W poniedziałkowej prasie przeczytamy między innymi o trudnej sytuacji Kuby Błaszczykowskiego, który zaczął sezon w podstawowym składzie, ale zszedł z boiska z urazem (podobno niegroźnym), a jakby tego było mało, Wolfsburg szuka dla niego konkurenta. Faworytem ma być Malcolm, 20-letni Brazylijczyk z Bordeaux. Poza tym – rozmowa „SE” z Marcinem Kamińskim o powrocie do kadry, zamiana na szczycie rankingu najgorzej zarządzanych superklubów, a także felieton o dobrym (?) wujku z Ameryki.
FAKT
„Fakt” jak co poniedziałek sporo miejsca daje relacjom z meczów ekstraklasy, nic szczególnie wartego cytowania, więc w skrócie:
– Niezgoda wygranym meczu Legii z Wisłą Płock
– Romanczuk po dobrym meczu ze Śląskiem może się pożegnać z Jagiellonią (w grę wchodzą kierunki węgierski i turecki)
– Piast wreszcie zwycięski
– Arka rozdawała prezenty Pogoni
– walka w Niecieczy – Kecskes z rozbitym łukiem brwiowym, Trałka trafiony łokciem w nos
Jakby problemów przed zgrupowaniem kadry Nawałki było mało, Kuba Błaszczykowski zaczął sezon od urazu. Szczęśliwie raczej nie jest to nic groźnego. Gorzej, że Wolfsburg prawdopodobnie ściągnie wkrótce Kubie rywala.
Przeciwko Borussii Dortmund wyszedł w podstawowym składzie. Była to dla niego szansa, by się pokazać, bo w klubie aktualnie nie ma dla niego konkurenta. Ale wkrótce ma się to zmienić, bo Wilki pracują nad pozyskaniem Brazylijczyka Malcolma (20 l.) z Bordeaux. Wydarzenia z soboty mogą sprawić, że sprawa jego transferu nabierze tempa.
– To tylko uraz mięśniowy – mówił po meczu Polak. Sprawa wygląda na drobną niedyspozycję, a zejście z boiska było spowodowane przede wszystkim ostrożnością, więc udział Błaszczykowskiego we wrześniowych meczach reprezentacji Polski raczej nie stoi pod znakiem zapytania. Notowań w klubie na pewno jednak nie poprawił. Wilki wypadły w pierwszym meczu bardzo słabo. Gładko przegrały z Borussią 0:3 w bardzo kiepskim stylu.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec w swoim felietonie pisze o zamianie ról między Realem a Barceloną.
Barcelona zwyciężała akurat wtedy [w 2010 roku] w ligowym El Clasico 5:0 (po wcześniejszych triumfach 2:0, 1:0, 6:2 i 2:0, ależ to była passa!), wyznaczała trendy w stylu gry, tiki-taką zniewalała nawet niezwiązanych z nią emocjonalnie kibiców, przymierzała się do kolejnego skoku na Puchar Europy, świat zastanawiał się, czy odkryła kamień filozoficzny futbolu. A ówczesny Real? Wszystko wprost przeciwnie – od sześciu edycji nie doczołgał się do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, nie lansował wychowanków, kupował piłkarzy chaotycznie i skandalicznie drogo. Najgorzej zarządzany wielki klub na planecie.
Dzisiaj zdumiewa nie tyle to, że role znienacka się odwróciły – powtórzmy: czas w futbolu pędzi jak opętany – ile to, że odwróciły się do przesady skrajnie. Barcelona, która wszystko robiła dobrze lub idealnie, jęła wszystko robić źle lub beznadziejnie, aż to ona zmarniała do najgorzej zarządzanego wielkiego klubu na planecie. Zmarniała właśnie wtedy, gdy Real wypiękniał na firmę zarządzaną wzorowo.Brzmi to prawie jak komediodramat o Jamesie Bondzie, który zamienia się na mózgi z Frankiem Drebinem.
Pozostałe piłkarskie teksty to zapowiedzi sezonu ligowego w Niemczech i Hiszpanii, a także pomeczówka Legii – darujemy sobie cytowanie.
SUPER EXPRESS
„SE” składa życzenia obchodzącemu dziś 29. urodziny Robertowi Lewandowskiemu. I chwali za pierwszy mecz sezonu ligowego z Bayerem.
Zwycięski mecz z Bayerem był dla Lewandowskiego wyjątkowy. Polak stał się pierwszym zawodnikiem w historii, który wygrywał w siedmiu meczach z rzędu na inaugurację Bundesligi. Historyczny był również gol Lewandowskiego. Po raz pierwszy w Bundeslidze wykorzystano bowiem system VAR (od kilku tygodni regularnie stosowany w Polsce). Lewandowski był faulowany w polu karnym przez Charleza Aranguiza, ale sędzia nie był pewny, jaką ma podjąć decyzję i skorzystał właśnie z wideoweryfikacji. Podyktował karnego, którego doskonale wykorzystał sam poszkodowany. Polak kontynuuje niesamowitą passę bez pudła z 11 metrów – jest nieomylny od ponad trzech lat (ostatnie pudło 17 sierpnia 2014 roku, w meczu Pucharu Niemiec z Preussen Muenster). To był jego 31. gol z rzutu karnego w trakcie kariery (w oficjalnych meczach) na 35 prób.
Marcin Kamiński cieszy się, że przeprowadzka do Stuttgartu pozwoliła mu wrócić do reprezentacji.
Ostatni i jedyny mecz w kadrze Adama Nawałki rozegrał pan prawie cztery lata temu jako piłkarz Lecha. Potrzebny był wyjazd za granicę, żeby wrócił pan do reprezentacji?
Widocznie tak musiało być i dzięki występom w Niemczech do niej wracam. Wiedziałem, że w Polsce nie mogę już zrobić kroku do przodu. Potrzebowałem nowych bodźców i wyzwania. Okazało się, że to był dobry wybór. Nie dość, że awansowałem z drużyną do Bundesligi, to przyszły powołania do kadry. Trzeba to pociągnąć do przodu, zarówno w klubie, jak i w reprezentacji.
To powołania na mecze z Danią i Kazachstanem nie były zaskoczeniem?
Spodziewałem się ich trochę, bo byłem w kontakcie telefonicznym z Hubertem Małowiejskim. Ale nie czekałem na powołania w jakiś szczególny sposób. Oczywiście gdy zadzwonił trener, była to superwiadomość dla mnie. Muszę robić wszystko, żeby regularnie grać w Bundeslidze, no i wygrywać, bo to na pewno pomoże w zadomowieniu się w reprezentacji i ewentualnym wyjeździe na mundial.
Dariusz Wdowczyk uratował posadę i – jak donosi „SE” – przytrzymał na bezrobociu Waldemara Fornalika.
Choć Piast zagrał najsłabszy mecz w tym sezonie, to po raz pierwszy zwyciężył w Ekstraklasie. Ślązacy pokonali Koronę 2:0, a trener Dariusz Wdowczyk (55 l.) może głęboko odetchnąć. Nieoficjalnie mówiło się, że jeśli tym razem nie wygra, to straci pracę. Na jego następcę został już ponoć namaszczony Waldemar Fornalik (54 l.).
(…)
Nie wiadomo, jakich argumentów w przerwie użył Wdowczyk, ale po zmianie stron jego piłkarze zaczęli grać tak, jakby od wyniku zależała ich przyszłość w klubie. Najpierw trafił Michal Papadopulos (32 l.), a Koronę dobił po ładnej akcji najlepszy na boisku Sasa Żivec (26 l.).
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jarosław Niezgoda uważa, że gol w meczu z Wisłą Płock może mu wiele dać.
Spodziewa się pan, że gol w meczu z Wisłą Płock może być przełomowym momentem w pana przygodzie z Legią?
Na pewno wierzę, że ta bramka doda mi skrzydeł i że z każdym meczem będzie coraz lepiej. Pobyt w Legii dotąd był dla mnie trudny. Były kontuzje, wypożyczenie. Nie można było powiedzieć nic dobrego na ten temat.
No właśnie, wrócił pan z wypożyczenia do Ruchu, zagrał w meczu o Superpuchar i od razu doznał kontuzji.
Skręciłem staw skokowy. Czułem się wtedy słabo. Gdy przyszedłem, chciałem wywalczyć miejsce w składzie. Była na to szansa, bo brakowało napastników. Tymczasem zamiast tego wypadłem z gry na miesiąc.
Nie jest pan zgłoszony na mecze tej rundy LE. Żałuje pan, że nie będzie mógł zagrać w tym spotkaniu?
Nie wiem, czy jest jeszcze możliwość zgłoszenia mnie. Na pewno chcę tam pojechać i zagrać.
Taras Romanczuk coraz bliżej odejścia z Jagi, ale też blisko polskiego obywatelstwa.
Wiele wskazuje na to, że wkrótce Romanczuk jeszcze bardziej zbliży się do naszego kraju, bo jego wniosek o przyznanie paszportu Rzeczpospolitej Polski z podlaskich urzędów już został przekazany do kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy. Jeśli sprawa znajdzie szczęśliwy finał, największą satysfakcję, oczywiście poza Tarasem, będzie miał Michał Kusiński. To ówczesny wiceszef trzecioligowej Legionovii wypatrzył wysokiego zawodnika podczas turnieju za naszą wschodnią granicą i namówił do przyjazdu do Polski.
– Taras uczciwie pracował na boisku na własny rachunek. Myślę, że w Jagiellonii nie żałują, że poleciłem go trenerowi Michałowi Probierzowi, a wiadomo, że on ma oko do piłkarzy, więc szybko dostrzegł u Tarasa to coś. A to „coś” właśnie pokazał w meczu ze Śląskiem – podkreślał w sobotni wieczór Kusiński.
Antoni Bugajski w felietonie po kolejce pisze o dobrym (?) wujku z Ameryki – Piotrze Nowaku.
Piotr Nowak przybył do ekstraklasy aż zza oceanu. Niby porządnie nasiąknięty już inną mentalnością, a jednak Polak ze wszystkimi wadami i zaletami. Wracał więc do kraju niczym dobry wujek z Ameryki z podręcznym know-how i masą amerykańskich sztuczek, dzięki którym każde „byle co” można zamienić w złoto. To jego „good job” czy „keep smiling” może i na dłuższą metę irytuje banalnością, ale jednak ma swój urok. Gorzej jeżeli pod warstwą błyskotek nie ma niczego konkretnego.
Przed rokiem w sześciu kolejkach Lechia uzbierała 13 punktów i była liderem. Teraz uciułała zaledwie 5 – mniej nikt nie ma. A przecież na inaugurację udało się wygrać na wyjeździe. Przyznaję, dałem się wtedy zwieść, że ten sezon dla Lechii może wreszcie być wyjątkowy. Teraz staje się wyjątkowy, ale w odwrotnym znaczeniu. Nowak przyszedł do Lechii robić wielką piłkę, a Lechia jest coraz gorsza.
Petar Brlek opuszcza Wisłę. Odchodzi do Serie A.
Petar Brlek odchodzi z Wisły. Chorwacki pomocnik przenosi się do Genoa CFC.
Wczoraj Brlek wyleciał do Włoch, gdzie przejdzie testy medyczne. Piłkarz nie porozumiał się jeszcze w kwestii swojego kontraktu, ale wydaje się to formalnością. Najważniejsze, że do porozumienia doszły kluby. Wisła za transfer Chorwata otrzyma 2 miliony euro. Zagwarantowała sobie także procent od kolejnego transferu. W przypadku Brleka to ważne, bo wiele wskazuje na to, że Genoa nie będzie ostatnim klubem w karierze 23-letniego Chorwata.
Milik błysnął w pierwszym meczu sezonu Serie A w Napoli. Skończył go z golem przeciwko Hellas Verona.
W 39. minucie Polak, wykorzystując świetne podanie od Lorenzo Insignego udowodnił, że rywalizacja o miejsce w podstawowej jedenastce z będącym w znakomitej formie Driesem Mertensem go nie przeraża. Milik strzelił dziewiątego gola w barwach Napoli i trzeciego w piątym występie w podstawowym składzie.
– To akt zaufania ze strony Maurizio Sarriego – tak komentowali eksperci wybór trenera Napoli, który postawił na Milika. Przecież po kilkunastominutowym występie w środku tygodnia przeciwko Nicei, podczas którego nie wykorzystał stuprocentowej okazji do zdobycia bramki, na Milika spadła krytyka fachowców i trudno było przypuszczać, że wracający do pełni sił napastnik dostanie szansę gry w pierwszym meczu tegorocznych rozgrywek Serie A.
fot. FotoPyK