Reklama

Weszło na stopa #2 – Niech żyje rewolucja, niech żyją kubańskie piękności!

redakcja

Autor:redakcja

03 września 2017, 15:01 • 8 min czytania 15 komentarzy

Będąc na Kubie słowo rewolucja odmieniam na każdym kroku. Rewolucja, rewolucjoniści, rewolucyjny, dla rewolucji… Pewnie gdybyśmy standardy kubańskie przerzucili do naszego życia społeczno-politycznego wyglądałoby to następująco:

Weszło na stopa #2 – Niech żyje rewolucja, niech żyją kubańskie piękności!

Rewolucja jest najważniejsza!
Nie o taką Rewolucje walczyłem!
Czołem Wielkiej Rewolucji
Teraz Rewolucja!

Polityka? No, przepraszam. Będąc na Kubie od tego tematu uciec się nie da. To tak jak pojechać do Chin i nie wejść na Wielki Mur Chiński. Jak w Barcelonie nie zobaczyć Camp Nou, a w Turcji nie zjeść kebaba. Kuba i polityka są tożsame ze sobą jak rodzeni bracia. I wcale nie mam na myśli Fidela i Raula Castro. Jak bracia Fidel i (uwaga) Argentyńczyk Ernesto Rafael Guevara de la Serne znany całemu światu jako Che Guevara. Ale do rzeczy.

By lepiej zrozumieć to o czym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć zapraszam na krótki, króciutki rys historyczny. Cofnijmy się do roku 1955. To wtedy młody argentyński lekarz Ernesto mający u boku peruwiańską piękność ląduje w Mexico City gdzie poznaje kubańskiego adwokata Fidela. Panowie od razu przypadają sobie do gustu i już rok później dopływają do wybrzeża kubańskiej plaży, gdzie wspólnie z grupką kilkudziesięciu rewolucjonistów rozpoczynają walki mające na celu obalenie dyktatury Fulgenio Batisty wspieranego rzecz jasna przez rząd amerykański. Jak to w życiu bywa ‘nie od razu przecież Rzym zbudowano’ i panowie ponoszą sromotną klęskę. Rozbici przez rządowe wojska w grupie kilkunastu osób chowają się w miejscowe góry Sierra Maestra, gdzie powołują Armie Powstańczą. Trzy lata później było już po wszystkim. 15.02.1959 roku Fidel Castro objął urząd premiera kraju, Jego przeciwnicy polityczni już dawno wyemigrowali lub leżą głęboko zakopani w ziemi, a on z Che Guevarą i bratem Raulem proklamują socjalistyczny charakter rewolucji kubańskiej.

Od tego czasu minęło już blisko 60 lat. Czy na Kubie coś się zmieniło? To że Fidel Castro i Che Guevara nie żyją. Pierwszy dożył późnej starości i zmarł w 2016 roku, a Che zamordowano w Boliwii gdzie próbował dokonać przewrotu, by następnie wrócić do ojczyzny i tam również obalić władzę. Na placu boju pozostał jedynie sędziwy Raul mający już 86 lat, ale cały czas jak powiadają Kubańczycy – świeży umysł. A co z rewolucją? Ta cały czas jest obecna w sercach kubańskiego społeczeństwa. W sercach, ale i również na murach. Przechadzając się ulicami Trinidadu, Cienguegos czy przede wszystkim Hawany co rusz spotykam wymalowane na murach, domach czy restauracjach rewolucyjne hasła:

Reklama

Rewolucja na zawsze!
Niech żyje rewolucja!
Obrona rewolucji jest wartością najświętszą!

Ale też takie odwołujące się bezpośrednio do Fidela jak i socjalizmu jak na przykład:

Kobiety są filarem firmy w budowaniu socjalizmu.
Nie ma socjalizmu bez silnych kobiet.
Socjalizm to dobro całego narodu.

21329569_1532904423437024_65324112_o

21298964_1532904380103695_1248787317_o

21330493_1532906670103466_1481787759_o

Reklama

21297775_1532904560103677_589939121_o

21284732_1532907096770090_292135231_o

Ja nie wiem co o tym myśleć. Przytoczę tutaj tylko słowa jednego polityka, który zwykł mawiać, iż socjalista jest głupszy od małpy. Socjalista bowiem dwa razy skręci w lewo, małpa zaś mając wybór raz pójdzie w lewo, raz w prawo.

Na Kubie jednak socjalizm uważany jest za dobro najwyższe. Obok rewolucji. No, ale jedno z drugim jest rzecz jasna kompatybilne. I co chyba w tym najważniejsze Kubańczycy naprawdę wierzą w to co słyszą w telewizji, radiu, czytają w gazecie i co wmawiane jest im od dziesiątek lat. Ha, powiecie od razu, że propaganda w Polsce, że w Unii Europejskiej, że w Stanach! Ależ oczywiście. Jeden powie, że TVPiS, drugi – że Jebać TVN. A co mają powiedzieć na Kubie? Co mają powiedzieć będąc od kilkudziesięciu lat w trakcie otwartej wojny ze Stanami Zjednoczonymi? Co mają powiedzieć na to, że dopiero od kilku lat na Kubie dostępny jest internet, który można znaleźć w specjalnie przeznaczonych do tego miejscach. Internet oczywiście kontrolowany przez rząd. Co mają powiedzieć kiedy idąc do Muzeum Rewolucji w Hawanie widzą tak zwany Zakątek kretynów prezentujący karykatury Batisty, Ronalda Reagana czy George’a Busha seniora i juniora? Co mają powiedzieć? To co chce i karze im mówić partia. A że to propaganda? Who cares?

Dość o polityce! Przejdźmy do rzeczy bardziej przyziemnych. Od czego by tu zacząć? Może Salsa? A nie, wiem! Piękne Kubanki zwijające cygaro na udzie! No tak, w istocie są piękne, a jak tańczą… Gdy wchodzą na parkiet zgrabnie poruszając wszystkimi częściami ciała (kręcąc przy tym tyłkiem jak R10 swoimi przeciwnikami) poruszają u faceta coś innego. Nie, nie to co chowamy w spodniach, zboczeńcy! Zmysły poruszają! A, że wyobraźnia ludzka nie ma granic to wierzcie mi – na Kubie można odlecieć. Dyskoteki zresztą wyglądają ciut inaczej niż te w Europie. Tam na Kubie przez cały rok świeci słońce. Imprezy przenosi się więc na świeże powietrze. I parkiet. Ten pełen jest wydawać by się mogło zawodowych tancerzy i tancerek. Ci przyklejeni do swoich ciał ocierają się zgrabnie o siebie tworząc przy tym… nutkę erotyzmu? A skądże znowu. – Mi amigo. To jest Kuba, tutaj tańczy się po kubańsku. Blisko siebie – powiedział nam pewien miejscowy “Alvaro”.

Zaraz, zaraz. Nam? A no tak. W Cienfuegos (mała mieścina położona u wybrzeży Morza Karaibskiego) poznałem trzy dziewczyny: Monikę i Kamilę z Polski oraz Katarinę ze Słowacji. Na imprezy chodziliśmy razem. Dziewczyny szybko jednak traciłem z radaru, bo gdy tylko pojawialiśmy się na deskach momentalnie dookoła nich roiło się od kusicieli. Nie martwiło mnie to, bo tańczyć lubię. Latałem więc od jednej Kubanki do drugiej i … okazało się, że jednak słaby ze mnie tancerz. W Polsce wychowałem się na wiejskich potańcówkach, gdzie z parkietu sie nie schodzi. Kubańczycy jednak i Kubanki to wyższy wymiar kręcenia tyłkiem. Są w tym bezkonkurencyjni! I wiecznie uśmiechnięci.

Jakim cudem? Dlaczego ludzie, którzy żyją w świecie niemalże pozbawionym internetu, gdzie po dzień dzisiejszy obowiązują kartki znane naszym rodzicom z czasu PRL-u, gdzie w sklepie znajdziemy głównie ryż, makaron i olej, a woda w przeliczeniu kosztuje 7 zł. Ludzie, którzy zarabiają po 40 dolarów miesięcznie, którzy żyją na na wyspie, na której czas zatrzymał się 30 lat temu. No jakim cudem oni są uśmiechnięci?

Może to cygaro, może to ta salsa, a może pogoda czy piękne kobiety. Ciężko stwierdzić, ale jedno jest pewne – mimo że są biedni, a wyglądają na szczęśliwych. Niebywałe, prawda?

Była polityka, byli Che i Fidel. Słówko pisnęliśmy o komunizmie i rewolucji, a przed chwilą również o kubańskich boginiach, cygarach i salsie. By dokończyć kubańskiego dzieła i mieć w pełni obraz tego jak dzisiaj wygląda ta przepiękna wyspa Morza Karaibskiego, zerknijcie jeszcze tylko na te zdjęcia.

21362013_1532905066770293_1764129897_o

21329762_1532906636770136_895498013_o

21298827_1532907016770098_1143793358_o

21298733_1532904366770363_1411819666_o

21297421_1532906543436812_414014510_o

Prawda, że niebywałe? Są wszędzie. O ile jeszcze w miejscowościach takich jak Varadero, Cienfuegos czy Trinidad widziałem je co chwilę, to już w Hawanie… no praktycznie jeżdżą tam same 50-letnie klasyki. Biedni amerykanie, którzy zmuszeni zostali opuścić błyskawicznie wyspę w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku zostawili swoje cudowne wehikuły na pastwę Kubańczyków. Ci korzystają z nich naprawdę rozważnie, bo mimo ogromnych dziur w drogach niektóre z samochodów po dzień dzisiejszy są dalej w całkiem przyzwoitym stanie. Kuba pod kątem motoryzacyjnym to raj dla wszystkich miłośników czterech kółek i powiem wam, że chociażby dlatego warto ją odwiedzić.

A dlaczego nie warto? Bo nie ma piłek! Spędziłem cały dzień w Cienfuegos, kilka godzin w Hawanie i kilka w Matanzas w poszukiwaniu czegokolwiek, co kształtem przypomina piłkę. W międzyczasie zaznaczyłem sobie jeszcze na mapie wszystkie miejsca, które wyglądem przypominają stadiony, areny sportowe czy boiska. I co? Piłek nie znalazłem. Nieprawdopodobne. Nie udało mi się znaleźć ani jednej. Spotkałem tylko dzieciaki ganiające po boiskach. Czasem kopiące piłkę, częściej jednak machające kijami. Kuba bowiem jest blisko Stanów, a w Stanach soccer nie jest sportem numer jeden i tak samo Kubańczycy najbardziej ze wszystkich dyscyplin umiłowali sobie baseball.

Dzieci mają zawszę głowę wypchaną marzeniami. W Europie biegają z kolegami po krzakach, a gdy tylko założą pierwsze korki już widzą jak w przyszłości będą Messim, Ronaldo czy Lewandowskim. Nie inaczej jest na Kubie. Znają Lewego, kochają Barcelone i Real, ale futbol jest dla nich odległy. Zbyt odległy. Te dzieci nie widzą Lewandowskiego z Kuby, nie wierzą, że zagrają na słynnym Camp Nou. I teraz mam problem, bo nie znam żadnego zawodnika baseballu. Załóżmy, że jest jakiś dobry James, Kasinsky, Stinson czy Sanchez. I te dzieci chcą miotać tak dobrze jak Stinson czy Sanchez czy uderzać tak mocno jak James i Kasinsky. Faken, właśnie zdałem sobie sprawę, że naprawdę nic nie wiem o tym sporcie, a moja wiedza wynikająca z grania w palanta za małolata jest raczej obrazą dla baseballu. Tak czy siak. Futbol na Kubie schowany jest w cieniu bejsbolu, co widać na zdjęciu poniżej. Dwa obiekty, na górze stadion piłkarski, zarośnięty, zapuszczony z dziurawymi siatkami. Na dole zaś jego odpowiednik do bejsbolu, który zarówno z zewnątrz jak i w środku naprawdę robi wrażenie.

A dzieci? Niezależnie od tego czy chcą zostać wymyślonymi przeze mnie Kasinskym i Stinsonem czy może jednak Lewandowskim i Neymarem na Kubie łatwo nie mają.

21277748_1532906630103470_1339665757_o

21297593_1532904426770357_1041397824_o

21329744_1532904613437005_908960725_o

21297440_1532906753436791_486315075_o

Kubę kończę wątkiem sportowym choć przyznać muszę, iż tego sportu za dużo nie doświadczyłem, dlatego trudno było o tym pisać. Zarówno w lidze piłkarskiej, która zapewne do najciekawszych nie należy jak i w lidze bejsbolu natrafiłem akurat na przerwę w rozgrywkach. Chodziłem, szukałem, pytałem się, ale z pustego to i Salomon nie naleje! Jak meczu nie ma, to nie ma. Chociaż z drugiej strony Pablo Escobar (kolumbijski narkobaron) wybudował nawet dla siebie więzienie, więc pewnie wszystko jest możliwe. Jakbym tylko miał tyle koki co on, takie wpływy i takie pieniądze. No, ale to zostawimy na Kolumbię. Teraz przede mną Meksyk i eliminacje do MŚ w Rosji, więc już w następnym felietonie sprawdzimy czy meksykańska fala w Meksyku naprawdę jest tak zajebista. Na dzisiaj żegnam się z Wami i zapraszam do śledzenia: Autostopem w Świat Sportu.

Z Kuby, Mateusz Koszela

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
4
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli
Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Felietony i blogi

Komentarze

15 komentarzy

Loading...