Do poniedziałku Johnson mógł skorzystać z prawa pierwokupu, ale tego nie zrobił. Pieniądze na konto Konsorcjum nie wpłynęły. – Na mocy zawartego porozumienia, w tej chwili nie mamy już żadnych specjalnych zobowiązań wobec pana Johnsona. Oczywiście w dalszym ciągu może on nabyć nasze akcje, ale w związku z tym nie ma on żadnych przywilejów; jest kontrahentem jak każdy inny podmiot, który jest zainteresowany taką transakcją – mówi w “Przeglądzie Sportowym” Rafał Holanowski, jeden z głównych udziałowców WKS.
FAKT
Czytamy o sprawie Freddy’ego Adu, o którym wypowiada się trener Sandecji, Radosław Mroczkowski.
– Dowiedziałem się przed chwilą, że ktoś go odebrał z lotniska. Niech się więc ujawni człowiek, który chce mieć Franka (trener przekręcił imię – przyp. red.) Adu w drużynie. Ja tego nie akceptuję, ze mną to nie było konsultowane. Nie będę go testował, jak ktoś inny chce, to może to zrobić. Moim zdaniem klub się w ten sposób ośmiesza, zamiast budować w sensowny sposób drużynę, szukamy starych odkurzaczy – powiedział Faktowi Mroczkowski, świadomie lub nieświadomie nawiązując do tego, że Adu jeszcze niedawno dorabiał sobie… sprzedając w mediach społecznościowych odkurzacze.
Pochodzący z Ghany piłkarz od dawna nie jest już poważnym sportowcem. Mając 18 lat trafił do Benfiki Lizbona. Od tego czasu trwa jego błyskawiczny zjazd. Ostatnio występował na zapleczu MLS, w Tampa Bay Rowdies, gdzie szybko mu podziękowano. Przez pół roku był bez klubu. Wcześniej bezskutecznie usiłował podbić drugą ligę fińską.
Za to Jacek Góralski pokazał, jak wdzięczny jest wszystkim z Białegostoku. Michał Probierz byłby zadowolony…
Ten facet ma klasę i gest. Jacek Góralski (25 l.), pomocnik Jagiellonii, godnie pożegnał się z Białymstokiem. Przed podpisaniem kontraktu z mistrzem Bułgarii – Łudogorcem Razgrad “Góral” sprezentował kolegom z drużyny, sztabowi i szefom klubu po butelce markowej wkisky.
GAZETA WYBORCZA
Tu z kolei, jeśli chodzi o piłkę, czytania wiele nie ma. Kończy się ono na artykule o Freddy’m Adu.
Miał być pierwszym zjawiskowym piłkarzem wychowanym w Stanach Zjednoczonych, pierwszym, którego wyczyny będą rozpalały kibiców. – Ślepy na pędzącym koniu dostrzeże jego talent. To nasze małe jajko Fabergé – mówił pierwszy trener Adu.
To było ledwie 12 lat temu. Dziś Adu jest bezrobotny, przypomina pięściarza wędrowniczka, który jeździ z gali na galę, wchodzi na ring, dostaje łomot i rusza do kolejnego miasteczka. Od 2013 r. Adu występował w sześciu klubach. Był w Brazylii, Serbii, Finlandii i Ameryce. Ale nie były to wielkie firmy, raczej prowincjonalne zespoły, o których mało kto słyszał. Ostatnio grał w drugoligowym amerykańskim Tampa Bay Rowdies. I tam też nie błyszczał, został zwolniony 1 stycznia. Oficjalnego meczu nie zagrał od października.
SUPER EXPRESS
W “SE” Piotr Koźmiński pisze o systemach emerytur wśród piłkarzy. Jak to wygląda w Niemczech, Holendii czy Belgii. Fragment:
Co dzieje się z piłkarzem po zakończeniu kariery? Czy należy mu się emerytura? “SE” sprawdził, jak to wygląda w różnych krajach, i okazuje się, że różnie bywa. Robert Lewandowski (29 l.) jest już niemieckim emerytem, bo przepracował u zachodnich sąsiadów więcej niż pięć lat. Najlepszy system obowiązuje jednak w Holandii. Jest tak dobry, że w ślady piłkarzy postanowiły iść tamtejsze… prostytutki.
Piłkarze obowiązkowo muszą odkładać między 15 a 30% zarobków na specjalny fundusz. Po zakończeniu kariery (minimum to 34 lata) zawodnik może wypłacić środki jednorazowo lub rozłożyć je na raty (i pobierać przez 20 lat).
A do tego chociażby notka o Neymarze…
Serial z Neymarem (25 l.) w roli głównej dobiega końca. Media hiszpańskie i francuskie są przekonane, że lada dzień, może już jutro, PSG ogłosi pozyskanie Brazylijczyka. To będzie najwyższy transfer w historii piłki (222 mln euro), a może być również najbardziej kontrowersyjny, bo Barcelona zapowiedziała już, że zgłosi UEFA naruszenie zasady finansowego fair play przez szejków zarządzających PSG.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Antoni Bugajski pisze, że Dean Jonhson mógł, a nie skorzystał z prawa pierwokupu akcji Śląska Wrocław.
