Nie będzie comebacku. Rafati zawiesza gwizdek na kołku.

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2012, 17:30 • 2 min czytania

Jeszcze niektórzy łudzili się i mieli nadzieję, że wróci. Ł»e wciąż będzie robił to, co kiedyś kochał. Ł»e założy strój, włoży gwizdek do ust i poprowadzi mecz. Teraz wszystko jest już jednak jasne – wyczekiwany przez wielu powrót do sędziowania Babaka Rafatiego nie doszedł i nie dojdzie do skutku. „Bild” nazywa jego sportową historię historią bez happy endu. Ale w tym przypadku, gdy stawką było i jest życie, rozwiązanie może być tylko jedno. I jest to właśnie rozwiązanie szczęśliwe.
– Postanowił zejść ze sceny. To jego ostateczna decyzja. Ł»ałujemy, że w takich okolicznościach straciliśmy jednego z naszych najlepszych sędziów. W pełni jednak rozumiemy i szanujemy jego wybór – mówi Karl Rothmund, wiceprezes niemieckiej federacji. Ostatnie tygodnie dla władz DFB były dość niezręczne. Gdy pytano ich, czy powrót Rafatiego do sędziowania jest możliwy, nabierali wody w usta. Bo sam Babak pokazał, że właśnie podniósł się z kolan.

Nie będzie comebacku. Rafati zawiesza gwizdek na kołku.
Reklama

19 listopada 2011 roku wydawało się, że to dzień jak każdy inny. Normalna seria spotkań w Bundeslidze, w Kolonii grają akurat FC Koeln i Mainz, a mecz posędziuje 41-letni Rafati (84 spotkania w lidze niemieckiej). Gdy zbliżała się pora potyczki i spotkali się sędziowie, brakowało tego najważniejszego. Zaczęli go szukać i dwie godziny przed meczem znaleźli zakrwawionego w pokoju hotelowym. Próbował popełnić samobójstwo… Znaleźli go jednak w porę. Kilka minut później byłoby już po sprawie.

Cały piłkarski świat był w szoku. Zwłaszcza, że Sven Menke, jego prawnik, potwierdził powody próby samobójczej. Powody piłkarskie. – Ł»ył w dodatkowym napięciu. Chciał się przygotowywać jak najlepiej, bardzo mu na tym zależało, ale miał też na sobie ogromną presję mediów, która z dużym naciskiem wskazywała na jego błędy – przyznał. A przecież dopiero co „Kicker” trzy razy w przeciągu czterech lat wybrał go najgorszym sędzią Bundesligi.

Reklama

Po wyjściu ze szpitala poleciał na trzy tygodniowe wakacje. Musiał odpocząć, odciąć się i przede wszystkim pomyśleć. W końcu odezwał się do mediów. – Wydawało mi się, że byłem wówczas w beznadziejnej sytuacji. To, że w porę otrzymałem pomoc, jest wielką furą szczęścia. Jestem szczęśliwy, że przeżyłem. Dziękuję – mówił miesiąc temu.

Niewykluczone, że wróci do pracy w banku. Na razie układa sobie życie prywatne, wkrótce weźmie ślub. Ale z futbolem skończył definitywnie. I w tej sytuacji jest to chyba rozwiązanie najlepsze. Trudno wyobrazić sobie jego kolejny mecz, gdy oczy całego świata albo przynajmniej całego kraju zwrócone są właśnie na niego.

PT

Najnowsze

Hiszpania

Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry

Braian Wilma
2
Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama