Reklama

Starcie, które nie ma prawa zawieść

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2017, 13:14 • 3 min czytania 1 komentarz

35 bramek w ostatnich ośmiu meczach między tymi drużynami. Tylko jedno 0:0 w 44 ostatnich starciach. 16 goli w czterech dotychczasowych spotkaniach sezonu Liverpoolu, 10 w trzech z udziałem Arsenalu. Na boisku Lacazette i Firmino. Salah i Oxlade-Chamberlain. Mane i Oezil. Chyba nawet najbardziej wybredny kibic Premier League, przeczołgany słynnymi już chłodnymi wieczorami w Stoke, nie ma prawa dziś na główne danie kręcić nosem. Szczególnie, że wcześniej czeka też przecież pięciogwiazdkowa przystawka w postaci starcia mistrza z zespołem aspirującym do wielkości, czyli Chelsea z Evertonem, który jednego giganta zdołał już w ostatnim tygodniu powstrzymać, co tylko dodaje temu starciu pikanterii.

Starcie, które nie ma prawa zawieść

Juergen Klopp i Arsene Wenger mogą sobie śmiało zbić piątki i przywitać na misia. Obaj zmagali się przez całe lato, a w zasadzie to nadal zmagają się z tym samym problemem. Ręce po Philippe Coutinho, mózg zespołu prowadzonego przez Niemca, wciąż wyciąga bowiem Barcelona, a Manchester City daleki jest nadal od odpuszczenia walki o najgroźniejsze żądło Kanonierów – strzelca 30 bramek w poprzednim sezonie Alexisa Sancheza. I Klopp, i Wenger cały czas żyją w niepewności, bowiem tak długo, jak okienko transferowe pozostaje choćby leciutko uchylone, tak długo będą się musieli zastanawiać, czy uwzględniać w swoich planach największe gwiazdy zespołu, czy może uczyć już drużyny radzić sobie bez nich.

Obu – i Coutinho, i Alexisowi – w każdym razie ich obecne miejsce pracy już nie przypada do gustu tak jak wtedy, gdy z uśmiechem na ustach podpisywali obowiązujące kontrakty i wtedy, gdy całowali herby na koszulkach. I jeden, i drugi czuje bowiem, że chcąc wielkie cele osiągać – a nie tylko mówić o nich na początku sezonu i sukcesywnie obniżać je po kilku znaczących niepowodzeniach – musi zmienić otoczenie. Bo ani Arsenal, ani Liverpool w ostatnich latach nie dawał gwarancji bicia się o najważniejsze puchary. O tytuły. O coś więcej niż trofea pocieszenia: FA Cup, Puchar Ligi czy Tarczę Wspólnoty.

Dzisiejsze spotkanie w ich kontekście może mieć dla menedżerów dodatkowy wymiar. Porażka w bezpośrednim starciu dwóch wiecznie aspirujących, ale od dawna niemogących sięgnąć po tytuł klubów, może bowiem dać jednemu lub drugiemu sygnał, że się nie mylił. Znak, że to może znów będzie osławiony „nie ten sezon”. I że warto wzmocnić swoje próby odejścia. Jeszcze wyraźniej kręcić nosem, jeszcze czytelniej dawać do zrozumienia, że we wrześniu chciałoby się przywdziewać zupełnie nowe barwy.

Zwycięzcę tego przeciągania liny o tyle trudno przewidzieć, że tak jak Liverpool osiąga póki co lepsze wyniki, tak to kibice Arsenalu doczekali się w tym tygodniu znacznie przyjemniejszej informacji. Podczas gdy Coutinho wciąż pozostaje poza składem The Reds, gotowy do powrotu do grania jest bowiem Alexis. Tylko, no właśnie, grania z muchami w nosie, czy może jednak – odsuwając na bok wymarzone przenosiny do Manchesteru – bycia tą wersją Alexisa, za którą kibice Kanonierów byli przygotowani, by zaczynać tęsknić?

Reklama

Swoje, wciąż otwarte pytania, mają zresztą również fani The Reds. Czy ich pupile, którym trzy gole w 90 minut wbił Watford i trzy w 180 minut Hoffenheim, pójdą świadomi swojej ofensywnej potęgi na wymianę ciosów, czy jednak spróbują w pierwszym tak prestiżowym starciu sezonu udowodnić, że pojęcie takie jak “obrona” nie jest im kompletnie obce? I jak Klopp planuje wytrącić Wengerowi jokera z rąk, znajdując sposób na powstrzymanie nadchodzącego z powietrza zagrożenia? Bo tak trzeba określić superrezerwowego Giroud, reprezentującego największe koszmary stoperów Liverpoolu – napastników wysokich, silnych i świetnie czujących się w walce w powietrzu. W dodatku takich, którzy przeciwko temu zespołowi strzelać potrafią, w końcu Francuz dokonywał już tego pięć razy.

Nie będziemy owijać w bawełnę – nie możemy się już doczekać, by poznać odpowiedzi na powyższe zagwozdki. Na czele z tą, która po większości ostatnich starć obu drużyn była zdecydowanie twierdząca: czy to będzie wielkie widowisko?

Najnowsze

Anglia

Anglia

United nie ma jeszcze kształtu, w którym można się zakochać. Nieudany debiut Amorima

Szymon Piórek
5
United nie ma jeszcze kształtu, w którym można się zakochać. Nieudany debiut Amorima
Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
7
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Komentarze

1 komentarz

Loading...