Kilka lat temu największe kluby na świecie wymyśliły genialny sposób na szybkie i łatwe zarabianie pieniędzy. Zamiast opychać kibicom jedną koszulkę na trzy, czy pięć lat, czemu nie robić tego co sezon? Czemu grać w tym samym modelu przez więcej niż dwie rundy, skoro można w gorącym okresie okienka transferowego wypuścić nowy t-shirt i po raz kolejny zebrać forsę od oddanych fanów? Na to posunięcie decyduje się coraz więcej klubów, a w tym roku karuzela koszulkowa kręcąca się równolegle do tej transferowej, robi wyjątkowe wrażenie.
Myśleliśmy, że po obsydianowych koszulkach kadry PZPN-u już nic nas nie zdziwi, lecz najnowsze posunięcia na rynku piłkarskich trykotów boleśnie weryfikują taką tezę. Zacznijmy od Manchesteru United, bo ich nowe stroje już teraz są przedmiotem żartów na niemal wszystkich piłkarskich forach. Rozumiemy – Burberry, angielski styl casual, kratka, ale przecież Nemanja Vidic będzie w tym wyglądał jak słoń wrzucony w damskie, różowe fatałaszki.
W sumie i tak nie jest najgorzej, mogli przecież do tego sieknąć dekolt w serek. I tak sądzimy, że po meczach rozgrywanych wieczorem, większość piłkarzy nie będzie już przebierać się w pidżamy – nowe koszulki będą się w tej roli świetnie sprawdzać.
Gorzej sprawa wygląda w Mediolanie, gdzie skok na kasę kibiców prawdopodobnie zakończy się bojkotem. Grupy tifosi z Curva Nord są bowiem oburzone kolorystyką strojów Nike. O ile koszulki na mecze u siebie są do bólu klasyczne, w pionowe, niebiesko-czarne pasy, o tyle wyjazdowe ktoś roztropnie ubarwił w czerwień. Nie trzeba być absolwentem Akademii Sztuk Pięknych, by wyczuć faux pas – oj, specjaliści z Nike, nie wiecie, że lokalny rywal Interu to ROSSOneri? Kibice AC Milan szydzą, ci z drugiej strony miasta protestują, a kontrowersyjny pomysł pewnie i tak się sprzeda – w końcu im głośniej tym lepiej.
Z podobnego założenia musieli zresztą wyjść projektanci koszulek Arsenalu Londyn. Wybrali kolor „purple royal” w nawiązaniu do historycznej nazwy Arsenal Royale, ale żeby było ciekawiej – wyjazdowym kompletom ciachnięto gustowne paski. W dodatku do strojów domowych dobrano (chyba za pomocą rzutu kośćmi) czarny kolor skarpet. Największa niespodzianka czekała jednak na Wojtka Szczęsnego.
Tak, ten strój to autentyk, mina Wojtka mówi zresztą wszystko.
Kolejna „koszulkowa” afera – Juventus. Tym razem jednak klub skupił się na wkurwianiu federacji i rywali, nie zaś swoich kibiców, czy piłkarzy. „Stara Dama” postanowiła bowiem na przekór decyzjom włoskiego związku piłkarskiego zamieścić na koszulkach trzy gwiazdki symbolizujące 30 mistrzostw. Jak wiadomo, dwa tytuły Juventus utracił w wyniku afery korupcyjnej. By było jeszcze ciekawiej i bardziej kontrowersyjnie, bianconeri dodali pod herbem klubu malutki napis „trzydzieści na boisku”. Jawny strzał w Inter, który dwa tytuły „wywalczył” przy stoliku.
Ach no i jeszcze FC Barcelona. W teorii – hołd dla Katalonii. W praktyce…
Z tych wszystkich koszulkowych zawirowań najlepiej wyszli jednak Brazylijczycy. Vitoria Salvador zmieniła kolor koszulek z czerwono-czarnych pasów na biało-czarne. Władze klubu poinformowały, że pierwotne barwy powrócą, gdy kibice wezmą udział w akcji krwiodawstwa. Kolejne czerwone pasy będą zapełniały koszulkę równolegle do krwi wpływającej do banków.