Chodzi o 45-procentowe udziały w piłkarskiej spółce, które należą do Wrocławskiego Konsorcjum Sportowego (WKS). Mieszkający od lat w Belgii amerykański biznesmen działający m.in. w branży deweloperskiej zamierzał je przejąć i w ten sposób stanąć w dobrej pozycji negocjacyjnej w wyścigu o pakiet większościowy, który w tej chwili należy do miasta. Do poniedziałku Johnson mógł skorzystać z prawa pierwokupu, ale tego nie zrobił. Pieniądze na konto Konsorcjum nie wpłynęły. – Na mocy zawartego porozumienia, w tej chwili nie mamy już żadnych specjalnych zobowiązań wobec pana Johnsona. Oczywiście w dalszym ciągu może on nabyć nasze akcje, ale w związku z tym nie ma on żadnych przywilejów; jest kontrahentem jak każdy inny podmiot, który jest zainteresowany taką transakcją – mówi nam Rafał Holanowski, jeden z głównych udziałowców WKS.
Okazuje się, że Johnson mimo nieskorzystania z prawa pierwokupu, rzeczywiście wciąż nie porzucił pomysłu przejęcia akcji Śląska. Potwierdził nam to jego pełnomocnik. – Sprawa wciąż się toczy, ale nawet jeśli bym chciał, to nie mogę ujawnić żadnych szczegółów, bo obowiązuje mnie klauzula poufności. Mogę jednak przyznać, że ta sprawa wciąż dla pana Johnsona nie jest zamknięta – mówi radca prawny Paweł Tenerowicz. W tej chwili jednak sytuacja Amerykanina w staraniach o Śląsk przynajmniej teoretycznie jest trudniejsza niż jeszcze w poniedziałek rano. Żadna ze stron nie chce ujawnić, czy spornym punktem jest kwota, jaką Johnson musiałby zapłacić za akcje.
W “Przeglądzie” czytamy też choćby o spadku formy obrońcy Legii, Adama Hlouska.
Kiedy Adam Hloušek chciał w meczu z Sandecją (2:0) oszukać rywala i przewrócił się na piłce, trybuny ryknęły śmiechem. – Nie róbmy z niego kozła ofiarnego z powodu tej akcji – apeluje były obrońca Legii Tomasz Łapiński.
Nie Hloušek pierwszy, nie ostatni, przed rokiem podobną wpadką „popisał” się młody Sebastian Szymański. Jednak w przypadku Czecha wywrotka podsumowała jego występy w tym sezonie. Jest cieniem zawodnika, który był jednym z najpewniejszych punktów w zespole mistrza Polski. Nic dziwnego, że w sobotę został zdjęty z boiska przed czasem po raz pierwszy w tym roku. Żaden jego zwód nie był w meczu z Sandecją udany, przegrał sześć z ośmiu pojedynków o piłkę na ziemi, nie miał ani jednego udanego odbioru. – To nie jest ten zawodnik, którego poznaliśmy w poprzednim sezonie. Od Hlouška trzeba dużo wymagać, bo pokazał już, że umie grać na bardzo wysokim poziomie – mówi były reprezentant Polski Tomasz Kłos.
Dalej czytamy o sytuacji finansowej Lechii Gdańsk.
Prezes Adam Mandziara zaprzecza informacjom jakoby Lechia żyła na kredyt. Nie ukrywa też, że sytuacja kadrowa drużyny jest trudna, ale w poprawie sytuacji pomóc mają transfery nowych piłkarzy.
Ostatnie odejścia z Lechii uruchomiły falę spekulacji na temat sytuacji finansowej gdańszczan. Najbardziej skrajne głosy sugerują, że Lechia to kolos na glinianych nogach. Kibice są sfrustrowani brakiem transferów i snują różne domysły o sytuacji wewnątrz klubu. Z kolei wczoraj pisaliśmy, że Lechia pożycza na życie, a pieniądze pochodzą od Andrzeja Kuchara, byłego właściciela biało-zielonych. – Nie bierzemy żadnego kredytu. To nie jest żadne zadłużanie. Fachowo nazywa się to sprzedaż wierzytelności. Tak wyglądają procedury w każdym klubie czy innym podmiocie gospodarczym. Unikamy wysokich kosztów przewalutowania z euro na złotówki, szukając tańszych alternatyw. Mamy dobre relację z panem Kucharem, to dlaczego nie mamy z nim pracować i rozmawiać? Dostajemy pieniądze tydzień, dwa przed wpływem z Canal+, a potem rozliczamy się co do złotówki. Pan Kuchar dostaje wszystko jeden do jednego – tłumaczy w rozmowie z “PS” prezes gdańszczan Adam Mandziara.
***
Przegląd rusza też temat przełamania Davida Guby w eksraklasie.
Gol strzelony Zagłębiu ma być dla Davida Guby nowym otwarciem. Transfer dwukrotnego mistrza Słowacji do Niecieczy był hitem zeszłorocznego okienka transferowego w Bruk-Becie Termalice. David Guba wybrał grę w ekstraklasie, kosztem walki o Ligę Mistrzów z FK AS Trenčin. Wejście do ligi miał świetne. W pierwszych meczach należał do najlepszych w zespole. Później jednak wypadł mu dysk. Kontuzja pleców sprawiła, że musiał pauzować przez kilka miesięcy.
fot. FotoPyK