Znacie nasze zdanie na temat wczorajszej porażki z Danią. To właśnie idealny przykład meczu, po którym warto zaśpiewać, ze nic się nie stało. Nie po przerżniętym Euro 2012, kiedy nasi piłkarze nie wyszli z najsłabszej turniejowej grupy w historii piłki nożnej (a tak naprawdę im śpiewano), ale właśnie po wypadku na szerokiej autostradzie do Rosji. Bo naprawdę – analizując sytuację w grupie i terminarz – w Kopenhadze nic się nie stało.
Ciekawi nas jednak inna rzecz, chociaż nie łączylibyśmy jej specjalnie z wczorajszą porażką. Ale też – kiedy o tym napisać, jeśli właśnie nie teraz? A zatem, dlaczego reprezentacja Nawałki w ogóle nie gra meczów towarzyskich? Oraz, co za tym idzie, dlaczego gonimy wynik w Kopenhadze wprowadzając na boisko debiutanta? I dlaczego w meczu o punkty testujemy – bo wciąż tak trzeba to nazwać – Cionka na prawej obronie, który po raz ostatni w kadrze zagrał w ten sposób w nic nieznaczącym starciu z Ukrainą na Euro 2016? Można się też zastanawiać, czy poprzez sparingi nie dałoby się lepiej wprowadzić Zielińskiego do tej drużyny, a także lepiej przygotować kilku zmienników, których Nawałce tak mocno brakuje.
Spójrzmy na tegoroczną liczbę meczów towarzyskich w wykonaniu europejskich reprezentacji z czołówki rankingu FIFA:
Chorwacja – 4
Francja – 3
Włochy, Anglia, Hiszpania, Belgia, Portugalia, Niemcy – 2
Szwajcaria – 1
Polska – 0
Mamy już wrzesień, a nasza kadra nie zaliczyła w tym roku ani jednego sparingu. I sytuacja nie zmieni się do listopada, bo najbliższe terminy FIFA mamy szczelnie obsadzone meczami eliminacyjnymi. Innymi słowy, ekipa Nawałki zaliczy prawie okrągły rok bez meczu towarzyskiego. Jak widać, jest to strategia zupełnie oryginalna, której inne czołowe federacje w ogóle nie uznają. Na zupełnie przeciwnym biegunie są Chorwacja i Francja, a także Portugalia i Niemcy, które – pomimo pięciu dodatkowych meczów w tym roku w Pucharze Konfederacji – znalazły jeszcze czas na test-mecze.
Adam Nawałka podkreślał kiedyś, że – w ramach przygotowań do meczów eliminacyjnych – woli jednostki treningowe od sparingów, natomiast po meczach woli, by jego piłkarze odpowiednio się zregenerowali. Inną kwestią jest wspomniany ranking FIFA, w którym widać ciekawą prawidłowość. Spośród europejskich reprezentacji – bez uwzględniania wygrywających wszystko jak leci Niemców – najwyżej są ci, którzy grają najmniej meczów towarzyskich. Szwajcaria zajmuje obecnie czwarte miejsce, a reprezentacja Nawałki piąte. I można się tu tylko zastanawiać, czy to bardziej przyczyna, czy skutek olewania test-meczów.
Od razu dwa słowa wyjaśnienia. Mecze eliminacyjne są dwa i pół raza wyżej punktowane niż mecze towarzyskie. Nasze ostatnie zwycięstwo w eliminacjach z Rumunią warte było 1143 punkty, natomiast za towarzyskie zwycięstwo w meczu z liderującą w rankingu FIFA Brazylią przyznano by nam 597 punktów. Szczegółowe wyjaśnienie działania rankingu znajdziecie TUTAJ.
I teraz pytanie, czy wysoka pozycja w zestawieniu nie przysłania nam – poza rzeczywistą siłą tej reprezentacji – także podstawowych priorytetów. Czy aby nie zachorowaliśmy zbyt mocno na to, byśmy na mundialu byli losowani z pierwszego koszyka? I czy przez to nie zaniedbaliśmy nieco testowania nowych wariantów i wprowadzania nowych zawodników? Poza tym, patrząc po przewidywalnych składach koszyków, to wcale nie będzie miało aż takiego wielkiego znaczenia. Jeżeli będziemy losowani z pierwszego, wciąż możemy trafić ekipy pokroju Anglii czy Włoch, a będąc losowani z czwartego, na Rosję czy Szwajcarię. W gruncie rzeczy takie rozważania są więc bez znaczenia, a z ich powodu można tylko niechcący wylać dziecko z kąpielą.
Fot. FotoPyK