Reklama

Górnik gonić też potrafi. Zabrzanie urywają się ze stryczka i… ocierają o wygraną

redakcja

Autor:redakcja

13 sierpnia 2017, 18:35 • 3 min czytania 15 komentarzy

Chcąc upamiętnić zmarłego 23-letniego kibica Hajduka Split, kibice Górnika wstrzymywali się dziś przez 23 minuty z żywiołowym dopingiem. Piłkarze postanowili widzów przetrzymać jeszcze dłużej, wrotki odpinając dopiero na kilka minut przed końcem spotkania. Ale gdy już to zrobili, dostaliśmy jeden z najintensywniejszych kwadransów z ekstraklasą od jej wznowienia przed kilkoma tygodniami.

Górnik gonić też potrafi. Zabrzanie urywają się ze stryczka i… ocierają o wygraną

Wszystko zaczęło się w 84. minucie, gdy po raz enty jedna z drużyn postanowiła skorzystać ze stosowanego z ogromnym upodobaniem przez ekipy Brosza i Ojrzyńskiego długiego wyrzutu z autu. Do tej pory Górnik i Arka doskonale się w tym elemencie gry neutralizowały, wtedy jednak piłka spadła idealnie pod nogi Rubena Jurado. Hiszpan, który Górnika karcił już bramkami jako zawodnik Piasta, i tym razem trafił bez pudła. Obracając się bez większego wysiłku w stronę celu i pokazując Żurkowskiemu, że do potencjału, którym pomocnik Górnika zdecydowanie dysponuje, trzeba jeszcze dołożyć czasami nieco siły i boiskowego cwaniactwa.

Wydawać by się mogło, że w tak niemrawym meczu bramka zdobyta w tym momencie musi dać wygraną. Szczególnie, że dla Górnika sytuacja, w której traci gola jako pierwszy, była kompletną nowością w tym sezonie, a już przed trafieniem Rubena zabrzanie z minuty na minutę wyglądali coraz mniej przekonująco.

Nic bardziej mylnego. Wystarczyły dwie minuty i pierwsza ekspedycja w pole karne Steinborsa. Grający za dwóch – co przydało się wobec bezbarwnego spotkania drugiego ze skrzydłowych zabrzan Kurzawy – Damian Kądzior wrzucił do stojących w polu karnym braci Wolsztyńskich, którzy jak jeden mąż wyskoczyli w kierunku piłki i… spowodowali niemałą konsternację. Bo nikt poza nimi na stadionie nie miał prawa znać strzelca bramki. Koniec końców wyszło na Rafała.

Górnik jakby przypomniał sobie, że jest przecież najskuteczniejszą ekipą w lidze. Jakby strata gola go lekko otrzeźwiła, a zdobycie wyrównania już w ogóle postawiło na równe nogi. W 84. minucie zmierzający ku porażce, od 86. parł już po trzecią ligową wygraną. Najpierw jednak po przejęciu piłki w środku pola i kontrze zakończonej zagraniem Kądziora do Angulo Hiszpan został skarcony za pazerność. Tę, która daje mu wciąż tytuł najskuteczniejszego w lidze, a która dziś w końcówce nie pozwoliła mu odegrać do któregoś z partnerów i nakazała uderzyć w kierunku bramki. Nie na tyle skutecznie, by Steinbors nie mógł się wykazać refleksem. Później – w setnej minucie znów nie dał rady Angulo, którego strzały w ostatniej instancji blokowali kolejno: Warcholak i Łukasiewicz.

Reklama

Powiedzieć jednak, że Arka desperacko i fartownie ratowała w tym meczu remis nie możemy. Bo choć takie wrażenie można było odnieść w ostatnim kwadransie, to jednak podopieczni Ojrzyńskiego stworzyli sobie dziś znacznie więcej szans na to, by spotkanie rozstrzygnąć znacznie, znacznie wcześniej. Zamiast festiwalu cieszynek postawili jednak na festiwal złodziei. Bo najpierw na samym początku meczu Rubena z asysty obrabował nie trafiając do pustej bramki Piesio, później Kun okradł z ostatniego podania Szwocha, pudłując sam na sam z Loską, aż wreszcie skrzydłowy sam zaznał, jak to jest stracić asystę, gdy Ruben minimalnie spudłował po jego zagraniu.

Górnik – do ostatniego kwadransa – o podobnych sytuacjach mógł tylko pomarzyć. Maksem był płaski strzał z rzutu wolnego Kądziora, o którym dość powiedzieć, że raczej nie był celny, a Steinbors bronił go bardziej asekuracyjnie, niż z konieczności. Dlatego też fakt, że zabrzanie wyciągnęli ze spotkania remis, musząc Arkę gonić, zdecydowanie trzeba im zapisać na plus. Kolejny już plus w tym sezonie dla rewelacyjnego – przynajmniej na starcie rozgrywek – beniaminka.

***

Podczas meczu doszło do zderzenia głowami Tadeusza Sochy i Michała Koja, w efekcie czego do szpitala odwieziony został zawodnik Arki. Jak poinformował na Twitterze Zbigniew Boniek, w szpitalu Socha odzyskał przytomność. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia!

[event_results 346956]

Fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Niemcy

Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener

Bartosz Lodko
0
Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener
Kanał Zero

0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

redakcja
0
0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

Komentarze

15 komentarzy

Loading...