La Defense. Jedna z najdroższych dzielnic Paryża. Na powierzchni pokryta niemal samymi wymyślnymi biurowcami, na podziemnej stacji metra wypełniona w godzinach szczytu setkami przemęczonych intelektualistów w garniakach. Wreszcie podjeżdża linia numer 1. Postój. Stewardzi odprowadzają wzrokiem ludzi i hamują tych, dla których zabraknie miejsca. Wagon rusza, a wśród eleganckich pasażerów przeciska się gość w podejrzanie jaskrawych barwach – białych butach, błękitnych spodniach, bluzce i czapeczce. Absurdalny w tym otoczeniu i cały wystrojony barwami Olympique Marsylia. Tak przed dwoma laty zapamiętaliśmy futbol w Paryżu, który po suchych latach z coraz większym powodzeniem reanimują arabscy szejkowie…
W stolicy mody, w której zamiast szalików PSG, rdzenni mieszkańcy stroją się co najwyżej w kolorowe apaszki. Futbol? Zapomniany, odsunięty na dalszy plan. Przypominany tylko przy okazji występów reprezentacji „Tricolores” na wielkich imprezach. Lokalny zespół? Do niedawna pasja dla ubogich, którzy jakby… w ogóle nie wylewali na ulicę i się z nią kryli. Widywani tylko przy Parc de Princes, na obrzeżach miasta. Symbolika? Zachowana w najbrzydszych punktach miasta – graffiti przy dworcu kolejowym Saint Lazare, wlepki w peryferyjnej miejscowości Argenteuil… Oprócz starych niedobitków piłkę wysławić próbują szejkowie. Jednym pstryknięciem palców usiłując dotrzeć do nowych rzesz konsumentów, czyli ludzi z klas wyższych. Takich jak z La Defense.
PSG przypominało w ostatnich latach klub dla ubogich, nie tylko przez brak sukcesów. Przykład? Nasza kolejna wizyta w mieście przy okazji meczu z Hapoelem Tel-Awiw przed jakimiś sześcioma laty. Non-stop skandowanie przyśpiewki „Francja dla Francuzów”, agresja pod obiektem i wreszcie zastrzelenie jednego z fanów. Teraz to już melodia przeszłości, bo o klubie nie trzeba już gadać szeptem i to wyłącznie… w „English Pubie”, gdzie znaleźliśmy swoją jedyną, sportową utopię. Pracę mające na celu przemianę z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia nabierają rumieńców…
Rok temu szejkowie wydali bowiem na transfery 100 milionów euro, ale wtedy nie przyniosło to jeszcze oczekiwanego skutku. Celem były sukcesy. Od zaraz, natychmiast. Wicemistrzostwo Francji, ćwierćfinał krajowego pucharu i dojście do fazy grupowej Ligi Europy nie mogło zadowolić żądnych dobrej zabawy właścicieli. Drżyjcie wszystkie europejskie kluby, bo wygląda na to, że ci poważnie się zdenerwowali. Na początek odpalili sobie dwóch najlepszych piłkarzy włoskiej Serie A – Thiago Silvę i Zlatana Ibrahimovicia.
To dobre zobrazowanie całej ligi włoskiej, która od dłuższego czasu nie jest traktowana do końca poważnie. Małe sukcesiki na arenie europejskiej to ciągle tylko kropla w morzu. Serie A pozostaje daleko w tyle za Anglią, Hiszpanią i Niemcami. Ale jak inaczej patrzeć na ligę, która za jednym razem, w jednej paczuszce, sprzedaje dwóch swoich najlepszych zawodników? Króla strzelców i najbardziej poważanego stopera globu? Szkopuł, niestety, tkwi w finansach. Silvio Berlusconi nie mógł pozwolić sobie na odrzucenie takiej oferty. Na całej tej operacji, wliczając 62 miliony odstępnego oraz 108 milionów, które pozostaną w budżecie płac, łącznie klub zaoszczędzi bajońską kwotę 170 milionów euro. W ekonomicznym dole, gdzie bez wątpienia egzystują Włochy, nie można było postąpić inaczej.
Kibice Rossonerich rzecz jasna nie są zbytnio szczęśliwi z powodu takiego obrotu spraw. To tak jakby Real, za jednym zamachem, spieniężył Cristiano Ronaldo i Sergio Ramosa. Sytuacja niewyobrażalna, ale analogia pomiędzy nią a tą zaistniałą została zachowana w stu procentach. Ciśnienie krwi mediolańskich ultrasów niebezpiecznie rośnie. Zapowiedzieli jednak, że z manifestacjami i ewentualnymi rozpierduchami poczekają do końca mercato. Zastępca Ibracadabry ma na dzień dzisiejszy trzy nazwiska – Tevez, Dżeko i Destro. Włoscy kibice, o dziwo, najchętniej oglądaliby tego ostatniego, zdecydowanie najmniej doświadczonego.
W miejsce Thiago Silvy najchętniej sprowadziliby Portugalczyka Rolando z FC Porto. „Kaka, Milan już ma pieniądze” – krzyczy dziś z okładki dzisiejszy „AS”. Brazylijczyk nie znajduje się jednak na liście ich priorytetów. Teraz już nie.
Działacze Milanu chyba sami nie spodziewali się, że w składzie będzie miała miejsce tak dramatyczna rewolucja i kompletne przetasowanie. Najpierw pozbyli się tabunu zalegających seniorów (Nesta, van Bommel, Seedorf, Gattuso, Roma, Inzaghi, Zambrotta), a teraz oddali dwóch kolejnych. W sumie klub opuściło ośmiu zawodników, którzy przynajmniej kręcili się wokół podstawowej jedenastki i ławki rezerwowych. Jest to ubytek tak istotny i rozległy, że może skończyć się tragedią.
A PSG? Coraz bliższe odzyskania ducha. W komicznych okolicznościach, bo żeby miłość do futbolu w Paryżu odżyła… duszę najpierw trzeba było wymienić za worki petrodolarów. A tak miasto znów zaczyna żyć futbolem, który na nowo jest radością. Radością, którą zaobserwowaliśmy tam tylko raz. W 2002 roku, kiedy każdy klient opuszczał klubowy butik z nadrukiem „Ronaldinho” na plecach. Po dekadzie oczekiwania obroty tego lokalu znów wzrosną…
FILIP KAPICA i PIOTR BORKOWSKI

