Do piętnastego maja wszystkie kluby pierwszej ligi złożyły wnioski o uzyskanie licencji na nowy sezon. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że już za moment rozpocznie się kolejny festiwal – najpierw odmownych decyzji, później odwołań, poprawek i ustępstw, tak, aby by wszystko skończyło się dobrze i nikt na tym specjalnie nie stracił.
Nikogo przekonywać nie trzeba, że sytuacja większości klubów jest dramatyczna. Infrastruktury, jak wiadomo, nie ma i raczej nie będzie, bo pieniędzy brakuje na wszystko – zaczynając od pensji dla zawodników, a na spełnianiu wymogów licencji kończąc. Na dodatek, kluby wciąż narzekają, że pomoc piłkarskiej centrali jest żadna. – Tylko utrudniają. Ciągną kasę za każdą pierdołę, każą płacić po kilka tysięcy za sędziów, najchętniej po co drugim meczu wlepialiby jakieś kary, a pomocy nie dają żadnej – burzy się, choć tylko anonimowo, jeden z prezesów.
Już w tym sezonie warunki otrzymania licencji nagina się jak to tylko możliwe. GKS Katowice nie przyjmuje kibiców gości. W Radzionkowie nie wydano zgody na imprezy masowe, więc jeden z meczów obejrzało… 199 kibiców. W Stróżach murawa wygląda jak po wykopkach, a w Świnoujściu, na przykład, brakuje kawałka dachu.
Dodatkowo, od kolejnego sezonu licencyjne wymogi jeszcze wzrastają. Każdy klub musi m.in. prowadzić sześć grup młodzieżowych, posiadać sztuczne oświetlenie stadionu, dwa boiska z naturalną nawierzchnią i jedno ze sztuczną, a także cyfrowy monitoring.
Dla przykładu: z wszystkich małopolskich klubów, oświetlenie ma tylko Sandecja. Nieciecza ma prowadzić sześć drużyn juniorskich, a jest wioską, w której rodzi się po kilkanaścioro dzieci w każdym roczniku. Dwoma boiskami naturalnymi i jednym sztucznym NA WŁASNOŚÄ† nie dysponuje w Ekstraklasie nawet Wisła Kraków, nie mówiąc o Dolcanie Ząbki, Olimpii Grudziądz czy innym Kolejarzu Stróże. Do pierwszej ligi bez przegranego meczu w całym sezonie awansował właśnie Okocimski Brzesko, i co? Nie ma żadnych szans, by jego stadion spełnił narzucone warunki. Na kilka tygodni przed startem rozgrywek nie ma nawet odpowiedniej liczby siedzących miejsc dla kibiców.
Z jednej strony, podnoszenie licencyjnych wymogów jest jak najbardziej zasadne. Z drugiej, niezbyt życiowe, gdy większość klubów w żaden sposób nie jest w stanie tych obciążeń udźwignąć. Same nie mają dość pieniędzy z samorządów, a cała liga jest „produktem”, w który nikt z zewnątrz nie chce wpompować pieniędzy.
Dlatego tylko czekać aż zacznie się ta cała karuzela: wynajmowania, podnajmowania, odwoływania, pożyczania i naginania przepisów, byle tylko się przez to licencyjne sito przecisnąć. A i tak skończy się na tym, że dziewięćdziesiąt procent piłkarzy na oczy nie zobaczy tych wymaganych trzech boisk, bo każdy klub je sobie wynajmie, byle tylko wszystko się zgadzało w papierach.
PM