Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Kto zasłużył na pochwałę, błysnął formą, kto nas pozytywnie zaskoczył, a kto dał dupy po całości… Nominacje w dwóch kategoriach, jak w tytule: kozaków i patałachów szóstego dnia turnieju. Typy zbiorowe, jak zobaczycie poniżej, również niewykluczone. Po raz pierwszy mamy rezerwowego patałacha – nasze gratulacje!
KOZAKI
Nicklas Bendtner
To na niego najbardziej liczą Duńczycy, w końcu jedyny w składzie napastnik. Przed Euro się odgrażał, mówiąc, że to będzie fantastyczny turniej w jego wykonaniu, że tak wywalczy transfer. Tylko, że to taki typ, który po prostu lubi dużo gadać albo robić – tylko, że takich rzeczy, których robić nie powinien. Zdarzało się już, że tracił prawo jazdy, biegał po ulicy bez spodni, wdawał w bójki czy po prostu twierdził, że świat kręci się wokół niego („Nigdy nie martwię się o siebie, jeśli już, to o drużynę”). Z Portugalią dał jednak pokaz swoich umiejętności, zdobył dwa gole. I niewiele zabrakło, a niemalże w pojedynkę wywalczyłby remis.
Bastian Schweinsteiger-Mario Gomez
We dwójkę dwukrotnie rozmontowali defensywę Holendrów. To wystarczyło, żeby Niemcy wygrali i znaleźli się w komfortowej sytuacji. Ten pierwszy rządził i dzielił w środku pola, większość akcji przechodziła przez niego. Te dwie najważniejsze również, bo to jego autorstwa było ostatnie podanie. Na Gomeza zadziałała narodowa krytyka, że stoi jak słup soli i w ogóle się nie rusza. Z Holendrami biegał od linii do linii, co chwila wracał się do defensywy, odbierał rywalom piłkę i, co najważniejsze, strzelał gole.
Philipp Lahm
Najjaśniejszy, obok Matsa Hummelsa, punkt w obronie. Naprzeciw niego grał Arjen Robben, ale nie dał mu pograć. Setki treningów w Bayernie nie poszły na marne, bo Lahm nie miał większych problemów, aby powstrzymać Holendra. Po przerwie, gdy Robben przeniósł się na drugą stronę boiska, zaczął podłączać się do akcji ofensywnych. I dopiero wtedy okazało się, że Niemcy mogą grać nie tylko prawą, ale i lewą stroną boiska.
PATAŁACHY
Cristiano Ronaldo
Mecz z Niemcami, a już wtedy – wspólnie z Nanim – znalazł się gronie patałachów, to było w jego wykonaniu mistrzostwo. Mistrzostwo, jeśli porównamy z tym, co zaprezentował przeciwko Duńczykom. Pokazuje, że na tym turnieju ma swój świat. Gdy cała drużyna w przerwie zastanawia się, co poprawić w grze, on stoi przed lustrem, nakłada na palce żel i zmienia fryzurę. Na Danię wyszedł sfrustrowany, poirytowany, może i nawet obrażony. Portugalczycy mogli zdobywać gole, cieszyć się i świętować, ale był na boisku jeden zawodnik, który świętował mniej, niż pozostali. Cristiano Ronaldo. Jeśli ktoś uważa, że Portugalia nie tworzy drużyny, że to tylko zlepek indywidualności, takie spotkanie właśnie to potwierdza. Niewiele brakowało, a przez jego zmarnowane „setki” Portugalczycy znaleźliby się za burtą.
Simon Poulsen
W 88. minucie, przy stanie 2-2, stał obok Vareli i patrzył, jak strzela do bramki. Za pierwszym razem w piłkę nie trafił, więc pozwolił mu spróbować raz jeszcze. Nie zrobił kompletnie nic, żeby mu przeszkodzić, żeby go powstrzymać. Gdyby tego było mało, jego konto obciąża też druga bramka dla Portugalczyków. To on najpierw wybił piłkę z pola karnego pod nogi rywali, a potem nie zablokował dośrodkowania do Heldera Postigi, który trafił do siatki. Główny winowajca porażki Duńczyków.
Reprezentacja Holandii
Nie tego się po nich spodziewano. Jeden z głównych faworytów do wygrania całego turnieju wciąż nie wygrał żadnego meczu, wciąż nie zdobył choćby punktu, dopiero po 163. minutach zdobył pierwszego gola, ale i tak… może wyjść z grupy. Niezależnie od tego, Holendrzy prezentują się jednak słabo. Robben nie wywiązuje się z roli lidera, van Bommel nie daje już rady, van Persie znów nie mógł się wstrzelić, Willems i van der Wiel – podobno wielkie talenty – odstają poziomem. O mały włos, a w samej końcówce wielbłąda dopuściłby się Stekelenburg.
Niewiele, bardzo niewiele zabrakło, a wśród patałachów znalazłby się również Lukas Podolski. Z Holandią, podobnie jak z Portugalią, prezentował się fatalnie. Jeśli lewa strona Niemców jakoś funkcjonowała, to tylko dzięki Lahmowi. Zdecydowana większość akcji drużyny Loewa idzie bowiem albo środkiem, albo prawą stroną. Podolski jest totalnym zaprzeczeniem pozostałych pomocników – gdy wszyscy są aktywni, on stoi z boku, gdy oni ciągną drużynę do przodu, on ją hamuje. W pierwszym składzie gra chyba tylko za zasługi.
PIOTR TOMASIK





