Gmoch opowiada o kryzysie, a Sobiech stał się ślimakiem

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2012, 08:44 • 5 min czytania

Najciekawszy artykuł w dzisiejszej prasie sportowej znajdziecie, co ciekawe, w „Sporcie”. Tam Jacek Gmoch opowiada o kryzysie w Grecji i o tamtejszej reprezentacji.
SUPER EXPRESS

Gmoch opowiada o kryzysie, a Sobiech stał się ślimakiem
Reklama

Ciekawostki o Kamilu Grosickim.

Przed rokiem kupił w Szczecinie okazały dom z przylegającym do niego pubem. Biznesem piłkarza zajmują się rodzice. Pub nazwał Attaccante, co w języku włoskim oznacza „Napastnik”. Piłkarz twierdzi, że nie nadaje się na barmana, bo w nalewanym przez niego piwie było za dużo piany.

Reklama

Pod koniec sezonu w lidze tureckiej „Grosika” dopadł kryzys. Był nieskuteczny, a także brakowało mu asyst. Aby przerwać złą serię, zmienił fryzurę. Poszedł więc do fryzjera ze zdjęciem byłego reprezentanta Turcji, uczestnika MŚ 2002 – Umita Davali. Oryginalna fryzura pomogła, bo już w pierwszym meczu z Bursasporem Polak strzelił gola.

I rozmówka z Wojtkiem Szczęsnym.

– Wszyscy bardzo się martwią twoją kontuzją. Jak zdrowie?
– Spokojnie! Nie ma powodu do paniki. Cała sprawa została trochę za bardzo rozdmuchana. Owszem, przez pięć tygodni, czyli przez bodaj osiem meczów, grałem na pełnej blokadzie, ale teraz nic mnie nie boli, mogę normalnie trenować. Nie biorę już zastrzyków, bo nie ma takiej potrzeby.

– Na pewno? Wtedy, gdy grałeś z kontuzją, też nie mówiłeś o tym głośno.
– Miałem teraz tydzień wolnego, odpocząłem, ból całkowicie minął. O tym, że dobrze się już czuję świadczy choćby to, że… grałem w golfa w trakcie tych kilku wolnych dni, które miałem po zakończeniu sezonu. A gdzie odpoczywałem? Spędziłem bardzo miłe chwile pod Warszawą, w Józefowie.

RZECZPOSPOLITA

Wywiad z Robertem Lewandowskim.

Wystarczył panu tydzień urlopu przed Euro?
Powinien. Odpoczywałem, nawet nie biegałem, ale siedem dni to nie jest czas, przez który mogło mi coś uciec. Odetchnąłem też psychicznie, mogłem spotkać się z bliskimi, naładować akumulatory. Znowu jestem gotowy, może nie na ciężką pracę, bo chyba za mało zostało czasu do mistrzostw Europy, by budować coś od zera, ale na to, by optymalnie przygotować się do turnieju.

(…)

Co powiedzieli panu koledzy o pierwszym tygodniu zajęć w Austrii?
Ł»e nie jest łatwo. Do turnieju zostało już tylko kilkanaście dni, więc mam nadzieję, iż obciążenia będą coraz mniejsze. Rozegraliśmy w tym sezonie tyle meczów, że chyba trzeba tylko podtrzymać formę, a później postarać się o świeżość. Taką jak przed meczami ligowymi. To, jak będziemy przygotowani fizycznie do turnieju, jest bardzo ważne, ale nie możemy też przesadzić. Po krótkim urlopie znowu staliśmy się głodni piłki i chętni do treningów.

FAKT

PZPN-owcy grillowali w Lienzu, Legia zainteresowana Maciejem Jankowskim i Janem Urbanem, a trener bramkarzy Lechii Dariusz Gładyś uderzył Wojciecha Pawłowskiego.

Z informacji Faktu wynika, że dwa dni przed spotkaniem Pawłowski i Gładyś odbyli rozmowę, która prawdopodobnie wyglądała tak:
– Zagram z Legią? – zapytał Pawłowski.
– Broni Sebastian Małkowski – odpowiedział trener bramkarzy.
– No to ja nie chcę być nawet na ławce – stwierdził bramkarz.
– Słucham? W takim razie pojedziesz z rezerwami na mecz III ligi – zakomunikował Gładyś.
– To ja zgłaszam kontuzję – ripostował Pawłowski.
– Wyp… z szatni – zakończył polemikę Gładyś.

Pawłowski, mający nie od wczoraj opinię krnąbrnego i niepokornego, dziś tłumaczy, że pytał o swoją sytuację grzecznie, martwiąc się o uraz uda.

Wersja szkoleniowców jest nieco inna. Według nich, dzień później nakazano iść Pawłowskiemu na trening rezerw. Bramkarz odmówił, tłumacząc się wspomnianą kontuzją. Gładyś zażądał wówczas od niego zaświadczenia od lekarza. Sytuacja zrobiła się napięta i właśnie wtedy miało dojść do rękoczynów ze strony trenera.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Arturem Sobiechem.

A w debiucie w Hannoverze 96 dostał pan czerwoną kartkę.
I znów musiałem pauzować. Dopiero zimą normalnie przepracowałem okres przygotowawczy, przez ostatnie miesiące trenowałem na pełnych obrotach. Wcześniej ćwiczyłem zrywami. W drużynie szybko się zaaklimatyzowałem, koledzy mnie polubili. Zresztą sam o to zadbałem. Na pierwszym obozie opowiedziałem im kawał o ślimaku, bardzo im się spodobał.
 
Niech pan opowie i nam.
O nie, nie nadaje się do powtórzenia w gazecie. W szatni wszyscy pokładali się ze śmiechu, kiedy go usłyszeli. Od tamtej pory jestem dla wszystkich Schnecke, czyli ślimak.
 
Trener Mirko Slomka tłumaczył panu, dlaczego grają inni?
Nie pchałem się do rozmów z nim. Trener nie jest z tych osób, które coś tłumaczą młodszym zawodnikom. Gdy już zabiera głos, rozmawia głównie ze starszymi. Pokazywałem się na treningach, ale stawiał na innych. Nie powiem jednak, jak kiedyś często narzekali nasi piłkarze grający na Zachodzie, że „trener nie lubi Polaków”. To byłoby uproszczenie. Próbowałem wejść w skórę trenera. W ataku to akurat miał kłopoty bogactwa. Inni napastnicy te bramki zdobywali – Abdellaoue ma ich jedenaście, Diouf i Ya Konan po sześć. Prawdziwej szansy nie dostałem. Jedynie w Lidze Europy zagrałem raz przez 90 minut z Worskłą Połtawa. Wygraliśmy, strzeliłem gola. Co mogłem więcej zrobić? Włosów z głowy sobie nie wyrywałem. Trener chyba myślał, że Sobiech jest jeszcze młody i może poczekać.

SPORT

Wywiad z Jackiem Gmochem.

Kryzys odbija się także na kondycji krajowego futbolu?
Siłą rzeczy tak. Może tylko 2-3 kluby nie muszą obawiać się o uzyskanie stosownych licencji. Reszta ma powody do niepokoju. Zwłaszcza ci, którzy od wielu miesięcy nie wypłacają pensji trenerom i zawodnikom z zagranicy. Kłopoty będzie miał również każdy, kto do tej pory prał w lidze brudne pieniądze. UEFA już wydała dekret, na mocy którego wszystkie pieniądze tworzące klubowy budżet muszą być udokumentowane. One mają leżeć na koncie, same gwarancje bankowe to za mało. Swoją drogą toczy się natomiast afera bukmacherska, czyli dochodzenie śledcze w sprawie ustawiania spotkań. Zamieszanych jest w to wielu piłkarzy i szkoleniowców…

(…)

W kadrze Santosa znaleźli się trzej mistrzowie Europy z 2004 roku. To świadczy o słabości greckiej piłki czy o wyjątkowo płynnej wymianie kadr?
Ta dzisiejsza Grecja za mocna nie jest. Również dlatego, że ma w swoich szeregach wielu najemników, czyli piłkarzy, którzy urodzili się i byli szkoleni gdzieś na obczyźnie – w Australii, Albanii czy w Niemczech. Ci trzej mistrzowie – Karagounis, Katsouranis i Chalkias – są w reprezentacji bardzo potrzebni. Przekazują młodszym kolegom ogrom doświadczenia, które nabyli przez lata. Na boisku pełnią rolę nauczycieli.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama