Capello niepocieszony dorzucaniem do kominka – został nowym selekcjonerem Rosjan

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2012, 19:31 • 3 min czytania

Starość nie radość? Coś nam się zdaje, że to wyświechtane powiedzenie traci na znaczeniu. Przynajmniej w przypadku jednego dżentelmena, który nie podłapał trendu pewnego zasłużonego polskiego trenera i miał dość dorzucania drewna do kominka po kilkumiesięcznym urlopie. Przytulny gabinet na włoskim odludziu postanowił wymienić na biuro z pozłacanymi literami i napisem w obcym języku – Rossijskij Futbolnyj Sojuz. Fabio Capello chwycił kolejne wyzwanie. Został dziś nowym selekcjonerem reprezentacji Rosji.
Cóż, skoro już jesteśmy przy porównaniach z Piechniczkiem – gołym okiem widać, że on i Włoch są nieustannie do czegoś przyspawani. Antoś do stołka w PZPN-ie, a Fabio do… czerwonego dywanu. Capello ani myśli schodzić ze sceny i w rejestrze bezrobotnych widniał zaledwie przez pięć miesięcy. Momentami łączono go z Anży Machaczkała, ale kiedy klub objął Guus Hiddink, 66-latek do Rosji mógł lecieć co najwyżej w celach wypoczynkowych. Albo po to, by ruszyć w podróż tropem swojego ulubionego malarza, Wasilija Kandinskiego.

Capello niepocieszony dorzucaniem do kominka – został nowym selekcjonerem Rosjan
Reklama

Tak się zresztą składa, że talent włoskiego weterana wycenia się na tyle, ile jego prywatną kolekcję obrazów… wyżej wymienionego. Dziesięć milionów euro. Tyle w przybliżeniu ma być warty dwuletni kontrakt szkoleniowca, który – cokolwiek by się nie wydarzyło – już wygrał ile tylko się dało na transakcji. Bo nawet jeśli słowa by nie dotrzymał i nie awansował na mundial w 2014, będzie mógł wreszcie spokojnie udać się na emeryturę do kraju. Z bagażem wypchanym kolejnymi dolarami, które z łatwością wymieniłby na kolejne dzieła swojego malarskiego ulubieńca. Zdesperowani Rosjanie pragną jednak, by w kraju zapamiętano go równie pozytywnie, co Kandinskiego.

A wszystko przez to, że nikt oprócz Hiddinka (półfinał Euro 2008) nie potrafił w ostatniej dekadzie dać fanom „Sbornej” ani trochę radości. Po kompromitacji w grupie z PZPN-em i odpadnięciu z Euro już w pierwszej fazie, zatrudnienie nowego selekcjonera było jak przybycie Świętego Mikołaja, innymi słowy – Dziadka Mroza. Dziadka, który miał kibicom do przekazania zaledwie jeden prezent – samego siebie. Po niespełnionych nadziejach na polskich boiskach i fiasku rozmów z Roberto Mancinim, wybór musiał naturalnie paść na fachowca z zachodu. Na trzynastoosobowej liście kandydatów może i widniało aż siedmiu Rosjan, ale wszyscy – oprócz Gazzajewa i Siomina – byli co najwyżej niezłymi… odpowiednikami naszego Waldemara Fornalika.

Reklama

Podobnie zresztą jak przy ogłaszaniu trenera kadry nad Wisłą, nazwisko Capello wyciekło już kilka dni temu. Dziś nastała tylko formalność, bo przyjazd 66-latka do kraju od kilku dni obwieszczał poczytny tygodnik „Futbol”. Ten sam, który dopiero co na pierwszej stronie świecił dość mocnym polskim akcentem…

– Moim celem jest awans na mundial w Brazylii i mogę zapewnić, że będę korzystał z rad mojego pięcioosobowego sztabu, nie tylko włoskiego, ale i rosyjskiego. Chcę zamieszkać u was w kraju i tchnąć w piłkarzy pasję. Dać im poczucie, że są niezwykle ważni – tłumaczył Capello w pierwszym, dzisiejszym wywiadzie. Ważył słowa, choć nie z uwagi na lingwistyczne problemy. Na konferencji nie zabrakło tłumacza symultanicznego, bo Fabio od dawna kładzie lagę na języki. Wyjeżdżając po czterech latach pracy na Wyspach, brzmiał co najwyżej jak drobny mafioso z nowojorskiego Little Italy z lat 50-tych ubiegłego wieku.

Dziennikarze „Sports.ru” wymieniają zresztą problemy komunikacyjne pośród jego największych wad. Ale wśród plusów wskazują… brutalne trzymanie za ryj. To atut przydatny, szczególnie w zespole, w którym niektórzy lubią popadać w stan nieważkości. Po jednej z imprez Rosjanie na dość miękkich nogach wybiegli na baraże ze Słowenią i mogli pożegnać się z marzeniami o występie na mundialu w 2010 roku.

Podobną farsę z człowiekiem tej klasy ciężko sobie wyobrazić. – To największy profesjonalista z jakim współpracowałem. Interesują go tylko zwycięstwa, niezależnie od rangi meczu. Ma za to kompletnie w nosie popularność – wspomina Emerson.

Rosja to jednak kraj, w którym jej nie uniknie. Ba, przy sukcesach może zostać i patronem któregoś z pałacu kultury, ale w razie porażki… to kibice tym razem dorzucą coś do kominka i będą to jego zdjęcia. Ale Fabio się nie boi. W końcu popularność ma w nosie.

FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama