią, to ostatnią rundę w Ekstraklasie miał nawet całkiem w porządku. Kiedy rozstawał się z Cracovią, napisaliśmy, że mamy nadzieję, że nie ugnie się pod naporem najnowszych trendów i nie pójdzie do Niecieczy. Cóż, dziś może nawet wypadałoby mu tego życzyć.
9. Daniel Mąka z Polonii Bytom do Zawiszy – kolejny z grona tych, którzy kiedyś mieli robić kariery, a my ciągle czekamy. Niedługo miną cztery lata od kiedy Mąka wtargnął na boiska najwyższej ligi, strzelając hat-tricka w barwach „Czarnych Koszul”. Później było już tylko gorzej. Nie dość, że nie sprawdził się w Niecieczy, to na chwilę trafił nawet do Klubu Kokosa. W słabej Polonii Bytom dawał jednak radę. Strzelił siedem goli, grał w prawie każdym meczu i odszedł do Zawiszy za sumę… 500 złotych. Przynajmniej nie będą mówić, że transfer się nie spłaca.
10. Tomasz Chałas z Olimpii Elbląg do Zawiszy – powrót po półrocznym wypożyczeniu. Wciągnęliśmy go na tę listę rzutem na taśmę, trochę z braku laku, demonstrując, jak niewiele działo się w tym oknie transferowym. Mimo wszystko, ciekawi jesteśmy jego formy po tym, co zaprezentował wiosną, strzelając 10 goli w barwach spadkowicza. Drużyny, którą kibicom barwnie opisał swego czasu Radosław Janukiewicz (w razie czego, możecie sobie jeszcze raz odsłuchać TUTAJ). Niech życie zweryfikuje, czy Chałas wreszcie idzie w górę, czy robi tylko zbędny… hałas i dalej zamierza tkwić w przeciętności.
PS Jutro kilka słów o I-ligowych transferach rozpaczy. Niestety, w tej kategorii mamy wręcz kłopot bogactwa.
PAWEŁ MUZYKA