Mistrzostwo było obowiązkiem, teraz może być prezentem – hiszpański dziennikarz w rozmowie z Weszło

redakcja

Autor:redakcja

10 czerwca 2012, 07:03 • 9 min czytania

O elokwencji Messiego, przywilejach „El Pais”, chronieniu wychowanków, głodzie w reprezentacji, kontuzji Villi, Jerzym Dudku i nie tylko. David Clupes z Radio Catalunya w rozmowie z Weszło.
Pytałem już o to Julena Lopetegui, ale nie okazał się zbyt rozmowny, więc zapytam ciebie – ciężko jest być dziennikarzem w Hiszpanii?
Ciężko, ciężko. Real i Barcelona co roku utrudniają nam coraz bardziej kontakt z piłkarzami. Przed tym sezonem Pep Guardiola zapowiedział, że nie udzieli ani jednego ekskluzywnego wywiadu. Klub w ciągu sezonu zwykle wybiera dwa-trzy tygodnie, kiedy dziennikarze np. „Marki” i „Sportu” mogą sobie wybrać piłkarza do rozmowy. W tym sezonie tego nie było. Jedynie konferencje. Kluby zaczynają myśleć, że komunikacja z prasą nie jest im potrzebna, bo raz, że mają już tak rozwinięty system publicity, a dwa, że czasem – co nie jest trenerowi na rękę – przez przypadek wyjawią jakieś sekrety szatni.

Mistrzostwo było obowiązkiem, teraz może być prezentem – hiszpański dziennikarz w rozmowie z Weszło
Reklama

Głośny był niedawno konflikt między Sergio Ramosem a Jose Mourinho, który wyciągnęła z szatni „Marca”.
Tak, i teraz na większości konferencji Mourinho nawet się nie pojawia, tylko wysyła asystenta, Karankę. Ciężka sprawa, uwierz. Musisz w swoim materiale dać czytelnikom lub słuchaczom dużo, a od rozmówców dostajesz bardzo mało.

Trening kreatywności.
Często trzeba szukać tematów niezwiązanych bezpośrednio z meczem. Kiedy Barcelona gra z Sevillą, lepiej skontaktować się z piłkarzem Sevilli. Albo reportaże o tym, co działo się w meczu tych drużyn przed dziesięcioma laty.

Reklama

No dobra, ale przyjmijmy, że dostajesz zlecenie na wywiad z Xavim, bo on akurat wyróżnia się z zalewającego nas z każdej strony banału… Co robisz?
Fakt, „El Pais” ostatnio przeprowadził z nim bardzo ciekawą rozmowę, ale do końca roku zrobią jeszcze z dwa-trzy takie ekskluzywne wywiady. A to jest „El Pais”! Bardzo popularny dziennik. Radio i telewizja mają dużo trudniej. Nie powiesz: „Xavi, zadzwonię do ciebie rano, powiesz trzy zdania i jest OK”. Musisz się z gościem spotkać. A jeśli on się nie zgadza, to nie ma tematu.

Zaskakujące, jaka jest przepaść w tej kwestii między Realem i Barcą a innymi klubami hiszpańskimi. Kiedy Levante było w gazie i chciałem pogadać z Asierem del Horno, rzecznik po prostu podał mi jego numer, a potem kompletnie się sprawą nie przejmował.
W Hiszpanii mamy dwie ligi. Real, Barcelona i ewentualnie Valencia, czasem też Sevilla. I reszta, z którą współpracuje się normalnie. Z drugiej strony trzeba też ten Real zrozumieć, bo tyle mediów pisze o nim każdego dnia, tylu dziennikarzy pojawia się na treningach… Szaleństwo. Przez dwa-trzy lata liczba dziennikarzy pomnożyła się razy trzy. Jest ich tak wielu i chcą tylu wywiadów, że klub mówi: „żaden”. Tylko telewizje, które transmitują mecze, np. La Sexta, mają zapewnione rozmówki z zawodnikami w przerwie lub po meczu, ale to wyjątki. Ale ten kto nie płaci, jest nikim.

OK, ale czasem sami piłkarze mają parcie na szkło i tylko przebierają nogami, żeby pojawić się w telewizji.
Już nie, to się zmieniło, nie potrzebują jeszcze większej popularności. Taki Messi nigdy nie udziela wywiadów. Czasem tylko telewizja argentyńska złapie go na lotnisku w Buenos Aires, kilku dziennikarzy przeciśnie się przez ochronę z dyktafonami i będą mieli kilka słów, które odbiją się echem na całym świecie. Poza tym nie rozmawia ani ze „Sportem” ani z „Mundo Deportivo”. Klub chce go też chronić, wiedząc, że Messi nie jest zbyt elokwentny. To nie Xavi i przed kamerą mógłby się spalić. Tak samo postępuje się zresztą z młodymi piłkarzami, którzy właśnie wchodzą do drużyny. Jeśli masz juniorski kontrakt, nie wypowiadasz się jako zawodnik Barcelony. Deulofeu, Jonathan dos Santos i Cuenca nie rozmawiają z mediami, Tello też rzadko.

Pytając cię, czy ciężko być dziennikarzem w Hiszpanii, chodziło mi też o to, że wy tak naprawdę często nie macie za co krytykować reprezentacji. Czasem szukacie dziury w całym, jakichś wad w tej perfekcji. I w sumie trudno się dziwić.
Problemem reprezentacji, która wygrała dwa najważniejsze turnieje, jest utrzymanie formy. Barca zdobyła trzy mistrzostwa, dalej jest najlepsza na świecie, ale kolejnego tytułu nie zdobyła. Wszyscy zadajemy sobie w Hiszpanii pytanie – czy del Bosque znowu będzie potrafił wzbudzić w piłkarzach ten głód zwyciężania.

Xavi we wspomnianym wywiadzie z „El Pais” powiedział: „jesteśmy kwita z kibicami, bo to, co powinniśmy osiągnąć, już osiągnęliśmy”. Sprawa jest jasna – nie ma tego głodu, który był wcześniej.
Więcej mówiło się o konflikcie między piłkarzami Barcelony i Realu w szatni reprezentacji. Nie wierzę w to. Ale widzę różnicę między obecną reprezentacją, a tą, która grała na Euro 2008. Pracowałem wtedy przy kadrze i widziałem, że zawodnicy czują, że mogą wejść do historii i wygrać coś, co reprezentacja wygrała w latach 60., o czym już dawno wszyscy zapomnieli. Teraz mam wątpliwości… Niemcy od zawsze stawiali na futbol praktyczny, ale wprowadzili rewolucję i dziś grają jak Hiszpania. Liczy się posiadanie piłki. Czy są od nas lepsi? Nie sądzę. Ale mają tę chęć zwyciężania, której Hiszpanii może zabraknąć. Kilka razy byli blisko zwycięstwa, ale czegoś zabrakło. Tak jak my przed 2008 rokiem. Czuję, że to będzie turniej Niemców.

Wspomniałeś o konflikcie między Realem i Barceloną, konkretnie między Ramosem a Pique. Wierzysz w to?
Wszystkiemu winny jest Mourinho. Piłkarze Barcy wiedzą, że Casillas, Arbeloa, Xabi Alonso nie są złymi ludźmi. Winowajcą tej złej atmosfery jest Mourinho. Wszyscy Hiszpanie wiedzą, że to prowokator. Ł»e uwagę mediów i całą krytykę kieruje na siebie, prowokując piłkarzy Barcelony. Ale nie wierzę, żeby to wszystko przeniosło się do reprezentacji. Jedynym problemem jest to, że mistrzostwo cztery lata temu było obowiązkiem…

A teraz?
Teraz może być prezentem. Kibice też tak do tego podchodzą. Wiadomo – jeśli odpadniemy po fazie grupowej – kompromitacja. W ćwierćfinale – tak samo. Ale jeśli dojdziemy do półfinału, to nikt nie będzie miał pretensji do del Bosque.

Czyli, jak wspomniałem, sytuacja jest perfekcyjna z punktu widzenia trenera.
Plusem jest też to, że wszyscy nastawiają się na Hiszpanię, czyli wielkiego faworyta. Zobaczymy, jak poradzimy sobie z tą presją. Super, że w pierwszym meczu zagramy akurat z Włochami. Idealny wyznacznik jakości naszej reprezentacji. Przeciwnik wymaga wyciągnięcia najlepszych kart. Jeśli poradzimy sobie z Włochami…

Oni też zmagają się z kryzysem i chyba nie są w najlepszej formie.
W 2006 roku, kiedy zdobyli mistrzostwa, też zmagali się z aferami i korupcją. Oni są nieprzewidywalni. Im bardziej wydaje ci się, że są na dnie, tym mocniej cię zaskoczą. Nie grają takiej piłki jak Hiszpanie czy Niemcy, ale jak się odpowiednio zamkną w niedzielę, pójdzie jedna kontra, jedno dośrodkowanie… 1:0 im wystarczy.

Powiedz jeszcze, co sądzisz o powołaniach. Pominięcie Roberto Soldado było głośno krytykowane w Hiszpanii.
Del Bosque powołał Llorente i Torresa – nie ma dyskusji. Ale że zrezygnował z Soldado na rzecz Negredo… Tego nie rozumiem. Soldado jest bardziej kompletnym piłkarzem.

Del Bosque twierdzi, że Negredo lepiej współpracuje z drużyną.
OK, ale Soldado to typowy snajper, killer. Naszą największą bolączką jest kontuzja Villi, bo to napastnik, który pędzi w kierunku bramki, a Llorente i Negredo wolą przyjąć piłkę z obrońcą na plecach, odegrać skrzydłowemu i potem np. biec do główki. Tyle tylko że reprezentacja bazuje na Barcelonie, a tam nie ma napastnika w stylu Negredo. Jest fałszywa „dziewiątka”, Messi, który non stop jest w biegu. Villa był „Messim” naszej reprezentacji. Teraz kogoś takiego, kto cały czas absorbowałby obrońców, nie mamy. Ewentualnie Torres, ale on od dawna jest bez formy.

Czyli Villa jest nie do zastąpienia. A Puyol?
Para Puyol-Pique jest pewniejsza niż Pique-Ramos.

Przypomnijmy – mówi to człowiek z Barcelony.
Możliwe, że to dlatego (śmiech) A mówiąc poważnie, popatrz na Puyola. Niewielu jest obrońców, którzy są tak przygotowani fizycznie. Maszyna. Jest przy tym szybki i gra czysto, rzadko fauluje w porównaniu z Ramosem. Pique i Ramos lepiej wyprowadzają piłkę do ofensywy niż Puyol, ale Ramos jest niepewny, popełnia przy tym błędy. Zobaczymy… Z Włochami zagrają pewnie Arbeloa, Ramos, Pique i Jordi Alba.

Alba, który jedną nogą jest w Barcelonie.
Z tego, co wiem, to już go prawie zakontraktowali.

Hiszpanie mają szczęście, że na ich oczach grają dwie zdecydowanie najlepsze drużyny na świecie czy pecha, że reszta to jakiś zupełnie inny poziom?
Real i Barca tworzą swój własny sport. Real jest najbardziej bezlitosną drużyną na świecie, najlepiej wykorzystującą sytuacje, a Barca najlepiej gra w piłkę. Jeśli jesteś za którąś z tych drużyn, świetnie. Ale jeżeli kibicujesz Levante, Maladze czy Sevilli, to wiesz, że mistrzostwa nie zdobędziesz.

Wszyscy piłkarze pozostałych 16 drużyn Primera Division i tak myślą tylko o transferze do Realu lub Barcy – tak sobie to wyobrażam. Falcao wolałby przenieść się na Bernabeu lub na Camp Nou niż wygrać Ligę Europy.
Albo Aguero – niby przeniósł się do Manchesteru City, ale jestem pewien, że prędzej czy później trafi do Realu. Na co dzień pracuję w Barcelonie, więc siłą rzeczy zajmuję się też Espanyolem. Ten klub i wiele, wiele innych z niższych lig, cierpi z powodu supremacji Barcelony. W żaden sposób nie mogą z nią konkurować, Barca zjada wszystko. Wszyscy piszą i mówią tylko o niej. Barcelona prowadzi inwazję – ściąga najzdolniejszych, bierze wszystkie pieniądze.

A wszelkie protesty i manifestacje i tak na nic się zdają.
Przed ostatnim sezonem kilka zorganizowało protest, bo Barca i Real zgarnęły nieporównywalnie więcej pieniędzy z praw telewizyjnych, a reszta dostała jakieś grosze. Więksi stają się jeszcze większymi, a mali – mniejszymi. I kluby mogą protestować, tylko to wszystko się zapętla, bo same tracą argumenty – nie mają pieniędzy na wypłaty. Espanyol zalega z wypłatami za jakieś cztery miesiące. I z premiami za poprzedni sezon! Piłkarze są przyzwyczajeni do pewnego poziomu życia i jak nie dostają pensji, to za chwilkę się zwiną. Normalne. A następni zastanowią się dwa razy, zanim podpiszą kontrakt z takim klubem. A jeszcze większą tragedią byłaby dla niego degradacja. Teraz ustalono deadline na 2014 rok. Do tego czasu kluby mają uregulować wszystkie swoje zaległości. Kto się nie dostosuje – spada.

Podsumowując – na przyszłość hiszpańskiej piłki patrzysz z optymizmem czy z pesymizmem?
Z pesymizmem, ale pracuję w Barcelonie, więc pracy nie stracę (śmiech).

David Clupes o Polakach:

– o Jerzym Dudku: przemknął przez naszą ligę niezauważony. Miał być zmiennikiem, ale ważnym bramkarzem Realu, a zagrał jedynie w kilku meczach. Miał sporo pecha, bo w kluczowym momencie odniósł kontuzję, ale gdybyś dziś zapytał przeciętnego hiszpańskiego obywatela, kim jest Dudek, większość by nie odpowiedziała.

– o Romanie Koseckim: fani Atletico darzą go wyjątkowym uczuciem, bo do dziś pamiętają, jak strzelił dwie bramki Barcelonie. Siedemnaście lat po wyjeździe z Madrytu dalej świetnie mówi po hiszpańsku.

– o Janie Urbanie: jeśli ktoś w Hiszpanii mówi o polskiej piłce, na pewno padnie nazwisko „Urban”. Młodsi kibice pewnie go nie kojarzą, ale spośród tych w wieku 40-50 lat zna go każdy. Może nie wszyscy by go rozpoznali, bo Urbanowi trochę się przytyło, ale Pampeluna po prostu go kocha. Wciąż pamięta się o hat-tricku, którego wbił Realowi.

– o Wojciechu Kowalczyku: kiedy grał w Betisie, trochę brakowało mu regularności, ale ten klub nigdy nie zapomina o swoich byłych piłkarzach. Kibice w Sewilli na pewno dalej o nim pamiętają, ale naprawdę, żaden polski piłkarz nie cieszy się w Hiszpanii taką sławą jak Urban. Nikt nie może się z nim równać.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama