Co zrobić z Dariuszem Wdowczykiem? To problem może nie na dziś, ale na najbliższe miesiące. Kara dyskwalifikacji została mu dziwnie skrócona, zgodzić się trzeba z Arturem Jędrychem, że niedorzecznie brzmi argument, iż PZPN nie może nakładać kar dłuższych niż polski sąd. Tymczasem tak właśnie postanowił PKOl. Ten sam PKOl, który już kiedyś ustami tej samej pani Romany Troickiej-Sosińskiej pokazał, czym tak naprawdę się kieruje. Bo było tak, że zdegradowane miały zostać i Widzew, i Zagłębie Sosnowiec, a ostatecznie zlecieli tylko sosnowiczanie. Wtedy pani Troicka-Sosińska wytłumaczyła: – Sosnowiec nie wpłacił 4 tysięcy złotych niezbędnych do rozpatrzenia wniosku.
Sprawiedliwość za czwórkę. Wiadomo. Jak masz na koncie trzy sześćset to się możesz cmoknąć w pompkę.
Teraz PKOl przywrócił Dariuszowi Wdowczykowi możliwość pracy w zawodzie trenera, mimo że nałożona przez PZPN dyskwalifikacja miała minąć dopiero w roku 2015. Co z tym fantem zrobić? Uznać, że Wdowczyk faktycznie odpokutował i może znowu pracować? Czy PZPN powinien potulnie zastosować się do wyroku PKOl, czy jednak rzucać temu szkoleniowcowi kłody pod nogi przez kolejne trzy lata? No i jak zareagują kibice? Każdy człowiek ma prawo do drugiej szansy, każdy może popełnić błąd, a cywilizowany świat daje możliwość poprawy. Nawet mordercy wychodzą na wolność, gdy system ma już nadzieję, że dokonała się resocjalizacja.
Co z Wdowczykiem? Zapomnieć mu wszystko? Zapomnieć jak Włosi zapomnieli Paolo Rossiemu i skrócili mu dyskwalifikację, a ten odwdzięczył się tytułem mistrza świata? Łatwiej by było przyjąć powrót tego trenera do zawodu, gdyby jednak nie odwoływał się, tylko z pokorą przyjął wyrok, prawda? Teraz znowu wygląda to na drogę na skróty, na wchodzenie do ligi tylnym wejściem. Z drugiej strony – długo go nie było, całe lata. Mało kto w aferze korupcyjnej ucierpiał aż tak bardzo. Może więc już wystarczy? A może – takich głosów będzie całe mnóstwo – nigdy nie wystarczy? Może ta dyskwalifikacja nigdy nie powinna się skończyć?
Cały system, w którym żyjemy, opiera się na możliwości naprawienia swoich błędów. Wdowczykowi chyba powinno być to dane. Można wierzyć, że po powrocie będzie starał się być świętszy od papieża, chociaż kto inny może powiedzieć, że… przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Ale nie, chyba należałoby pozwolić mu pracować, tak jak po latach oddaje się prawo jazdy ludziom, którzy prowadzili auto po pijaku. Powinno mu się dać pracować także dlatego, że nawet jeśli nakręcał cały ten korupcyjny mechanizm to także dlatego, że wcześniej – przy milczącej akceptacji PZPN – został przez niego zmielony.
Niech wraca i niech trenuje. Na nowych, czystych zasadach. Niech pokaże, ile jest wart, bo chyba jednak całkiem dużo. Tylko – no właśnie – sami nie wiemy, czy już teraz, czy jednak w roku 2015, zgodnie z wyrokiem PZPN. Co sądzicie?