Rotmistrz Witold Pilecki, człowiek, który z własnej woli dał się złapać i wywieźć do Auschwitz, zorganizował w obozie ruch oporu, organizował ucieczki, w końcu samemu wymknął się z obozu, by planować odbicie więźniów. Walczył w Powstaniu Warszawskim, w końcu dostał się do niewoli niemieckiej. Najgorsze tortury i w końcu śmierć przyniósł mu jednak pobyt w więzieniu mokotowskim, gdy był sądzony przez „polskie” władze.
Tyle przedruku z wikipedii. Co dziś wie o rotmistrzu przeciętny Polak?
Trwa w kraju wielki zryw patriotyzmu, flagi nie znikają z okien, na ulicach rozbrzmiewa „Polska Biało-Czerwoni”, a kolejne sklepy organizują promocje dla patriotów kibicujących kadrze. Wszyscy jesteśmy dumni, wszyscy kupujemy na potęgę biało-czerwone kapelusze, wszyscy trąbimy Oficjalnymi Trąbkami Mistrzostw Europy 2012, za 19,99 w hipermarkecie, oczywiście w barwach narodowych.
Jakież było moje zdziwienie, gdy dotarłem pod łódzką katedrę, by podczas mszy oraz patriotycznego marszu oddać cześć człowiekowi, który bohaterstwem mógłby obdzielić wszystkie Sejmy Rzeczpospolitej od czasów Okrągłego Stołu. Kibiców Widzewa niemal dwieście osób, dwa transparenty. Kibiców ŁKS-u o wiele mniej, zaledwie 20-osobowa garstka, ale również z flagą o prostym przekazie – Pamiętamy, nie zapomnimy. Skoro stadionowi bandyci stawili się w 220 osób, iluż musiało tam być patriotów?!
250. W porywach do 300. Kibole stanowili więc ponad 70% wszystkich manifestantów. To oni krzyczeli „patriotyzm to nie faszyzm, to nie obciach”, to oni stanęli – ramię w ramię, nie oglądając się na barwy klubowe – naprzeciw kombatantów, by powiedzieć im szczerze – „dziękujemy za wolność”. Gdzie byli ci wszyscy patrioci zachwycający się narodową atmosferą podczas dopingu dla naszych Orłów? Panowie, Orłem to był właśnie rotmistrz, a nie Damien Perquis!
Warto mówić o tym, że patriotyzm to nie tylko flaga zatknięta za tylną wycieraczką w aucie, ale także pamięć o bohaterach, dzięki którym dziś w ogóle mamy możliwość używania takiej flagi. Szkoda, że cześć oddali im niemal wyłącznie „ci źli” kibole…
PS: Pewnie w komentarzach padnie słynne: „większość z nich przyszła tylko po to żeby pokrzyczeć”. No i co? Nawet jeśli idąc mieli pustą głowę, to właśnie tam dowiedzieli się o wyczynach, których nie powstydziłby się bohater współczesnego filmu sensacyjnego. To tam usłyszeli piękną historię o bezwarunkowej miłości do kraju. Może złapali bakcyla patriotyzmu?
JO