Przez okrągły rok tabela Primera Division wyglądała niekompletnie. Wieloletni fani hiszpańskiej piłki z przyzwyczajenia szukali wyników Deportivo La Coruna – bezskutecznie. W ubiegłym sezonie Branco-azuis zlecieli z ligi i po dwudziestu latach przerwy musieli zagrać w Segunda Division. Wczoraj zwyciężyli 2:1 z Huescą i zapewnili sobie powrót do hiszpańskiej elity. Przyjęliśmy to z uśmiechem – jak każdy, kto interesował się piłką na początku tego tysiąclecia. Dlaczego?
1. Sezon 1999/2000
Real, który właśnie wygrywał Ligę Mistrzów, budowany przez Vicente del Bosque jako Galacticos, skupujący systematycznie największe gwiazdy światowej piłki. Barcelona z Kluivertem, Luisem Figo i Rivaldo w szczytowej formie. Valencia, która pierwszy raz w historii dotarła do finału Ligi Mistrzów (gdzie przegrała właśnie z Realem). A przecież gdzieś niżej była jeszcze Saragossa z niesamowitym Milosevicem, czy Deportivo Alaves z murem nie do przejścia w postaci golkipera Martina Herrery (37 goli w 38 meczach).
To była bardzo mocna liga, a Deportivo la Coruna wygrało ją w pięknym stylu. Zwycięstwa 2:1 na Camp Nou czy 5:2 u siebie z Realem Madryt, efektowna, ofensywna gra bez kompleksów. SuperDepor było w olbrzymim gazie, a oglądanie w akcji Makaaya czy Mauro Silvy to do dziś czysta przyjemność.
Poza tym dołączenie do grona Mistrzów Hiszpanii należy do wyjątkowych osiągnięć – poza Realem i Barcą, w ostatnim 50-leciu tego zaszytu dostąpiło zaledwie pięć ekip. Sezon 1999/2000 w La liga będzie wspominany właśnie jako „ten inny”, gdy Madryt zleciał na odległe piąte miejsce, a ich największy rywal z Katalonii musiał uznać wyższość ekipy z miasta nad Oceanem Atlantyckim.
2. 8-3 z AS Monaco
Jesień 2003. Z pozoru zwykły mecz – ot, jakaś hiszpańska drużyna (nie będąca Realem ani Barceloną) gra z Francuzami, w dodatku w średnio atrakcyjnej grupie. Jasne, oba kluby walczyły jeszcze o awans, ale w tej kolejce grał przecież Bayern z Lyonem, Manchester z Rangersami – było co oglądać, czym się ekscytować. Tymczasem okazało się, że najlepsze show – nie tylko w tej kolejce, ale w całej edycji Ligi Mistrzów, zafundowano na Stade Louis II w Monako.
Cztery gole Dado Prso, fenomenalny Rothen, a do tego jeszcze Giuly i Plasil, z drugiej strony ambitny Tristan, ale przede wszystkim bezradny Molina… Finalny wynik 8-3, absolutna sensacja i prawdziwa uczta dla kibiców. AS Monaco i Deportivo la Coruna stworzyło spektakl przywołujący na myśl początki futbolu, hokejowe wyniki i radosny futbol z bardzo lekkim podejściem do pojęć takich jak defensywa, czy taktyka. Jedenaście goli w tak prestiżowych rozgrywkach jak Liga Mistrzów musiało robić wrażenie, tym bardziej, że przecież żadna z ekip nie należała do słabeuszy. To jednak trochę inna kategoria wrażeń, niż lekkie 7:0 Juventusu z tej samej edycji LM.
Znakomity opis meczu zafundował blog myfootballway w TYM MIEJSCU.
3. Come-back z Milanem
Mecz z AS Monaco w LM 2003/04 był wyjątkowym wydarzeniem, ale stanowił jedynie forpocztę nadchodzących cudów. W pierwszej rundzie eliminacyjnej odpadłby bowiem takie firmy jak Manchester (ograny przez Porto) czy Juventus (który musiał uznać wyższość Depor). W drugiej wielu przewidywało ostateczny kres niespodzianek – zarówno SuperDepor, jak i AS Monaco zapisały już przecież piękną kartę w historii obu klubów, więc w ćwierćfinale mogą godnie odpaść z – odpowiednio – Milanem i Realem.
Pierwsze spotkania obu dwumeczów rozegrały się zgodnie z oczekiwaniami. Włoski potentat z Mediolanu pokonał u siebie Hiszpanów 4:1 praktycznie zapewniając sobie awans do półfinału. Real Madryt na Santiago Bernabeu wygrał 4:2, a gola w 83. minucie zdobył niedoceniany w stolicy Morientes. Już 6. kwietnia okazało się, że kopciuszków z grupy C, klubów, które kilka miesięcy wcześniej spotkały się w kanonadzie na Stade Louis II nie można lekceważyć. AS Monaco po golach niezawodnych Giuly’ego i Morientesa odprawił z kwitkiem galaktyczny Real.
Honor hiszpańskiego futbolu musiał więc ratować dzień później klub z La Coruny. Pandiani. Valeron. Luque. I wreszcie 76. minuta, Fran. 4:0, Deportivo pokonuje AC Milan i uzyskuje historyczny awans do półfinału Ligi Mistrzów. Trudno było sobie wówczas wyobrazić bardziej frajerską porażkę na tak wysokim poziomie. Oczywiście rok później AC Milan pokazał, że utrata 3-bramkowego prowadzenia w ¼ finału Ligi Mistrzów to nie jest jeszcze szczyt ich możliwości, ale Dudek Dance to już temat na inny artykuł.
4. Diego Tristan w PES 6
Sukcesy Deportivo la Coruna zbiegły się w czasie z premierą gry, która na długie lata zdominowała komputery i konsole polskich fanów futbolu. „PES szóstka” ze słynnym już komentarzem Mateusza Borka i Romana Kołtonia stał się najlepszą symulacją piłkarską na PC, a ich odzywki znał na pamięć co drugi licealista. Z tej gry po wciąż pamiętane są dwie postacie – Thomas Gravesen z Celticu Glasgow, który niczym czołg przewracał każdego obrońcę próbującego odebrać mu piłkę oraz Diego Tristan z szybkością pozwalającą mu na godną rywalizację z dowolnym polskim pociągiem (w sumie żaden wyczyn).
Swoją drogą Tristan to był naprawdę solidny grajek w czasach, gdy Barcelona i Real nie miały jeszcze 30-punktowej przewagi nad resztą ligi. 177 występów w Depor, 78 goli… Potem ktoś wypuścił plotkę o ściągnięciu tego napastnika do Wisły Kraków, ale były to czasy, gdy Wisła i Legia rywalizowały między sobą o Kluiverta, Morientesa, Makaaya i Rivaldo.
5. Francisco Javier González Pérez
To on strzelił dającego awans gola w szalonym dwumeczu z Milanem. To właśnie on jako pierwszy wzniósł w górę puchar za Mistrzostwo Hiszpanii w 2000 roku. Spędził w Deportivo 17 długich lat, rozgrywając dla klubu ponad 600 występów, stając się jednocześnie jego niekwestionowaną legendą i symbolem. O mały włos nie trafił do Realu Madryt – stwierdził jednak, że lojalność nakazuje mu pozostać w Galicji…
Zdobywca nagrody Don Balon w 1993 roku, po zakończeniu kariery w futbolu na trawie, trafił do sekcji futsalowej, oczywiście w ukochanym Deportivo. O tym jak ważny jest dla klubu niechaj świadczy podział historii w angielskiej Wikipedii. „Dark Times” kończą się w 1988 roku, dokładnie wtedy, gdy z boiskami hiszpańskiej ligi wita się młody Fran…
Któż nie uwielbia takich historii? Deportivo ma w przyszłym sezonie szanse, by pisać kolejne. Rozdział Segunda Division został już zakończony.
JAKUB OLKIEWICZ