EUROPRASÓWKA: Balotelli zapowiada, że nie grozi mu nutella w spodenkach…

redakcja

Autor:redakcja

24 czerwca 2012, 12:32 • 5 min czytania

Ciąg dalszy naszej nowej rubryki, którą zastąpiliśmy „lajfa”. Dziś naturalnie najwięcej o pojedynku Anglików i Włochów, choć różnic w mediach na Wyspach i Półwyspie Apenińskim nie dostrzeżemy. Wszędzie i tak dominuje Balotelli.

EUROPRASÓWKA: Balotelli zapowiada, że nie grozi mu nutella w spodenkach…
Reklama

Zaczynamy od Włochów z tego względu, że… dla rodzimych mediów Mario wypowiedział się nieco bardziej kolorowo: – Jako dziecko często chodziłem w koszulce Italii, ale nie odczuwam stresu podczas Euro. Nie mam problemów poza boiskiem, kiedy nie trafiam do siatki. Niektórzy dziennikarze po prostu uparli się, żeby siłą wepchnąć mi nutellę do tyłka.

Reklama

Poza trzymaniem kciuków, żeby Mario nie wywinął na boisku niczego głupiego, Włosi odliczają czas do starcia dwóch wielkich generałów – Gerrarda i Pirlo. Anglik jest zresztą od kilku dni przedstawiany jako chodząca legenda nie tylko Liverpoolu, ale i reprezentacji. De Rossi przyznał, że to jego największy idol, a dziś w podobnym tonie wypowiadał się Claudio Marchisio.

– Musimy wierzyć, że awansujemy, choć gramy z wielkim rywalem. Potrzebujemy wznieść się na podobny poziom, jak w pierwszej połowie meczu z Chorwacją. Oczywiście nie będę skupiał się na błahych sprawach w czasie meczu, ale po ostatnim gwizdku mam ochotę wymienić się koszulkami z Gerrardem.

Przy okazji o występie zamarzył Thiago Motta, który ostatnio walczył z urazem: –
– Wróciłem już do pełni sił po drobnej kontuzji uda i jestem gotowy do gry od pierwszej minuty. Oczywiście jeśli tylko Cesare Prandelli zechce mnie wystawić. To zresztą moja ulubiona faza turnieju, bo mam wtedy znacznie więcej adrenaliny. Odczuwałem w ostatnim czasie trochę bólu, ale ponownie czuję się świeży.


Gianluigi Buffon nie ma chyba wielkiej ochoty rozmawiać z rodzimymi mediami po zarzutach korupcyjnych, więc w pogoni za jego wypowiedziami musieliśmy odpalić oficjalną stronę UEFA.

– Anglia ma znakomitych piłkarzy, ale nie wygrali niczego wielkiego w ostatnim czasie, bo mieli pecha i często odpadali w karnych. Pątrząc na ich skład można bez trudu wskazać trzech lub czterech piłkarzy światowej klasy: Johna Terry’ego, Ashleya Cole’a, Wayne’a Rooneya i Stevena Gerrarda. Każdego z nich szanujemy i wiemy, że nie będzie łatwo.

– Kiedy media non-stop rozmawiają o ewentualnych karnych, takie mecze kończą się przeważnie w regulaminowym czasie gry. Ja nie uważam tego elementu gry za loterię, bo to wciąż pokaz pewnych umiejętności.

– Ochoczo śpiewam hymn mojego kraju, bo podczas pierwszej wojny światowej straciłem dziadka i to forma okazywania szacunku.


Zaczniemy jak w przypadku włoskiej prasy – od Mario.

– Zarzucaliście mi wielokrotnie, że mam problemy z samym sobą, które mnie jedynie blokują. To nieprawda, choć nie muszę niczego udowadniać ani Włochom, ani Anglikom. Ale niech będzie – Joe Hart ma szczęście, bo zna dwa oblicza Mario. Mógłbym być Piotrusiem Panem, bo jestem wolny i robię wszystko po swojemu. Jestem jednak kimś więcej.

Dalej naturalnie nie mogło zabraknąć wypowiedzi kapitana i najlepszego zawodnika „Synów Albionu” na turnieju, Gerrarda.

– Odkąd zadebiutowałem w reprezentacji w maju 2000 roku z Ukrainą, zawsze marzyłem o sukcesie na wielkim turnieju. I wciąż nie udało mi się tego spełnić. Mam nadzieję, że tym razem otrzymamy w końcu wynagrodzenie za nasze wysiłki. Dotarliśmy już daleko, więc niczego nie można wykluczyć. To fantastyczne chwile dla naszego zespołu, więc zacieramy ręcę i zamierzamy wykorzystać nadarzającą się szansę.

– Wiem, że do ćwierćfinału nie da się awansować pstryknięciem palców, więc w tej chwili będziemy tylko udowadniać naszym krytykom, że możemy występować na tym poziomie rozgrywek. Osobiście czuję się znakomicie i każdy mecz daje mi ogromną przyjemność.

Wczoraj na deser dostaliśmy felieton Rio Ferdinanda, dziś otrzymujemy spojrzenie Roya Keane’a.

Kiedy dostajesz wybór gry z mistrzem świata i Europy lub z zespołem Włoch, naturalnie wybrałbyś drugą opcję. Może to jednak mieć spory wpływ na psychikę zawodników, bo z jednej strony Włochy dają w takim układzie pewną ulgę, która może być zgubna. To nie amatorzy i Anglia będzie musiała wspiąć się na wyżyny, żeby ich ograć.

Delikatnym faworytem są piłkarze Roya Hodgsona, ale podkreślę jeszcze raz – bardzo, bardzo delikatnym. Może być różnie, ale Anglia ma ten atut, że wreszcie nie przypomina cyrku na wielkiej imprezie, tak jak było w przeszłości.

(…)

W razie awansu i potyczki z Niemcami, Anglicy mogliby zostać wtedy co najwyżej czarnymi koniami imprezy. Nie znaczy to jednak, że nie mieliby najmniejszych szans na sukces. Wystarczy bowiem spojrzeć na Ligę Mistrzów – Chelsea nie była najlepsza, ale zdobyła trofeum po pokonaniu Niemców. I to w karnych!

Anglicy zdecydowanie nie są najlepszym zespołem na turnieju. Hiszpania i Niemcy mają lepszych graczy, ale nie mają żadnej gwarancji, że zdobędą złoty medal. Sensacje są bowiem częścią tego sportu i wszyscy wciąż doskonale pamiętają Duńczyków z 1992 i Greków z 2004.

Zaglądamy na moment do francuskich mediów. A tam wszyscy przyjęli porażkę z Hiszpanami bez wielkiej rozpaczy. Wystarczy spojrzeć na Karima Benzemę wypowiadającego się dla telewizji „TF1”.

– Co nas dzisiaj wykończyło? Gole. Przegraliśmy z najlepszym zespołem na świecie i było bardzo ciężko, bo graliśmy dobrze i wyglądało to na znakomity występ. Niestety, straciliśmy gola po ich jedynej klarownej okazji w tym spotkaniu. Jesteśmy rozczarowani, ale jednocześnie usatysfakcjonowani, że dotarliśmy do ćwierćfinału. Mieliśmy jednak wrażenie, że mogliśmy ich ograć. W pewnych aspektach byli naturalnie lepsi, ale taki jest futbol. Nie przejmuję się tym, że nie zdobyłem bramki na turnieju. Bardziej martwi mnie fakt, że musimy wrócić do domu.


Dumni Hiszpanie zauważają dziś ciekawą rzecz – „La Furia Roja” jeszcze nigdy nie odpadła w półfinale wielkiej imprezy. Nie występowała w nich co prawda zbyt często, ale półfinał Euro 2008 i mundialu w 2010 napawa optymizmem. فącznie licznik piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego zatrzymał się na czterech meczach tego szczebla, bo należy jeszcze doliczyć półfinał Euro w 1964 oraz 1984.


Na koniec krótkie podsumowanie imprezy w wykonaniu najpoczytniejszego sportowego dziennika nad Sekwaną.

Francuski zespół już wybiega w przyszłości po odpadnięciu z Hiszpanią (0:2) w ćwierćfinale Euro 2012. Cel zostal zrealizowany, udało się wyjść z grupy, więc pora skupić się na eliminacjach do mundialu w Brazylii.

Zwycięstwo, remis i dwie porażki. Brzmi to dość przeciętnie, choć ogółem można być usatysfakcjonowanym. Ćwierćfinał był bowiem celem minimum i maksimum dla piłkarzy Laurenta Blanca. Nie udało się wygrać, choć Florent Malouda liczył przed meczem, że zespół przebudzi się po tym jak uległ Szwecji.

(…)

„Les Blues” odpadli z najlepszym zespołem na świecie, jak mówił Karim Benzema, a to żaden powód do wstydu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama