Saganowski w Legii, Stawowy w Cracovii, a Zahorski w Jadze

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2012, 17:44 • 2 min czytania

Legia Warszawa najpierw wzmocniła się swoim ex-trenerem, a teraz ex-napastnikiem Markiem Saganowskim. Gdyby jeszcze udało się skusić Aleksandara Vukovicia – co chciała zrobić – to już wszystkie główne cele transferowe zostałyby zrealizowane. Jeśli już bawić się w budowanie nowej drużyny na bazie którejś starej to preferujemy tę z 1994 roku. Krzysztof Ratajczyk wciąż wygląda groźniej od Jakuba Wawrzyniaka (nic dziwnego), a Jacek Zieliński lepiej czyta grę niż Inaki Astiz.
* * *

Saganowski w Legii, Stawowy w Cracovii, a Zahorski w Jadze
Reklama

Wojciech Stawowy w Cracovii zluzował Tomasza Kafarskiego. Jeśli trzeba walczyć o awans to wąsaty trener zdecydowanie się przyda, chociaż mamy nadzieję, że czasy zmieniły się na tyle, iż aktualnie stosować będzie inną metodę walki na drugim froncie (i nie chodzi nam o zawieszanie krzyża). Przypomnijmy, że w 2006 roku Stawowy podpisał dziesięcioletni kontrakt z krakowskim klubem. To by oznaczało, ze przed nim jeszcze cztery lata.

* * *

Reklama

Jagiellonia długo polowała na Tomasza Zahorskiego, ale w końcu go ma. Ma też Pazdana, więc Leo Beenhakker byłby z tych wzmocnień naprawdę dumny. O ile MP faktycznie grał ostatnio bardzo dobrze, o tyle TZ sprawdzał catering na niemieckich stadionach. Nie możemy się powstrzymać, znów zacytujemy marcowy wywiad z wiecznie zadowolonym snajperem od siedmiu boleści. Oto co mówił po tym, gdy trafił do jednego z najgorszych klubów niemieckiej drugiej ligi.

– Tu jest zupełnie inna piłka. Wymaga więcej zdrowia, poświęcenia, tempo gry jest szybsze. W Niemczech jest dużo większy profesjonalizm niż u polskich zawodników. Tu piłkarze wiedzą po co przychodzą na trening, wiedzą od czego mają zacząć, co robić po zajęciach. Każda minuta jest wykorzystywana, bo konkurencja jest bardzo duża.

– Spójrzmy prawdzie w oczy. W polskiej Ekstraklasie jest niewiele klubów, które nadążałyby choćby za 2. Bundesligą. Takiego stadionu jak ma MSV to w naszym kraju nie widziałem, poza otwartym ostatnio Stadionem Narodowym. Inny przykład to katering dla kibiców czy rodzin piłkarzy. U nas to jest zupełnie zaniedbywane.

Mamy nadzieję, że jakoś dasz radę się odnaleźć wśród tych amatorów z Polski, Tomku. No i że skorzystasz z doświadczeń z Niemiec, z wiecznego przesiadywania tam na trybunach i wprowadzisz zmiany w białostockim menu. Powiedz im, że ten namiocik za trybuną jest trochę nieekskluzywny i że mogliby karmić trochę lepiej. Wierzymy w ciebie.

Zresztą, to w twoim interesie. My do Białegostoku zbyt często nie jeździmy, ale ty zapewne w weekendy będziesz stołował się na stadionie, w przerwach meczów.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama