Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Kto zasłużył na pochwałę, błysnął formą, kto nas pozytywnie zaskoczył, a kto dał dupy po całości… Nominacje w dwóch kategoriach, jak w tytule: kozaków i patałachów ósmego dnia turnieju. Tym razem decydujemy się głównie na bohaterów wieczornego meczu Anglia – Szwecja.
KOZAKI
Andy Carroll
Przed turniejem niemal wszyscy tragizowali – najsłabsza Anglia od lat! Brak Lamparda, Walkera, Barry’ego i Rooneya w pierwszych dwóch meczach miał z automatu oznaczać, że „Synowie Albionu” powinni w tej chwili pakować walizy. Tymczasem możemy wskazać listę bohaterów, która byłaby jeszcze dłuższa od tej z kontuzjowanymi kadrowiczami pozostawionymi w domu. Ale skupmy się na tych, którzy grali dziś pierwsze skrzypce.
Na pierwszy ogień bierzemy Carrolla, który dopiero przed kilkoma tygodniami zanotował zwyżkę formy, ale dostał dziś szansę. Głównie po to, żeby wygrywać w powietrzu ze Szwedami, bo w minionym sezonie uderzał głową na bramkę najczęściej ze wszystkich piłkarzy pięciu czołowych lig Europy. Dziś zrobił co do niego należało – walnął z bani piekielnie mocno i nie do obrony. Przez skromność nie dopiszemy się do kozaków, choć w porannej bukmacherce proponowaliśmy – stawiajcie, że strzeli bramkę! Kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
Danny Welbeck
Roy Keane powiedział kilka dni temu, że Welbeck to jedyny szalony piłkarz w angielskiej kadrze. Gwarant goli z niczego – głównie w sytuacjach, w których logika podpowiada, że próba uderzenia skończy się wyniesieniem z boiska na noszach. 22-latek jest jednak w pełni świadomy swoich umiejętności i właśnie świętuje jedną z najładniejszych bramek turnieju po strzale piętą. Domyślamy się, że od samych oklasków angielskim kibicom zdrętwiały ręce. A jeszcze tej nocy zdrętwieją im znacznie bardziej od samych toastów na jego cześć.
Andrij Pjatow w pierwszej połowie
– Wszyscy mówili, że mamy bramkarzy ze stali, a tymczasem nie potrafię wskazać nawet jednego z drewna! – tak Oleh Błohin kwitował powołania do kadry na Euro, w których musiał pominąć kontuzjowanych: Szowkowskiego i Dykania oraz zawieszonego za doping Rybkę. Dziś, trenera pozytywnie zaskoczył Piatow. Po 45 minutach gry zdawało się nawet, że piłkarz Szachtara Donieck znajdzie się na okładkach wszystkich dzienników na Ukrainie po kilku znakomitych paradach. Niestety, Błochinowi lekko na duszy robiło się tylko przez pierwszą połowę…
PATAŁACHY
Andrij Pjatow po przerwie
…bo w drugiej był już blady jak ściana, a Pjatow należał do najgorszych na placu. 59-letni selekcjoner wykrakał, choć naszym zdaniem jego bramkarz bardziej od drewna przypominał ręcznik rozłożony między słupkami. Poziomem beznadziejności szybko dopasowali się do niego koledzy z obrony, a to pozwala nam wierzyć, że Ukraińcy w ostatnim meczu jednak nie wybiją Anglikom piłki z głowy. Zwłaszcza, że nie potrafią jej nawet wykopać poza własne pole karne.
Pogoda
Obserwując przerwę w meczu Ukraińców i z Francuzami… poczuliśmy się jak na żużlu. Jedynej dyscyplinie, w której mecz może zamienić się w prawdziwy maraton. Lekki deszczyk? OK, przerwa na pół godziny. Po takich opadach jak dzisiaj w Doniecku, tor żużlowy trzeba by było jednak szykować do zawodów przez całą następną dobę. Na szczęście murawa wysycha szybciej, a niebiosa się zlitowały – opady w końcu ustały, a sędzia dał zielone światło do wznowienia gry.
Glen Johnson
OK – przyznajemy się do błędu. Sądziliśmy najpierw, że Anglików zawiodło krycie strefowe i że ten sposób opieki nad rywalem to relikt przeszłości. Nic z tych rzeczy. Popatrzyliśmy na powtórki i nie mamy dłużej pretensji do wszystkich defensorów Anglików, a jedynie do Glena Johnsona. Gościa, który zostawił Mellberga na pastwę losu i zawinił przy utracie drugiej bramki przez „Synów Albionu”.
FILIP KAPICA




