Czy Balotelli już dojrzał do gry o tak ważne trofeum, czy znowu mu nie odbije, czy poradzi sobie z presją – te i podobne pytania zdominowały większość przedfinałowych rozmów. Czarnoskóry snajper z Włoch jest przez wielu uważany za klucz do zwycięstwa Italii w finale Mistrzostw Europy, inni zaś twierdza, że to właśnie autodestrukcyjny charakter napastnika może dać przewagę Hiszpanom. Tak naprawdę jednak wojna o puchar Henri Delauneya rozegra się zupełnie gdzie indziej – w samym środku pola, gdzie załoga Vicente del Bosque postara się zatrzymać serce włoskiego zespołu. Mimo upływu lat – bijące z tą samą siłą, z tą samą regularnością. Kto zmierzy się z generałem Pirlo?
Według Wojciecha Kowalczyka opcje są dwie – Xabi Alonso i Sergio Busquets, obaj potrafiący solidnie uprzykrzyć życie rywalowi. Pierwszy w Realu Madryt, drugi w Barcelonie, często sobie nawzajem – tym razem wspólnie, przeciwko włoskiemu wirtuozowi z Flero.
Teoretycznie większe doświadczenie powinien mieć Xabi Alonso. Człowiek, który znakomicie radził sobie w Anglii, uzupełniając się ze Stevenem Gerrardem, błyskotliwy pomocnik, który aktualnie buduje potęgę Realu Madryt w kadencji Jose Mourinho. No i człowiek, który już nie raz miał do czynienia z Pirlo w finale wielkiej imprezy. Po raz pierwszy spotkali się w 2005 roku – Liverpool zaliczył wówczas legendarny powrót od 0:3 do 3:3. Xabi Alonso i tańczący Jurek Dudek świętowali, Pirlo schodził z murawy pokonany. Okazja do zemsty nadarzyła się już dwa lata później – ponownie w finale Ligi Mistrzów. Tym razem to mediolańczycy, po dwóch golach Pippo Inzaghiego mogli otwierać szampany.
Xabi Alonso może również pochwalić się większą kolekcją medali, niż jego starszy o dwa lata kolega z Włoch. Hiszpan gra w kadrze swojego kraju od samego początku międzynarodowej dominacji, dzięki czemu w szafce trzyma dwa złote medale z Euro 2008 oraz Mundialu 2010.
Przy ponad 30-letnich kolegach, szczawikiem zdaje się być drugi z kandydatów na plastra dla Pirlo. Sergio Busquets, gdy Xabi i Pirlo walczyli o zwycięstwo w Lidze Mistrzów, dopiero przebijał się do składu Barcelony C, zapewne z uwagą śledząc grę obu profesorów środka pola. Sześć lat później ma szansę stanąć oko w oko z Pirlo i wcale nie musi się wstydzić – przez ten krótki okres zdążył już zdobyć na arenie klubowej i reprezentacyjnej prawie tyle co mózg dzisiejszego rywala Hiszpanii. Swoje wszystkie sukcesy odnosił jednak wioząc się na plecach Xaviego i Iniesty, a w klubie – Messiego. Tym razem w środku pola może nie mieć pomocy kolegów, a legendarna tiki-taka, która jest tak naprawdę najskuteczniejszą obroną (po prostu nie dopuszcza do ataków rywala) może się okazać bezsilna, gdy Pirlo po raz kolejny wykona ewolucje znane przede wszystkim z gier FIFA i PES. Delikatna podcinka nad obrońcami, prostopadła piłka, obsłużenie nabiegających partnerów – decydują ułamki sekund. Mgnienie oka.

Czy uda się zatrzymać Pirlo? I jeśli tak – jak wpłynie to na grę Hiszpanów, opartą na niezliczonych podaniach, także ludzi w środku pola, którzy poza defensywą biorą aktywny udział w konstruowaniu akcji? Czy wystarczy koncentracji, czy nie zabraknie konsekwencji? No i przede wszystkim – na cóż zda się wyłączenie Pirlo, gdy w każdej chwili eksplodować może… Super Mario.
JAKUB OLKIEWICZ