Thierry Henry to jeden z najlepszych piłkarzy w historii nie tylko ekipy z „Emirates Stadium”, ale również jakiego widziała cała Premier League. Kiedy jednak przychodził do Arsenalu, nie był to jeszcze ten fantastyczny Henry, a jedynie ten, który odbił się w Serie A i odszedł z Juventusu po ledwie pół roku. I niewielu w niego wierzyło, a jednym z nielicznych był Arsene Wenger. Na powitaniu przyszłej legendy klubu szkoleniowiec powiedział słowa, które już na zawsze zapiszą się w kronikach „Kanonierów”: – To jest młody, utalentowany i perspektywiczny piłkarz, który będzie świetnym uzupełnieniem dla naszego zespołu. Dzisiaj mija osiemnasta rocznica od pamiętnego, genialnego transferu Henry’ego na Highbury.
Sam transfer to był istny majstersztyk. Kibice, którzy jeszcze niedawno nosili cały czas przy sobie chusteczki, płacząc po odejściu Nicolasa Anelki, mogli jedynie się cieszyć. Co więcej, Wenger nie wykorzystał całej puli pieniędzy, którą dostał za poprzedniego napastnika, bo ledwie za niemal połowę sprowadził rodaka Anelki, który za kilka lat miał dostawać regularne owacje na stojąco. Mowa tu o naprawdę małych pieniądzach – w końcu 11 milionów funtów to dzisiaj grosze (rok temu Eddie Howe sprowadził do Bournemouth Jordona Ibe’a za 15 baniek). Jak wyszedł na tym Arsenal? Najlepiej jak mógł, o czym opowie historia dwóch sezonów:
2001/2002
To był fenomenalny sezon dla drużyny z Highbury. Henry wymiatał, był zdecydowanie najlepszym graczem Arsenalu, na dodatek zgarniając jeszcze trofeum dla najlepszej strzelby ligi. Dorobek zespołu „Kanonierów”? Mistrzostwo, FA Cup oraz Tarcza Wspólnoty. Potrójna korona i dominacja w Anglii, o czym najlepiej świadczy tabela po tamtym sezonie i 7-punktowa przewaga nad drugim Liverpoolem. Oczywiście do tych sukcesów znacznie przyczynił się francuski snajper, który oprócz 24 bramek w lidze dołożył siedem w Champions League. Z całą pewnością to właśnie Henry był głównym architektem sukcesów Arsenalu.
2003/2004
„Invincibles”. Czy tu trzeba coś dodawać? Niezwyciężeni, niemożliwi, nietykalni – najlepsi. Chyba nie można lepiej zagrać kampanii, niż zrobili to podopieczni Wengera. Jesteśmy ciekawi, ile kasy zebrali bukmacherzy na Wyspach, po tych wszystkich typach, że Arsenal przegra następny mecz w lidze. Znowu Henry był głównym bohaterem. 30 bramek, to około 41 procent całego dorobku „Kanonierów” w tamtym sezonie. On był fenomenalny i to w głównej mierze dzięki „Titiemu” fani „The Gunners” zawdzięczali kolejny ligowy tytuł.
Henry podczas pobytu w Londynie pięciokrotnie zgarniał nagrodę dla najlepszego francuskiego piłkarza. A trofea klubowe? Podzielmy okres tych osiemnastu lat na dwie ery: Henry’ego i po Henrym.
W czasach Henry’ego (8 sezonów): dwa mistrzostwa, trzy FA Cup, dwie tarcze wspólnoty, cztery wicemistrzostwa, raz finalista FA Cup, raz finalista Ligi Mistrzów i raz finalista Ligi Europy.
Po Henry’m (10 sezonów): raz wicemistrzostwo, trzy FA Cup, dwie tarcze wspólnoty.
Czy trzeba tu dodawać cokolwiek więcej?
DK