Witamy was ze stadionu, gdzie już się rozsiedliśmy w klimatyzowanym na szczęście pomieszczeniu, coby nie przypominać po dziesięciu minutach Jose Antonio Camacho (jeśli wiecie, co mamy na myśli). Jest sobota, gorąco jak diabli, pogoda akurat, żeby zastosować się do rady Ryśka Rynkowskiego i zimne piwko w cieniu pić. O piwo łatwo, o cień trudniej. Za nieco ponad cztery godziny – licząc od momentu, gdy zaczęliśmy pisać ten tekst – rozpocznie się najważniejszy mecz kadry w XXI wieku. Mecz o awans do ćwierćfinału Euro. Są dwie możliwości – albo zawodnicy bohatersko przejdą przez grupę bez porażki, albo hańbiąco bez zwycięstwa.
KLIKNIJ W CYCKI NATALII, Ł»EBY ODŚWIEŁ»YĆ:

22.41
Absolutne dno. Dno. Dno, dno, dno. Drugie 45 minut było gorsze nawet niż z Grecją, a wydawałoby się, że gorzej zagrać już nie można. Takiej połówki w wykonaniu tej drużyny jeszcze nie widzieliśmy. Jedyną groźną po przerwie zdołała skonstruować w 94. minucie. Co tu się do cholery stało? Co tu się, do kurwy nędzy, stało? Czesi w drugiej połowie ośmieszyli zespół Smudy. Ośmieszyli. Zagrali jak z trzecią ligą. Jak z niewidomymi.
Puszył się Smuda i puszył. Jako to przechodzi do historii. No i przeszedł ten prawdziwek. Jego zespół zakończył grupę na OSTATNIM MIEJSCU, a wyszły dwie drużyny, które – jak mawia nasz kumpel – nadawały się na zatyczkę do dupy. Sprzyjało wszystko – losowanie, sędzia (w pierwszym meczu), przypadki (karny obroniony przez Tytonia). Wszystko. Ale nawet to zostało spierdolone.
Musimy chwilę odsapnąć, bo padają za mocne słowa. Do usłyszenia/przeczytania.
22.23
Jeszcze dziesięć minut, ale druga połowa to jest na razie koszmar. KOSZMAR. Bez ani jednej akcji. Czesi przeobrazili się w zupełnie inny zespół, robią co chcą. Trzeba mieć nadzieję, że skoro oni zdołali przejść taką metamorfozę to każdy może. Ale póki co – żal patrzeć.
21.34
Czesi do przerwy mają swój wynik, ale nie mają swojej gry. Oni nie grają źle, oni grają bardzo źle. Zespół Franciszka Smudy rozgrywa chyba – jak do tej pory – najlepszy mecz na tych mistrzostwach, natomiast Czesi zdecydowanie najgorszy, gorszy nawet niż z Rosją (a przegrywali wtedy do przerwy 0:2). Potrafią utrzymać się przy piłce tylko na swojej połowie, natomiast nie mają nic do powiedzenia w środku pola. Gubią piłkę przy byle pressingu. Tragiczny jest Jiracek, a całkowicie odcięty od piłek Milan Baros. Jeśli w statystykach, które otrzymujemy nie ma przekłamania, to Baros w pierwszej połowie był przy piłce zaledwie trzy razy (!). Z trybun wyglądało, jakby piłki nie miał w ogóle.
Niby na tę chwilę bliżsi awansu są Czesi, ale jak dla nas – na tę chwilę – bliżsi są podopieczni Smudy. Jeśli obraz gry się nie zmieni, gol w końcu padnie. Któryś z licznych błędów przeciwnika musi się zemścić. Tak naprawdę zespół Michala Bilka ma w swoim składzie zaledwie jednego piłkarza, który sprawia pozytywne wrażenie – jest to Gebre Selessie. U Smudy dobrze grają tak naprawdę wszyscy. Raz straszliwie obciął się Sebastian Boenisch, ale później się pozbierał i wrócił na znośny poziom.
Tylko trzeba strzelić gola. Tylko. Czesi się o to proszą.
20.16
No dobra, jeszcze to:
20.11
A jak informuje nas czytelnik, w Białymstoku wprowadzono opłaty za wejscie do strefy kibica – 12 złotych od osoby. Mamy nadzieję, że prezydent miasta też płaci.
Dobra, tyle. Jak ktoś nerwowy to niech idzie na balkon, jak ktoś pewny wyniku – niech sobie siedzi przed telewizorem. My odpuszczamy pytanie przynajmniej do przerwy, wychodząc ciągle z tego samego założenia – tylko człowiek zwichrowany psychicznie mógłby śledzić to spotkanie na łamach Weszło. A dla świrów nam się pisać nie chce, wolimy pooglądać.
20.09
Dwie dobre rady.
Pierwsza – jak nie malować polskiej flagi:
Druga – że nie warto kupować piwa i chipsów na ostatnią chwilę:
20.05
Jedno musimy od razu napisać – cokolwiek miałby dzisiaj puścić Przemysław Tytoń, nawet jakby miał sam sobie strzelić gola dupą, to za to akurat nie skrytykujemy Franciszka Smudy. Miał do podjęcia decyzję, której niemal nie dało się podjąć. Wybrał tak a nie inaczej – jego święte prawo. Sami nie wiemy, kto powinien dzisiaj bronić.
19.54
Niecała godzina do meczu. Trybuny na razie nie są zapełnione nawet w połowie, ale i tak ludzie są w stanie zrobić niezły hałas. Rywalizacja na najgłośniejszy krzyk przyniosła wynik na poziomie 150 decybeli. W powietrzu czuć, że mogą nadejść burze – jest bardzo parno, a na horyzoncie widać ciemne chmury. Wiele osób pyta nas, czego się spodziewamy. Bardziej spodziewamy się zwycięstwa drużyny Franciszka Smudy, niż jej porażki. Gdyby ktoś zbadał nasze nastroje to pewnie wyszłoby mniej więcej tak: 55 procent na zwycięstwo, 25 procent, 20 procent na porażkę.
Dobra wiadomość jest taka, że w miejsce Rosicky’ego gra jakiś kompletny no name. To znaczy ma imię i nazwisko (Daniel Kolar), ale do tej pory o gościu nigdy nie słyszeliśmy. Ciocia wikipedia podpowiada, że gra w Victorii Pilzno i że do tej pory zanotował dwanaście występów w kadrze (zdobył jednego gola).
Dostajemy informację, że w Warszawie na mecz czekają dzikie tłumy. Niemal nie dało dostać się do wagonów metra, całe miasto zmierza w stronę centrum, do strefy kibica.
OK, na murawę wybiegli bramkarze. Jak już na pewno wiecie, broni Przemysław Tytoń.
18.54
Rodzinna tragedia Kuby Błaszczykowskiego świetnie sprzedaje się w zagranicznych mediach. Po „The Sun”, który pisał o niej w zeszłym tygodniu, teraz przyszła kolej na „Markę”. Hiszpanie nazywają Kubę „małym Figo”, a Franciszka Smudę – Frantiskiem.
18.50
Głupawka wokół Euro ma różne oblicza. Grupa zrzeszona pod hasłem „Fuck Euro” (podobno taki miała transparent) postanowiła zaatakować strefę kibica w Płońsku. Podczas meczu z Grecją próbowano zagłuszać transmisję i uprzykrzać oglądanie meczu ludziom, natomiast podczas meczu z Rosja „fuckowcy” przeszli do konkretów. Oto cytat z Nowego Kuriera Płońskiego:
Mamy kolejny płoński skandal podczas trwania EURO 2012. W sobotę, podczas oglądania drugiej połowy meczu Polska-Rosja, w strefie kibica zgasło na scenie światło. Jak się okazuje, wcale nieprzypadkowo. W kierunku ekranu poleciały kamienie, dało się słyszeć obraźliwe okrzyki. Co na to organizatorzy?
Wyrównującego gola ,,Kuby” Błaszczykowskiego można było zobaczyć jedynie oczami wyobraźni i to też wtedy, kiedy ktoś znajomy do nas przedzwonił z tą radosną nowiną, a miał to szczęście oglądać mecz gdzie indziej aniżeli w płońskiej stefie kibica.
Wezwani na miejsce chronionej strefy elektrycy, ustalili, że przymusową przerwę w oglądaniu pasjonującego meczu biało-czerwonych i brak prądu ,,zafundował” płońszczanom ktoś, kto ,,grzebał” przy stacji trafo, z której zasilany był ekran i scena.
– Ten ktoś otworzył zamek i wyłączył ręcznie zasilanie (poniżej fragment oświadczenia szefa firmy Elektriker – red.). Organizatorzy zgłosili ten fakt policji – informuje urząd miasta.
– Duża frekwencja i wspólne kibicowanie w strefie kibica podczas meczów naszej reprezentacji widocznie komuś do tego stopnia się nie podobały, że postanowił zepsuć nam wspólną zabawę.
Władze miasta Płońska mają nadzieję, że organa ścigania ustalą zarówno sprawców wandalizmu na stadionie miejskim, jak i tych, którzy dokonali aktu sabotażu i zakłócali spokój – najdelikatniej rzecz ujmując – w strefie kibica podczas meczu Polska-Rosja – dodają organizatorzy FAN PARKU.
Przedsiębiorstwo Usługowo-Handlowo-Transportowe ,,Elektriker” w piśmie do burmistrza stwierdza m.in., że taki ,,typ rozłącznika nie pozwala na samoczynne wyłączenie, jedynie w przypadku awarii, zwarcia lub przeciążenia przepalają się wkładki topikowe. Stwierdzono, że wkładki nie uległy uszkodzeniu tylko rozłącznik został ręcznie rozłączony, co świadczy o ingerencji osoby trzeciej”.
Oby było to ostanie kompromitujące wydarzenie z serii ,,przeżywanie Euro na sposób płoński”. Nie jesteśmy jeszcze nawet na półmetku mistrzostw, a już skandal goni skandal. Takie rzeczy po prostu nie powinny mieć miejsca!
Osobom, które nie chcą dopuszczać, by mieszkańcy Płońska oglądali mecze piłkarskie życzymy dużo zdrowia psychicznego.
18.36
Natknęliśmy się przed chwilką w centrum medialnym na Granta Wahla, najpopularniejszego amerykańskiego dziennikarza piszącego o piłce, który wczoraj na łamach „Sports Illustrated” wyznał miłość Polsce. Facet autentycznie jest zachwycony organizacją turnieju, a przede wszystkim mentalnością Polaków. – W Korei widać było u ludzi pasję, we Francji doping po zdobyciu mistrzostwa był niesamowity, ale ci ludzie kibicowali tylko swojej drużynie. Wy kibicujecie nie tylko reprezentacji, ale całemu futbolowi. Polska to w stu procentach piłkarski kraj. Takiej euforii przed meczami chyba jeszcze nie widziałem – powiedział Wahl.
Swoją drogą, część z was ma prawo go kojarzyć z innej sytuacji. Otóż Wahl przed rokiem zgłosił swoją kandydaturę w wyborach na prezydenta FIFA, choć od początku było jasne, że szans na zwycięstwo nie ma. – Chciałem zwrócić uwagę na to, że w tych wyborach zwykle szanse na zwycięstwo ma tylko jeden kandydat. Powinna być większa konkurencja. Czy miałem jakieś problemy? Nie, teoretycznie mogliby mi zabrać akredytację, ale tylko strzeliliby sobie w stopę. Przecież zależy im na popularyzowaniu piłki w Stanach Zjednoczonych.
18.26
Artur Andrus nagrał balladę na temat Jakuba Błaszczykowskiego.
18.18
Angielska gazeta „Daily Star” odkryła skandal – otóż dziennikarskie śledztwo przyniosło szokujące informacje, że piosenka „Koko Koko Euro Spoko” propaguje zażywanie kokainy. No i to by było tyle, co do informacji tego samego tabloidu, jakoby Manchester United podjął decyzję o zakupieniu Roberta Lewandowskiego. Może i podjął, ale redakcja „Daily Star” dowie się o tym z oficjalnej strony klubu, na pewno nie od jednego ze swoich dziennikarzy. O ile w ogóle ta gazeta zatrudnia jakichś dziennikarzy, bo ilekroć mieliśmy ją w rękach to były tam tylko zdjęcia gołych bab.
W każdym razie – pamiętajcie o narkotycznym „Koko Koko Euro Spoko”, gdy polskie media znów będą powoływać się na „Daily Star”.
18.11
A teraz tradycyjna dla naszych relacji LIVE zapowiedź Henia. Dzisiaj – knedliczki!
18.09
Teraz będzie poważnie. Jan Nowicki powiedział, że jak kadra nie wygra to on się zabije. Nie lubimy takich tekstów, bo podczas poprzedniego Euro Adam Ledwoń zapowiedział w rozmowie z Weszło, że się powiesi w razie porażki z Austrią. I ostatecznie na sam mecz nie poczekał, tylko powiesił się wcześniej. Panie Janie, bez takich durnych haseł prosimy. To tylko piłka.
17.56
Gdyby nie durny przepis, że piwo w biurze prasowym podawane jest dopiero po zakończeniu pomeczowej konferencji prasowej łatwiej było przeżyć tę duchotę, a i relacja mogłaby zyskać na atrakcyjności. W każdym razie całe szczęście, że mecz nie odbywa się dzisiaj o 18.00, bo ci biedni piłkarze popadaliby jak muchy.
Wśród dziennikarzy optymizm – tym razem niemal każdy obstawia zwycięstwo. To trochę smuci, bo jak wiadomo dziennikarze – nie wyłączając nas – na piłce znają się najmniej. Poniżej okładki dzisiejszych gazet. Z ogólnej gorączki wyłamał się tylko „Fakt”.
17.33
A oto okładka jutrzejszego „Blesku”, największej czeskiej gazety:
17.29
Ktoś napisał, że skoro Rybus zagrał słabo z Grecją to słusznie, że teraz na dobre grzeje ławę. Jest w tym jakaś logika. Z drugiej strony kiedyś Błaszczykowski zagrał katastrofalnie przeciwko Finlandii, a Leo Beenhakker wstawił go w kolejnym meczu i Kuba został bohaterem. Jak dla nas odpalanie względnie młodego zawodnika po niespecjalnym spotkaniu nie jest do końca poważne (zwłaszcza, że Rybus nie był aż tak tragiczny, by zdecydowanie odstawał od pozostałych zawodników).
I znowu z innej beczki – „Fakt”, bodajże wczoraj, zrobił zdjęcia Ikerowi Casillasowi, który poszedł na kolację w Sopocie ze swoją partnerką, zamówili butelkę wina i do spółki ją opróżnili. Takie amatorstwo do pomyślenia tylko u Hiszpanów. Smuda by chłopaka potraktował jak trzeba.
17.21
Bet-at-home płaci za zwycięstwo 2,20, za remis 3,35, a za Czechów 3,10. Awans zespołu Smudy do ćwierćfinału został wyceniony na 2,10, a zespołu czeskiego na 1,80.
17.15
Teraz troszkę z innej beczki, dla rozładowania napięcia (a poza tym wszyscy już wszystko o meczu z Czechami już napisali, więc i tak każdy tekst przed 22.45 będzie ocierał się o zjadanie własnego ogona). Wczoraj Anglia pokonała Szwecję 3:2, a Zlatan Ibrahimović miał pozdrowić Joe Harta uprzejmym „pierdol się”. Ze Zlatanem kojarzy nam się historia, jak kiedyś przyjechał ze szwedzką kadrą do Polski. Wtedy członek kierownictwa pewnej gazety (nie będziemy wspominać, że chodzi o „Przegląd Sportowy”) zawołał dziennikarza Marcina Harasimowicza i powiedział mu tak:
– Słuchaj, pojedź do hotelu Szwedów, spotkaj się z Ibrahimoviciem…
– OK, no i?
– No i weź go na kurwy.
– Ł»e co?
– Weź go na kurwy.
– Ale jak to?
– Nic się nie bój, na fakturę.
– Nie o to się martwię, tylko…
– No weź go na kurwy, za darmo na pewno nie odmówi. A potem to opisz!
Facet naprawdę sądził, że Zlatan z radością przyjmie propozycję obcego dziennikarza z Polski i pójdzie na koszt polskiej gazety sobie pobzykać, a potem się jeszcze sfotografuje. Hmm…
Chociaż ów kierownik – że tak go nazwiemy na potrzeby tego tekstu – miewał też pomysły, które się sprawdzały. Innemu dziennikarzowi, Jarkowi Czerniakowi, nakazał koczować pod hotelem Polaków, bo „na pewno przyjadą prostytutki”. Jarek nie dowierzał, ale skoro kazali mu tam stać, to stał, żeby nie stracić pracy. Jakież było jego zdziwienie, gdy dziewczyny naprawdę się pojawiły. Zrobiono kilka zdjęć i na wieść o tym kadrowicze zrobili się niesamowicie sympatyczni, jeden taki znany bramkarz nawet dzwonił, żeby zameldować, że skończył trening i że ogólnie jest OK (a wcześniej nie odbierał telefonu przez miesiąc). Nie wiedział, że fotki w ciemności wyszły nieostre.
17.01
Na stadionie jeszcze nie doniesiono nam składów meczowych, ale już słychać plotki, że kadra zagra tak samo jak przeciwko Rosji. I wszystko byłoby OK, gdyby nie zastanawiało nas jedno – jak to jest, że Smuda za uszy ciągnął Rybusa, wystawiał non stop, tak jak Obraniaka wystawiał non stop na środku pomocy. Nagle po kawałku meczu z Grecją zdecydował się na ustawienie, którego w zasadzie nigdy wcześniej nie testował.
W dwóch z trzech meczów Euro (jak na razie) kadra zagra systemem nieprzećwiczonym, a wariant, który wałkowano przez dwa lata został nagle uznany za głupi (co za tym idzie, Rybus notorycznie wystawiany w podstawowym składzie uznany został za zawodnika zbędnego). Nie widać tu konsekwencji u Frania, ale w sumie ta kadra cały czas powstawała z przypadku (ot, chociażby doskok Wasileskiego po tym, jak na zgrupowanie z kontuzją stawił się Broź).
16.55
Jak jesteście z Warszawy i nie wiecie, gdzie oglądać mecz, to podpowiemy wam, że w Pałacu Kultury i Nauki otworzono najdroższy klub w kraju. Został stworzony z myślą o Rosjanach i o Józku Wojciechowskim, istnieć będzie tylko 24 dni, dlatego przez te 24 dni musi zarobić tyle, co inne kluby przez rok. Nie jesteśmy pewni, czy wpuszczają ze złotymi kartami kredytowymi, mogą się liczyć tylko platynowe. O JW wspomnieliśmy nieprzypadkowo, bo podobno już się tam bawił.
16.41
W budowaniu emocji jak zawsze lepsi od TVP są zwykli użytkownicy internetu. Publiczna telewizja za to zaserwuje nam coś, czego nikt inny nie byłby w stanie – wczoraj z dachu fabryki czekolady (której nazwy nie wymieniamy, bo nam nie zapłaciła) przemawiał do ludu umalowany Bohdan Łazuka. Nieważne. Oglądajcie to…
16.27
Wrocław od rana tętni życiem. Całe centrum zawalone jest ludźmi w biało-czerwonych strojach, rozśpiewanych, wesołych. W okolicach rynku trudno o dobre miejsce siedzące w knajpie. Nasza subiektywna opinia jest taka, że strefa kibica stworzona właśnie tam to lekkie nieporozumienie. Wizytówka miasta poprzecinana jest teraz jakimiś metalowymi płotami, płachtami, pozagradzana. Trzeba było zostawić piękny rynek turystom, a strefę przeznaczoną do oglądania meczów zrobić gdzieś w pobliżu. Ale to tylko takie nasze czepialstwo, z którym i tak nikt o zdrowym zmysłach się nie liczy.
No to siedzimy na stadionie i zastanawiamy się, co to będzie. Jedna odpowiedź – nie wiadomo! Kiedyś w gazecie sportowej (nie będziemy pisać, że chodzi o „Przegląd Sportowy”) był wywiad z piłkarzem, kończył się tak…
– Jaki będzie wynik?
– Zobaczymy (śmiech).
Dzisiaj więc cytujemy klasyków – „zobaczymy (śmiech)”. Rozsądek podpowiada, że zwycięży zespół Franciszka Smudy, bo mimo że gra bez trenera, to jednak ma lepszych piłkarzy, no i występuje u siebie. Doświadczenie natomiast sugeruje, że zawsze coś musi pójść nie tak, więc albo będzie swojak, albo trzy słupki, albo ktoś zrobi Wawrzyniaka i się poślizgnie. Kibice na razie optują za rozwiązaniem numer jeden, na rynku jakaś baba przez mikrofon krzyczy: „Nikt nam nie powie, że nie zagramy w Kijowie”. OK…
Wczoraj wszyscy zastanawiali się, czy zagra Tomas Rosicky. W nocy dostaliśmy maila od czytelnika. Cytujemy:
Siema
Pracuję w domu czeskim we Wrocławiu i chyba Rosicky jutro nie zagra. Po prostu ostro imprezuje. 🙂 Reszta drużyny dawno w lozkach. Zawsze przed meczem o 22 nie było u nas żadnego piłkarza a dzis jest 1sza a Tomas ciągle baluje 🙂
Pozdro
Ku chwale ojczyzny i PZPN
Odmeldowuje sie
Jest więc odpowiedź – Rosicky nie stanowi zagrożenia. Albo będzie nieobecny, albo na kacu.













